[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biuro. Na zewnątrz było już ciemno. W dodatku, w czasie gdy szła do samochodu, zaczął siąpić lekki deszczyk. Przyspieszyła kroku i w chwili gdy wyciągnęła kluczyk, by otworzyć swoją toyotę, zauważyła zaparkowany obok samochód Harriet. Wreszcie do niej dotarło. Na śmierć zapomniała o wyładowanym akumulatorze! Powinna była powiedzieć o tym któremuś z mechaników, ale kompletnie wyleciało jej to z głowy. Przez chwilę zastanawiała się co zrobić. Miała tylko jedno wyjście. Wsiąść do samochodu Harriet, jutro ponownie go od niej pożyczyć i zlecić mechanikowi naprawę swojego. Nagle usłyszała od strony garażu szybkie kroki, podążające w jej kierunku. Serce zaczęło jej mocniej bić. Być może któryś z mechaników skończył dopiero pracę i będzie w stanie naprawić jej samochód jeszcze dzisiaj. Ale gdy podniosła głowę, zobaczyła Reesa idącego ku niej alejką wzdłuż parkingu. Gdy się zbliżył, Vanessa zaśmiała się nerwowo. - Niech mnie diabli, kompletnie zapomniałam o swoim samochodzie - zaczęła grzebać nerwowo w torbie, szukając kluczyków do samochodu Harriet. - Ponownie będę musiała... Rees jednak nie dał jej dokończyć. - Zająłem się tym - powiedział burkliwie. Ręka Vanessy znieruchomiała. - Och - wymamrotała z ulgą. Spojrzała na niego, ale było zbyt ciemno, by mogła zobaczyć wyraz jego twarzy. Zorientowała się jednak, że z jakiegoś powodu był ponury. - Więc wszystko jest w porządku? RS 99 Skinął głową. - Daj mi kluczyki do samochodu Harriet - powiedział. - Odprowadzę go do domu, a następnie przywieziesz mnie tutaj. Vanessa nie była przekonana, czy plan Reesa jej odpowiada, ale nie miała większego wyboru. - W porządku, niech tak będzie. Bardzo ci dziękuję - dała mu kluczyki i oboje wsiedli do samochodów. W czasie jazdy cały czas nie dawała jej spokoju jedna myśl. Nie wiedziała, w jaki sposób poradzić sobie w nowej sytuacji. Cały dzień skrupulatnie unikała Reesa, a teraz ponownie mieli znalezć się sam na sam, na przekór wszystkim jej kalkulacjom. Zaparkowali samochody jeden za drugim, po czym Vanessa wysiadła ze swojego i podeszła do samochodu ciotki, w którym silnik cały czas pracował na wolnych obrotach. Weszła do środka, a Rees błyskawicznie, nie wypowiadając ani słowa, zawrócił i skierował się w stronę miasta, z którego przed chwilą przyjechali. Chociaż był to tylko krótki odcinek drogi, milczenie i całkowita pustka zaczęły grać Vanessie na nerwach. Zastanawiała się, jak zacząć rozmowę, ale jak na złość nic jej nie przychodziło do głowy. Gdy dojechali do parkingu przed biurem Vanessy, Rees wyłączył silnik i odwrócił się do niej gwałtownie. - W porządku, Vanesso - powiedział zdecydowanym głosem. - Musimy porozmawiać. Nie chciała grać na zwłokę, po prostu zaniemówiła. Uświadomiła sobie, jak dziecinnie się przez cały dzień zachowywała. Biegała tu i tam jak mała dziewczynka, postępując tak, jakby ostatniej nocy nic się nie stało, unikała go, a potem zaczęła się martwić, ponieważ zastosował wobec niej lę samą taktykę i stał się chłodny i nieobecny. Odwróciła się do niego. - Masz rację, Rees, zachowałam się wstrętnie. Jest mi bardzo przykro. Czy to chciałeś usłyszeć? RS 100 - Niestety nie. - Jego głos był całkiem spokojny, ale dało się wyczuć rozdrażnienie, które wskazywało, że był bliski złości. - Chciałbym wiedzieć, dlaczego cały dzień pokazywałaś mi plecy? A może po prostu ostatniej nocy potraktowałaś całą sprawę jak dobrą zabawę? - Ależ, oczywiście, że nie! - wykrzyknęła z pasją i spojrzała na swoje drżące ręce. - Po prostu musiałam się nad tym dobrze zastanowić. To wszystko. I doszłam do wniosku, tak przynajmniej sądzę, że ostatniej nocy popełniliśmy Wad. To moja wina - dodała pospiesznie. - W niczym cię nie winię i... - Vanesso! - podniósł głos. Spojrzała na niego spłoszona. - Vanesso - powtórzył nieco łagodniejszym tonem. - Posłuchaj mnie uważnie. Skinęła głową i zobaczyła uśmiech, który pojawił się na jego twarzy. - Zeszłej nocy było cudownie - powiedział z powagą. - Dlaczego chcesz to popsuć? - Rees, posłuchaj mnie, jest wiele powodów, dla których tak uważam, ale nawet nie wiem, od którego zacząć. Może tak. Po pierwsze, pracujemy razem, a tych dwóch rzeczy nie należy mieszać. Po drugie, powiedziałeś przecież, że wkrótce nas opuścisz. Jaki ma sens zaczynanie czegoś, jeśli ma się pewność, że to się wkrótce skończy? Objął ręką jej szyję. - Najlepiej o tym teraz nie myśleć, Vanesso. Uśmiechnij się - nacisk jego ręki zwiększył się tak, że chcąc nie chcąc musiała się zbliżyć do niego. - Pragnę cię i wydaje mi się, że ty też tego chcesz. Pasujemy do siebie, jeśli idzie o wiek, i sądzę, że również pod każdym innym względem. Jaki ma sens unikanie tego, co nam obojgu może dać zadowolenie? Uważam, że należy mieć z życia odrobinę radości. Dlaczego mamy powstrzymywać coś, co nieuchronnie nadchodzi? - Brzmi to strasznie cynicznie. - Nie całkiem. Brzmi to po prostu realnie. Spojrzała na niego. RS 101 Ręka obejmująca szyję Vanessy zadrżała, a przez jej ciało
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|