[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przecież możesz dalej uczyć taÅ„ca tutaj w Mis sisipi, a jeÅ›li chcesz bardziej aktywnie wÅ‚Ä…czyć siÄ™ w sprawy baletu, to też nic trudnego. Ludzie zwiÄ…zani z MiÄ™dzynarodowym Konkursem Baletowym w Jack son bÄ™dÄ… zachwyceni, gdy zechcesz z nimi współ pracować. - A co byÅ› powiedziaÅ‚, gdybym chciaÅ‚a znowu wy stÄ™pować na scenie? 119 - A możesz? - spytaÅ‚ i w tym pytaniu sÅ‚ychać byÅ‚o nutÄ™ zwÄ…tpienia i nutÄ™ współczucia. - Nie mam pewnoÅ›ci, ale to caÅ‚kiem możliwe - od powiedziaÅ‚a. - Powiedzmy jednak, że zostanÄ™ tutaj. MieszkajÄ…c razem z rodzicami na pewno nie bÄ™dÄ™ szczęśliwa. Przeprowadzenie siÄ™ do wÅ‚asnego miesz kania w mieÅ›cie też, jak wiemy, nie rozwiÄ…zuje sprawy do koÅ„ca. - Jestem tego samego zdania i obawiam siÄ™, moja ty biedna Zano, że zostaÅ‚o ci tylko jedno wyjÅ›cie: zamie szkaj ze mnÄ… w rezydencji. To na pewno nas wszyst kich uszczęśliwi; wszystkich z wyjÄ…tkiem Kurta, oczy wiÅ›cie. ZanÄ™ zatkaÅ‚o z wrażenia. - Zamieszkać z tobÄ…? - zdziwiÅ‚a siÄ™ i myÅ›lÄ…c, że to dowcip, czekaÅ‚a, co powie dalej. Z wyrazu jego twarzy wywnioskowaÅ‚a jednak, że propozycja byÅ‚a poważna. - Biedna Zano? - powtórzyÅ‚a za nim. - WiÄ™c ty siÄ™ nade mnÄ… litujesz i twoja propozycja jest po prostu gestem filantropii? Nie, piÄ™knie dziÄ™kujÄ™. Nie chcÄ™ od ciebie żadnych dobrodziejstw i nie mam zamiaru z tobÄ… mieszkać. Poza tym, co by na to powiedzieli nasi rodzice? Jestem pewna, że uważaliby takie rozwiÄ…zanie za nieprzyzwoite. - Moja mama ciÄ…gle mówi o wnukach, marzy o nich... Jestem przekonany, że oboje byliby najszczęś liwsi, gdybyÅ›my siÄ™ pobrali. - Zwietnie to sobie obmyÅ›liÅ‚eÅ›... i wszystko po to, żeby uszczęśliwić swojÄ… mamÄ™? - Nie wÄ…tpiÄ™, że uradowaÅ‚oby to niepomiernie także twego tatuÅ›ka... - Nie mogÄ™ sÅ‚uchać, jak ty siÄ™ bez szacunku wyra żasz o moim ojcu. Chyba jesteÅ› o niego zazdrosny. - Zazdrosny o Russella? Nie bÄ…dz Å›mieszna! To ty byÅ‚aÅ› przez caÅ‚e lata pÄ™pkiem Å›wiata i nie chcesz zrezygnować z wyÅ‚Ä…cznych praw do uczuć swego ojca na rzecz mojej mamy. - Ona ci to powiedziaÅ‚a? 120 - OczywiÅ›cie, że nie. - DaÅ‚ znak kelnerowi i siÄ™gnÄ…Å‚ po portfel. - Chodzmy już stÄ…d. Nie przewidziaÅ‚em, że siÄ™ pokłócimy. - MyÅ›laÅ‚eÅ›, że potulnie zgodzÄ™ siÄ™ na wszystko, co sobie zaplanowaÅ‚eÅ›? - Wcale nie, ale też nie sÄ…dziÅ‚em, że bÄ™dziesz aż taka uparta. ProsiÅ‚aÅ› mnie, żebym znalazÅ‚ wyjÅ›cie z obecnej kÅ‚opotliwej sytuacji. ZrobiÅ‚em to. MyÅ›laÅ‚em, że spodo ba ci siÄ™ mój pomysÅ‚. - Otóż nie! Wcale mi siÄ™ nie podoba i bardzo wÄ…tpiÄ™, żeby wzbudziÅ‚ entuzjazm naszych rodziców. Powiedzie liby, że żyjemy w grzechu... - ZdawaÅ‚a sobie sprawÄ™, że to brzmi po wiktoriaÅ„sku, ale byÅ‚a pewna, że jej ojcu nie odpowiadaÅ‚oby takie rozwiÄ…zanie, i - pomijajÄ…c wszystko inne - ona sama też nie czuÅ‚aby siÄ™ dobrze w takiej sytuacji. - Przecież nie proponujÄ™ niczego grzesznego. To jest bardzo duży dom. Możesz siÄ™ wprowadzić do tego skrzydÅ‚a, które miaÅ‚a zająć moja mama. Na pewno nie bÄ™dziemy sobie wchodzić w drogÄ™... - Tata i Caroline nigdy siÄ™ na to nie zgodzÄ…. - WyroÅ›liÅ›my już z pieluszek i nie musimy ich prosić o zgodÄ™. Nie jest nam potrzebne ich pozwolenie. Może siÄ™ mylÄ™, ale jestem przekonany, że im obojgu spodoba siÄ™ to rozwiÄ…zanie. Zana nie chciaÅ‚a kontynuować tej rozmowy. Trudno jej byÅ‚o uwierzyć w szczerość jego intencji. MiaÅ‚a nawet wrażenie, że jej odmowa przyniosÅ‚a mu ulgÄ™. - Jeszcze niedawno ostrzegaÅ‚eÅ› mnie, żebym nie próbowaÅ‚a zaciÄ…gnąć ciÄ™ do oÅ‚tarza, bo to siÄ™ nie uda. Teraz też nie wiadomo, jakbyÅ› zareagowaÅ‚, gdybym siÄ™ zgodziÅ‚a. Tymczasem wjechali na podjazd prowadzÄ…cy do jej domu. Brian zgasiÅ‚ przednie Å›wiatÅ‚a, odpiÄ…Å‚ pas i po chyliÅ‚ siÄ™ ku niej. - Wiesz co? Porzućmy na razie ten temat. ProszÄ™ ciÄ™ tylko, żebyÅ› spokojnie rozważyÅ‚a wszystkie aspekty mojej propozycji. PrzemyÅ›l to sobie, Zano, dobrze? 121 ByÅ‚ tak blisko, że czuÅ‚a jego oddech na policzku. MusiaÅ‚a siÄ™ z caÅ‚ej siÅ‚y powstrzymywać, żeby nie do tknąć jego twarzy. - Dobrze? - nalegaÅ‚. - Dobrze! PrzemyÅ›lÄ™ to - odpowiedziaÅ‚a drżącym gÅ‚osem. PoczuÅ‚a do niego taki nieprzeparty pociÄ…g, że nie byÅ‚a w stanie myÅ›leć logicznie. ByÅ‚o jej wszystko jedno, jak zareagujÄ… ich rodzice, co powie ciotka Cii lub jakie mogÄ… być konsekwencje jej decyzji. MyÅ›laÅ‚a tylko o tym, jak bardzo pragnie, by Brian trzymaÅ‚ jÄ… w objÄ™ciach i caÅ‚owaÅ‚. ROZDZIAA SIÓDMY - PomyÅ›l o tym, Zano! - prosiÅ‚ jÄ… Brian, a ona wróciwszy do domu, szukaÅ‚a samotnoÅ›ci, aby spokoj nie rozważyć sytuacjÄ™. Najlepszym schronieniem przed Russellem i Caroline okazaÅ‚a siÄ™ Å‚azienka. Przygotowa Å‚a sobie kÄ…piel z bÄ…belkami i siedzÄ…c w wannie za stanawiaÅ‚a siÄ™, jak ma postÄ…pić. Brian miaÅ‚ racjÄ™ ostrzegajÄ…c jÄ… przed ryzykiem, jakie kryÅ‚a w sobie praca z Rutherfordem. ChodziÅ‚o nie tylko o natarczywe zaloty Kurta. Najgorsze byÅ‚o to, że straciÅ‚a serce dla baletu. Dawniej taniec byÅ‚ celem jej życia: byÅ‚ najważniejszy. Teraz ostygÅ‚a w zapale. BaÅ‚a siÄ™, że tego wÅ‚aÅ›nie Kurt nie zaakceptuje. Dla niego nie byÅ‚o istotne, czy ona wystÄ™puje na scenie, czy uczy taÅ„ca. ChodziÅ‚o mu tylko o to, by zawsze stawiaÅ‚a balet na pierwszym miejscu: przed przyjaciółmi, przed rodzinÄ…, ba, nawet przed nim samym. OczekiwaÅ‚ od niej stosowania takiej hierarchii wartoÅ›ci, jakÄ… sam uznawaÅ‚. WiedziaÅ‚a, że w przeciwnym razie kłótniom nie bÄ™dzie koÅ„ca. SpaÅ‚a niespokojnie. ZbudziÅ‚a siÄ™ z takim samym
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|