Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poczucie własnej wartości. Przez całe lata pozostała cieniem człowieka. Dopiero praca w
Axis przywróciła jej sens życia i godność, choć nadal czuła, że straciła wiele z życia: to-
warzystwo, przyjaznie, codzienne radości dostępne innym ludziom. Pewnie zawsze bę-
dzie odczuwała pustkę, póki nie odzyska córki. Lecz zachowa przynajmniej tożsamość,
niezależność, siłę. Nie odda ich pierwszemu lepszemu za jeden pocałunek, choćby jego
czułość głęboko ją poruszała.
Puściła gorącą wodę, żeby zmyć wspomnienie delikatnego dotyku Khalisa. Choć
przez lata usilnie wmawiała sobie, że polubiła samotność, ta jedna chwila bliskości na
nowo rozbudziła dawne tęsknoty, uświadomiła jej bezmiar własnego osamotnienia.
Tylko praca mogła jej pomóc, jak zawsze. Zakręciła kran, ubrała się, związała wło-
sy w koński ogon i zeszła na dół. Eric dał jej tymczasową przepustkę odblokowującą za-
bezpieczenie windy. Idąc w jej kierunku, Grace rozglądała się za Khalisem, lecz nie wy-
patrzyła go nigdzie w polu widzenia. Wyprostowawszy plecy, wkroczyła do laborato-
rium, które Balkri Tannous urządził w celu badania autentyczności dzieł zakupionych na
czarnym rynku sztuki. Jego wyposażenie zaimponowało Grace mimo nielegalnego prze-
znaczenia. Zgromadził tam cały sprzęt do wykonywania fotografii w podczerwieni, ana-
lizy pigmentów, badań dendrochronologicznych i innych.
Otworzyła laptop i patrzyła tępo na sporządzony wcześniej katalog. Sprawdzenie
pozostałych obrazów w rejestrze zaginionych dzieł zajęłoby jej nie więcej niż godzinę,
L R
T
ale nie potrafiła zmobilizować sił, żeby go dokończyć. Wstała ze stołka i przeszła do
mniejszej skrytki za skarbcem. Zapaliła światło i usiadła na jedynym krześle, niewątpli-
wie przeznaczonym na wyłączny użytek Balkriego Tannousa.
Wzięła niespokojny oddech, nim przeniosła wzrok na malowidła.
Pierwsze przedstawiało Ledę z łabędziem. Widziała jego niezliczone kopie. To,
które miała przed sobą, niewątpliwie oryginalne, namalowano na trzech deskach. Już
czterysta lat temu udokumentowano, że powstały między nimi szpary, lecz ktoś starannie
je odnowił. Odtworzono też ubytki farby, lecz wprawne oko Grace od razu rozpoznało
miejsca, gdzie powstały. Mimo śladów zniszczeń obraz nieodparcie przycinał wzrok.
Leda stała naga i zmysłowa, lecz ze skromnie spuszczoną głową, jak dziewica.
Odwróciła twarz, jakby odrzucała zaloty lubieżnego łabędzia, ale na jej ustach błądził
leciutki półuśmieszek, jak u Mony Lisy. Czy cieszyły ją zaloty Zeusa? Czy zdawała so-
bie sprawę, jakim bólem opłaci ten romans?
- Tu jesteś!
Grace zesztywniała, choć nie zdziwiło jej, że Khalis ją odnalazł. Oszołomienie po-
całunkiem ustąpiło miejsca znajomej i znacznie bezpieczniejszej rezygnacji.
- Myślisz, że jest szczęśliwa? - spytała, wskazując Ledę.
- Moim zdaniem nie wie, co czuje i czego chce.
Grace nie oderwała wzroku od twarzy Ledy.
- Nie mogę nawiązać z tobą żadnej więzi - oświadczyła. - Nawet pocałunki nie
wchodzą w grę.
- Nie możesz czy nie chcesz?
- Jedno i drugie.
- Dlaczego?
- Bo to nieprofesjonalne podejście do klienta.
- Przecież nie dlatego uciekłaś. Jak kolano?
Nadal bolało, ale Grace przysięgła sobie, że więcej nie okaże słabości.
- Nieważne - mruknęła.
- Pociągam cię, Grace.
- To bez znaczenia.
L R
T
- Boisz się mnie? - spytał półgłosem.
- Nie - odpowiedziała zgodnie z prawdą, choć nadal mu nie ufała.
Nie chciała, by zyskał nad nią władzę grożącą utratą niezależności. No i oczywi-
ście pamiętała o Katerinie.
- Wiem, że ktoś cię zranił - powiedział cichutko.
- Nie.
- Przecież to widać na pierwszy rzut oka.
Grace roześmiała się niewesoło. Malował sobie w myślach jej obraz. Cały kłopot w
tym, że nie posiadał odpowiedniego zestawu farb. Chyba na szczęście. Gdyby poznał
prawdę, zamiast współczucia obdarzyłby ją pogardą. Dość wycierpiała, ale nigdy nie by-
ła niewinną ofiarą, jak sobie wyobrażał.
- Dlaczego unikasz bliskości, Grace? - zapytał, blokując przejście, choć nie zrobiła
ani kroku ku wyjściu.
Mimo swobodnej postawy rysy mu stwardniały.
Grace dostrzegała w nim wiele sprzeczności Jaki był naprawdę? Troskliwy i czuły
jak wczoraj czy nieprzejednany jak wtedy, gdy przyznał, że nie cierpi po tragicznej
śmierci najbliższych? A może miał dwie twarze - jedną na pokaz dla świata, a drugą,
prawdziwą, ukrytą, tak jak ona? Powiedziała sobie, że to bez znaczenia. Dla niej pozo-
stanie jedynie klientem.
- To długa i skomplikowana historia. Nie mam ochoty ci wszystkiego wyjaśniać,
ale poznasz ją, jeżeli poszukasz w internecie.
- Wolałbym usłyszeć ją od ciebie niż przeczytać na jakichś plotkarskich stronach -
odparł bezbarwnym głosem.
Ponieważ odpowiedziało mu milczenie, westchnął i przeczesał ręką włosy.
Grace wskazała ręką wyjście, które nadal blokował.
- Muszę wracać do pracy.
- Minęła siódma wieczorem.
- Nie szkodzi. Jeśli teraz zrobię wstępne testy, za dzień lub dwa będziesz mógł za-
wiadomić odpowiednie służby.
- Czy tego właśnie chcesz?
L R
T
Patrzył na nią tak, że kusiło ją, by paść mu w ramiona, opowiedzieć wszystko i
wreszcie poczuć się bezpiecznie. Stłumiła niepożądane pragnienia, które nie mogły przy-
nieść nic prócz bólu i wstydu.
- Oczywiście - potwierdziła, postępując krok w jego kierunku.
Ponieważ nie ustąpił, wbrew woli musnęła piersią jego tors, mijając go w wąskich
drzwiach. Ten nieznaczny kontakt pobudził do życia wszystkie zakończenia nerwowe, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript