[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy jesteÅ› o tym przekonana? - Tak. PowiedziaÅ‚ mi bardzo wyraznie, że nawet Å›mierć jego ojca niczego nie zmieni. Beatrice odetchnęła z ulgÄ…. - Skoro tak mówisz, najdroższa, to nie ma powodu do niepokoju. Tak czy owak, lady Stanhope nie przy- jedzie. - MyÅ›lÄ™, że w ogóle nie zamierzaÅ‚a - zauważyÅ‚a 01ivia i zmarszczyÅ‚a czoÅ‚o. - Jak wiesz, przysÅ‚aÅ‚a mi prezent i miÅ‚y list, ale nic nie wskazywaÅ‚o na to, że siÄ™ tutaj wybiera. - Niemożliwe. - Beatrice popatrzyÅ‚a na niÄ… zdzi- wiona. - Co miaÅ‚oby jej stać na przeszkodzie? - Nie wiem, ale mam takie wrażenie, jakby Jack nie życzyÅ‚ sobie jej przyjazdu. - Olivia zaczerwieniÅ‚a siÄ™ pod wpÅ‚ywem badawczego spojrzenia siostry. - Może postÄ…piÅ‚am gÅ‚upio, ale zaproponowaÅ‚am, że odwiedzÄ™ lady Stanhope, jeÅ›li jest zbyt chora, by podróżować, a on natychmiast zapewniÅ‚, że nie ma takiej potrzeby. - Z pewnoÅ›ciÄ… sÄ…dziÅ‚, że poznacie siÄ™ przy okazji Å›lubu - powiedziaÅ‚a Beatrice. - Chyba nie mogÅ‚o być innego powodu. BÄ…dz co bÄ…dz, odwiedziÅ‚ nas lord Heg- gan, który obiecaÅ‚ być na Å›lubie, jeÅ›li tylko bÄ™dzie mógÅ‚. Przypuszczam, że w tej sytuacji prawdopodobnie nie przyjedzie. 01ivia pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…, ale nie próbowaÅ‚a dÅ‚użej dys- kutować. Chyba i tak powiedziaÅ‚a za dużo. Przecież niechÄ™tna reakcja Jacka mogÅ‚a być wytworem jej wyobrazni. W każdym razie wolaÅ‚a zakoÅ„czyć rozmo- wÄ™ na ten temat. Tajemnica ponurych nastrojów Jacka najprawdopodobniej siÄ™gaÅ‚a zamierzchÅ‚ej przeszÅ‚oÅ›ci. LiczyÅ‚a na to, że któregoÅ› dnia mąż wszystko jej opo- wie, tymczasem jednak lepiej o nic nie pytać. - Chyba masz racjÄ™, Beatrice. - Cmoknęła siostrÄ™ w policzek. - Nie przejmuj siÄ™. Jestem pewna, że prÄ™- dzej czy pózniej poznam matkÄ™ Jacka. SiedziaÅ‚y przy kolacji, gdy weszÅ‚a do pokoju gospo- dyni i podaÅ‚a Olivii list. Ta otworzyÅ‚a go i uÅ›miechnęła siÄ™ do Beatrice. - To od Jacka - powiedziaÅ‚a. - Pisze, że mimo Å›mierci ojca bÄ™dzie z rana w koÅ›ciele w Camberwell, tak jak siÄ™ umówiliÅ›my. Wczoraj w Stanhope odbyÅ‚ siÄ™ cichy pogrzeb wicehrabiego, a lord Heggan naciska, że- by nie przekÅ‚adać terminu Å›lubu, mimo że nie bÄ™dzie mógÅ‚ w nim uczestniczyć. - A wiÄ™c istotnie możemy siÄ™ nie martwić - orzekÅ‚a Beatrice. - Poważnie siÄ™ zastanawiaÅ‚am, czy nie bÄ™dzie- my musiaÅ‚y odwoÅ‚ać uroczystoÅ›ci, ale wyglÄ…da na to, że nic jej nie zakłóci, najdroższa. JesteÅ›my winne lor- dowi wdziÄ™czność za jego decyzjÄ™. SÅ‚yszaÅ‚am, że jest bardzo zasadniczy, ale tym razem zachowaÅ‚ siÄ™ wyjÄ…t- kowo zacnie. - Tak - przyznaÅ‚a 01ivia. ZastanawiaÅ‚a siÄ™, co earl chciaÅ‚ jej powiedzieć podczas swojej krótkiej wizyty w Camberwell. - Mnie też na poczÄ…tku wydawaÅ‚ siÄ™ bardzo grozny, ale widać z tego, że jest porzÄ…dnym czÅ‚owiekiem. - To prawda. Możesz dzisiaj spać spokojnie. Jutro poÅ‚Ä…czysz siÄ™ ze swoim wybranym. 01ivia w milczeniu skinęła gÅ‚owÄ…. Do łóżka poÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ zadumana i nie od razu usnęła. Wciąż drÄ™czyÅ‚ jÄ… trudny do wytÅ‚umaczenia niepokój. List Jacka byÅ‚ zwiÄ™zÅ‚y, wysÅ‚any tylko po to, by uspokoić jÄ… i Beatrice, a o uczuciach nie byÅ‚o w nim ani sÅ‚owa. Nie byÅ‚o wzmianki o tym, że Jack za niÄ… tÄ™skni, nie byÅ‚o miÅ‚osnego wyznania ani niczego, co wskazywaÅ‚oby, że spieszno mu do oblubienicy. 01ivia zdawaÅ‚a sobie spra- wÄ™ ze swojego niepokoju, nie mogÅ‚a jednak zrozumieć, dlaczego dopuszcza, by mÄ…ciÅ‚ jej szczęście. Przecież chyba nic siÄ™ nie zmieniÅ‚o. Jack nie lubiÅ‚ swojego ojca. ZdawaÅ‚o jej siÄ™ nawet, że uczucia Jacka do wicehrabiego Stanhope sÄ… bliskie nienawiÅ›ci. Dla- czego wiÄ™c to, co staÅ‚o siÄ™ w Stanhope, miaÅ‚oby wy- wrzeć wpÅ‚yw na jej życie? To byÅ‚o w zasadzie niemo- żliwe. ZachowywaÅ‚a siÄ™ nierozsÄ…dnie, ulegajÄ…c takim nieuzasadnionym lÄ™kom. Mimo to nie mogÅ‚a uwolnić siÄ™ od przeczucia, że wszystko siÄ™ zmieniÅ‚o. ROZDZIAA SIÓDMY Jack przerwaÅ‚ wiÄ…zanie fularu. PróbowaÅ‚ wykonać niezwykle skomplikowany wÄ™zeÅ‚, zwany Tróne d'A- mour, ale sceptyczna mina jego dawnego sierżanta wskazywaÅ‚a, że osiÄ…ga żaÅ‚osny skutek. Brett byÅ‚ jego ordynansem w Hiszpanii, a teraz peÅ‚niÅ‚ poÅ›redniÄ… fun- kcjÄ™ miÄ™dzy stajennym a osobistym sÅ‚użącym. - W ten sposób nigdy siÄ™ panu nie uda, kapitanie - stwierdziÅ‚. - ZmarnowaÅ‚ pan już pół tuzina fularów. Niech pan lepiej wybierze coÅ› prostszego albo trochÄ™ mniej siÄ™ przejmuje. Po co tak panikować? Choć z dru- giej strony wcale siÄ™ nie dziwiÄ™. Nie codziennie czÅ‚o- wiek bierze Å›lub. Jack przybraÅ‚ gniewnÄ… minÄ™, ale nie skarciÅ‚ Bretta za zuchwaÅ‚ość. Byli przyjaciółmi. Jack prawdopodobnie nie uszedÅ‚by z życiem w Badajoz, gdyby nie Brett. To wÅ‚aÅ›nie on przepÄ™dziÅ‚ tÄ™ bandÄ™ pijanych żoÅ‚nierzy i przeniósÅ‚ swego nieprzytomnego dowódcÄ™ w bezpie- czne miejsce. A teraz też nie Brett, lecz on sam, Jack Denning, byÅ‚ winien swojemu podÅ‚emu nastrojowi. Za nic nie powinien byÅ‚ oÅ›wiadczyć siÄ™ 01ivii! Przez lata dostaÅ‚ niejedno ostrzeżenie. Lady Stan- hope powtarzaÅ‚a mu tysiÄ…ce razy, że jego ojciec jest nie tylko zÅ‚y, lecz również szalony. ZÅ‚y, owszem, to Jack nieraz widziaÅ‚ na wÅ‚asne oczy. Ogrom szaleÅ„stwa Stan- hope'a objawiÅ‚ mu siÄ™ dopiero wówczas, gdy wicehra- bia leżaÅ‚ na Å‚ożu Å›mierci. Tymczasem w jego żyÅ‚ach pÅ‚ynęła krew tego czÅ‚owie- ka! Ogarnęło go obrzydzenie, żoÅ‚Ä…dek podszedÅ‚ mu do
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|