[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego żony. A i tak zachował się lepiej, niż większość mężczyzn, pomyślała Tordhild. Mężczyzni na ogół nie lubią, gdy żona wychodzi z domu, nawet na spotkania klubu krawieckiego. Mimo wszystko Havard zachował się bardzo ładnie i zaakceptował fakt, że żona odnosi takie wielkie sukcesy w swojej pracy. Zawsze ją wspierał, choć Tordhild zdawała sobie sprawę, że kosztowało go to więcej, niżby chciał przyznać. I przypuszczalnie jest też zazdrosny o tego Martina Bakkena, chociaż to akurat bardzo głupie. Mali nigdy nie wpadłaby na taki idiotyczny pomysł, tego Tordhild była pewna. Nikt bardziej nie zdawał sobie sprawy z tego, gdzie jest jego miejsce, niż Mali Stornes. I dla niej tylko Havard miał znaczenie, tyle on sam powinien rozumieć. Mali nigdy tego nie ukrywała. No ale mężczyzni w takich sprawach bywają dziwni, pomyślała Tordhild i potrząsnęła głową. Nawet Sivert zaczął wykazywać tendencję do zazdrości przy kilku okazjach. Wtedy ona poprosiła go o rozmowę i wyjaśniła, że nie życzy sobie niczego takiego i znosić tego nie będzie. Tłumaczyła mu, że czuje się zraniona, bo on jej nie ufa. Czy dała mu może chociaż raz powód do tego? No i co ona miałaby powiedzieć, spytała, kiedy musiała zaakceptować, że on wciąż jezdzi po świecie, wszędzie jest witany i podziwiany, również przez narzucające się kobiety. Wtedy on ją objął i prosił, by mu wybaczyła, przyznał, że to szalone i głupie z jego strony. - Ale tak się boję, żeby cię nie stracić - wyszeptał z wargami przy jej włosach. - Nie można zatrzymać przy sobie człowieka dlatego, że się go przywiąże do nogi od stołu, Sivercie - odparła Tordhild. - Nikt też nie może posiadać drugiego człowieka, dobrze o tym wiesz. Jest się z kimś dlatego, że się tego pragnie. Dlatego, że się go kocha. Sivert w milczeniu skinął głową. Obejmował ją mocno i głaskał po włosach. - Powinienem był o tym pamiętać - powiedział cicho. - Ja też byłem kiedyś przywiązany do czegoś, czego nie chciałem. Chodziło o coś, co matka nazywała miłością, a co było tylko czystym egoizmem. Potem już nigdy nie wracali do tego tematu. Tordhild pogładziła Johannesa po włosach. Chłopiec czuł się tak wspaniale w Stornes. Nie powinno być żadnych problemów z osiedleniem się tutaj na stałe, pomyślała. Johannes był grzeczny i zadowolony, przez całe dnie wymyślał jakieś nowe zabawy, rzadziej też wspominał ojca, choć był do niego bardzo przywiązany. Przywykł, że Sivert dużo przebywa poza domem. Ja sama też do tego przywykłam, pomyślała Tordhild. Mimo to bolesna tęsknota za Sivertem nie opuszczała jej ani na chwilę. Zwłaszcza wieczorami, kiedy kładła się sama do łóżka. Brakowało jej rozmów z mężem, dzielenia się smutkami, radościami i troskami. Tęskniła też, by przytulić się mocno do męża, czuć jego ciepło, bliskość i wspólnotę. Ale już w przyszłym tygodniu miał przyjechać na kilka dni. Załatwiał coś w Trondheim i tak wszystko zorganizował, by mógł mieć tydzień wolnego. Na myśl o tym radość rozlała się w sercu Tordhild. - Bądz dziś wieczorem grzecznym chłopcem - upomniała Johannesa. - Przecież ja zawsze jestem grzeczny - odpowiedział bez fałszywej skromności. Tordhild poczochrała mu włosy i uśmiechnęła się. - Jesteś, to prawda - przyznała. - Ale teraz jesteś też starszym bratem. Musisz być dzielny i rozważny. Marilena na tobie polega. Potem zniknęła za drzwiami. W sypialni na górze Herborg i Oja stroili się na zabawę w Granvold. Herborg stała przed lustrem w samej bieliznie i przymierzała kolejne suknie. - Naprawdę nie mam nic odpowiedniego - jęknęła zirytowana i odrzuciła jeszcze jedną sukienkę na łóżko. Nagle Oja stanął za nią i objął ją ramionami. Mocno do siebie przycisnął. - No to idz bez ubrania - szepnął jej do ucha. - Oja, no coś ty... Próbowała się wyrwać z jego mocnego uścisku, odwróciła się do niego twarzą i zarzuciła mu ręce na szyję. Szare oczy mieniły się radośnie. - Uważasz, że zrobiłam się gruba i stara po urodzeniu dziecka? Oja uśmiechnął się i pociągnął ją za gęste, rude włosy. - Jeśli doszło do jakiejś zmiany, to takiej, że jesteś jeszcze ładniejsza - wyszeptał tuż przy jej ustach. Herborg uśmiechała się zadowolona, ale kiedy jego ręce próbowały wślizgnąć się pod bieliznę, odsunęła je stanowczo, choć z serdecznym uśmiechem. - Nie teraz, Oja. Mamy przecież iść na zabawę. Wymknęła się z jego objęć i wyjęła z szafy jeszcze jedną sukienkę. Oja usiadł na brzegu łóżka i przyglądał się żonie. To prawda, ona jest jeszcze piękniejsza, pomyślał. Nie sądził, że to możliwe. Dla niego bowiem zawsze była tą najpiękniejszą na świecie, ale z tym jakimś delikatnym, macierzyńskim uśmiechem, który mu teraz posyłała, było jej bardzo do twarzy. Uśmiech pojawił się po porodzie. Oja wyciągnął się na łóżku. Czuł w sobie wielki spokój. Czuł się ciepły, bezpieczny i nieskończenie bogaty. Otrzymał znakomity dwór. Dwór, który tak wiele dla niego znaczył. Od najwcześniejszego dzieciństwa. Nigdy nie brał pod uwagę tego, że mógłby zostać kimś innym, a nie rolnikiem rozwijającym dalej Stornes. Dlatego przeżył szok, kiedy pojął, że dziedzictwo należy do Siverta. Oja głęboko wciągnął powietrze i zakrył twarz dłonią. To był bardzo bolesny czas. Czuł się całkiem wyrzucony za burtę i bywały momenty, że nienawidził zarówno matki, jak i Siverta. W jego oczach to tylko Sivert zawsze się dla matki liczył. On był najstarszym synem i wszystko się wokół niego kręciło. Nieoczekiwanie matka pokazała mu papiery, w których Sivert zrzeka się swojego dziedzictwa. Stało się to po tym, jak brat i Tordhild tak niespodziewanie i w wielkim pośpiechu opuścili dwór. Oja nigdy się nie dowiedział, co się wtedy stało, ale to nie miało już teraz znaczenia. To, co ma znaczenie, to fakt, że Sivert sam wziął go na bok, kiedy był w domu na weselu Ruth, i powiedział, że dwór na pewno należy do Oi. On zrzekł się go z własnej nieprzymuszonej woli, mówił. Oja zapytał dlaczego. Dla niego bowiem było czymś niepojętym, że ktoś może się wyrzec takiego znakomitego dziedzictwa. Sivert odpowiedział, że nie chce tej sprawy już dłużej roztrząsać. To, co dla niego ma jakieś znaczenie, to żeby Oja wiedział, iż dwór i dziedzictwo należą do niego, że Sivert nigdy nie będzie sobie rościł do nich żadnych praw. Pragnie tylko mieć brata - powiedział na koniec i wyciągnął rękę do Oi. To była niezwykła chwila. Oja nadal dobrze pamiętał ten ciepły, zdecydowany uścisk ręki Siverta. Chciał pytać o więcej, ale w końcu dał spokój. Coś w otwartym spojrzeniu Siverta go powstrzymało. Nie wszystko Oja
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|