[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po burzy powietrze stało się chłodniejsze. Raphael poczuł, że Eve drży, i nie puszczając jej, przykrył ich oboje prześcieradłem. Leżeli w ciszy, przytuleni. Głowę opierał lekko na jej miękkich piersiach i ręką gładził talię. Poczucie głębokiego spokoju, które ogarnęło go, kiedy skończyli się kochać, powoli odpływało, konsekwencje tego, co zrobili, zaczęły do niego docierać. Uznał ją za pozbawioną skrupułów dziennikarkę. Trzymał ją przy sobie, bo jej nie ufał. Bo miał ją chronić. A teraz wiedział, że jej niewinność była prawdziwa. A on ją zawiódł. Miał ją chronić, ale tak dał się ponieść własnemu pożądaniu, że nawet nie użył prezerwatywy. - Powinnaś była mi powiedzieć. Jej dłoń gładząca go po włosach nagle się zatrzymała. - Co takiego? - %7łe byłaś dziewicą. - Czy to coś by zmieniło? Westchnął ciężko. - Oczywiście, że tak. Jego słowa uderzyły ją i stiukowy sufit rozmazał się przed jej oczami od łez. Tego się właśnie obawiała. %7łe to, co między nimi zaszło, będzie dla niego tylko przygodnym seksem. Gdyby wiedział, że jest dziewicą, nie zrobiłby tego, bo nie chciałby się zobowiązywać. Zamrugała oczami. - 78 - S R - Nie mówiłam ci, bo to nie jest ważne. - Byłbym... delikatniejszy. Przepraszam. - Wydawało mi się, że umówiliśmy się, że dość już przeprosin. - Z jej ust wyrwał się śmiech, który bardziej przypominał szloch. - A może domagasz się komplementów? Byłeś doskonały. To było... - Zawahała się, nie mogąc znalezć odpowiednich słów. Leniwie przeciągnęła palcami po jego jedwabistych włosach. Gdzieniegdzie mogła dostrzec srebrne nitki w ich czarnej masie. - Siwiejesz - powiedziała łagodnie. Usiadł i roześmiał się. - Oczywiście, że siwieję. Jestem stary. Za stary dla ciebie. - Kto tak powiedział? - Głos zza jego pleców był boleśnie czuły. - Twoja matka była w moim wieku, kiedy wyszła za twojego ojca, a on był dużo starszy od niej. Fiora mi powiedziała. Poczuła, że sztywnieje. - Chodz - powiedział, nagle odrzucając pościel. - Musimy iść na ceremonię. - No cóż, mam nadzieję, że gen projektantów mody jest dziedziczny. Suknia została na placu Zwiętego Marka, więc mogę założyć tylko to prześcieradło. Zapinając dżinsy, spojrzał na nią i zaskoczył go widok jej zadziwiającego piękna. Złote włosy były lekko potargane, skóra miała ciepły odcień brzoskwini na tle białej pościeli, oczy koloru akwamaryny lśniły od niedawnej namiętności, co wyglądało, jakby były w nich łzy. - Nie wątpię, że wyglądałabyś w nim zabójczo - powiedział ironicznie, podchodząc do dużej, wbudowanej w ścianę szafy. - Ale całe szczęście nie musisz. - Otworzył drzwi, ukazując jej oczom rząd sukien we wszystkich możliwych kolorach. - Do kogo należą? - 79 - S R - Do mojej matki. Myślę, że nie będzie dziś ich potrzebowała - powiedział z krzywym uśmiechem. Raphael zszedł na dół po bagaż, a Eve owinęła się prześcieradłem i podeszła do szafy. Przebiegła palcami po wspaniałych materiałach i dobiegł ją słaby zapach gardenii. Przed oczami stanęła jej piękna, roześmiana kobieta z fotografii i znów poczuła napływające do oczu łzy. Jak Raphael mógł znieść widok tych ubrań? Zaskoczył ją, stając w progu z torbami. - Znalazłaś coś? - Nie. To znaczy... Jest ich tak dużo... Nie wiem, od czego zacząć. Serce ścisnęło jej się z żalu, kiedy zaczął przesuwać wieszaki. Na jego twarzy nie było widać żadnych emocji. - %7ładnej czerni, czerwieni ani szarości. Wolałbym, żebyś była sobą, a nie kimś innym. - Wyciągnął kilka sukni w kolorach rozmytego różu, błękitu, pistacji i kości słoniowej i położył je na łóżku. - Przymierz najpierw te. - Są wspaniałe. - Podniosła różową sukienkę, z podziwem dotykając jej koronkowego brzegu. Za jej plecami Raphael otworzył swoją skórzaną torbę i wyjął z niej smoking. Skorzystała z chwili jego nieuwagi, żeby upuścić prześcieradło i nałożyć sukienkę. - Gdzieś powinny być też buty - powiedział, nie odwracając się. Z wciąż niezapiętą sukienką pochyliła się w stronę szafy. Na dole na półkach stały buty - niektóre w pudełkach, niektóre w miękkich workach, inne owinięte kawałkami materiału. - Jak to możliwe, że wszystko wciąż tutaj jest, tak jak to zostawiła, po tylu latach? - zapytała, wyjmując pantofle z bladoróżowej satyny. Raphael wzruszył ramionami. - Mój ojciec nie chciał się pozbywać tych ubrań. Pewnie łatwiej mu jest trzymać je tutaj, niż przenosić. - 80 - S R - Musiał bardzo ją kochać. - Nie. Kochał suknie. Większość z nich sam zaprojektował. Skrzywiła się, słysząc gorycz w jego głosie. - Och, Raphaelu, nie! To przecież nie może być prawda? Musiał ją kochać! Raphael położył dużą, czarną skrzynkę na łóżku i otworzył. Eve nie widziała, co jest w środku, ale wyglądała jak futerał na broń. Zdała sobie sprawę, że nie obchodzi jej to. Mogłabym powierzyć mu swoje życie, pomyślała. To nie ma sensu, ale nic na to nie poradzę. - Nigdy tego nie okazywał. Wydaje mi się, że próbował zmienić ją w kogoś, kim nie była. - A jaka była? - Słodka. Zabawna. - Zamilkł, zdając sobie sprawę, kto jeszcze pasuje do tego opisu. - Zmiała się z absurdów świata mody, co doprowadzało ojca do wściekłości. Dla niego moda to bardzo poważna sprawa. - Więc dlaczego się z nią ożenił? - zapytała Eve, przytrzymując różową suknię z przodu i wsuwając pantofelki. Usłyszała trzask aparatu fotograficznego. Więc to zawierała skrzynka. Zaskoczona uniosła wzrok i stwierdziła, że patrzy prosto w obiektyw. - C-co ty...? - Kiedy widzę coś pięknego, muszę to sfotografować. - Oczy miał zmrużone i poważne, kiedy na nią spoglądał. Ponownie uniósł aparat. - Była córką włoskiego arystokraty i była cudowna. Była jego muzą - ostatnie słowo wymówił z goryczą - zanim stała się jego żoną. Leżał na łóżku, oparty o poduszki, z twarzą schowaną za aparatem. Poprawił ostrość i spojrzał na nią. - Nałóż teraz niebieską. Zrobiła, o co prosił. Zsunęła różową suknię. - 81 - S R - Mów dalej. - Od początku była celem paparazzich. Piękna młoda dziedziczka, żona słynnego projektanta - raj dla fotografów. Ale ona tego nienawidziła. Była
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|