Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Może jednak niezupełnie. Po wyjściu Toma usiadłam przy kuchennym stole, aby stoczyć
śniadaniową bitwę z Evie. Przysięgam, że dwa miesiące temu zjadłaby dosłownie wszystko, a teraz
nie je nic, chyba że jest to jogurt truskawkowy. Wiem, że to normalne. Wmawiam to sobie,
wyskubując żółtko z włosów, czołgając się po podłodze w poszukiwaniu łyżeczek i przewróconych
do góry dnem misek. Wmawiam sobie, że to normalne.
Ale gdy wreszcie było już po śniadaniu i zadowolona Evie zaczęła się bawić, trochę sobie
popłakałam. Płaczę bardzo rzadko, tylko podczas nieobecności Toma i tylko przez chwilę, żeby dać
upust emocjom. Jednak kiedy myjąc potem twarz, zobaczyłam, jak strasznie wyglądam, jakie mam
plamy na policzkach, jak bardzo jestem zmęczona i rozczochrana, znowu to poczułam: potrzebę
włożenia sukienki i szpilek, wymodelowania włosów, umalowania się i wyjścia na ulicę, żeby
oglądali się za mną mężczyzni.
Brakuje mi pracy, ale również tego, czym praca była dla mnie w ostatnim roku mojego
zarobkowania, kiedy poznałam Toma. Brakuje mi świadomości, że jestem kochanką.
Lubiłam to. Ba! Uwielbiałam! Nigdy nie miałam wyrzutów sumienia. Tylko udawałam, że mam.
Musiałam w obecności zamężnych przyjaciółek, tych, które żyją w strachu przed zuchwałymi au pair
albo ładniutkimi, zabawnymi młódkami z pracy potrafiącymi rozmawiać o piłce nożnej
i spędzającymi pół życia na siłowni. Musiałam im powiedzieć, że tak, oczywiście, czuję się okropnie,
oczywiście, że współczuję jego żonie, nie chciałam, żeby do tego doszło, ale zakochaliśmy się
w sobie, więc co mogliśmy zrobić?
Ale szczerze mówiąc, nigdy jej nie współczułam, nawet kiedy jeszcze nie wiedziałam, że pije, jak
bardzo jest trudna i jak go unieszczęśliwia. Była dla mnie kimś nierzeczywistym, zresztą za dobrze
się bawiłam. Bycie tą drugą ogromnie podnieca, nie ma sensu się tego wypierać. Jesteś tą, dla której
on zdradza swoją żonę, chociaż ją kocha. Po prostu nie sposób ci się oprzeć.
Sprzedawałam dom. Przy Cranham Street trzydzieści cztery. Miałam trudne zadanie, ponieważ
zainteresowany kupiec nie dostał kredytu. Chodziło o jakąś ekspertyzę. Załatwiliśmy więc
niezależnego rzeczoznawcę, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Właściciele już się
wyprowadzili, dom był pusty, dlatego musiałam tam być, żeby go wpuścić.
Ledwie otworzyłam drzwi, wiedziałam, że do czegoś dojdzie. Nigdy przedtem tego nie robiłam,
nawet o czymś takim nie marzyłam, ale dostrzegłam coś w tym, jak na mnie patrzył, jak się do mnie
uśmiechał. Nie mogliśmy się powstrzymać  zrobiliśmy to w kuchni na blacie. Czyste szaleństwo,
wiem, ale my też byliśmy szaleni.  Anno, nie oczekuj, że zachowam zdrowe zmysły, nie przy tobie 
od tamtej pory zawsze mi to powtarzał.
Biorę Evie i wychodzimy do ogrodu. Evie pcha swój wózeczek i głośno chichocze, zdążyła już
zapomnieć o porannym napadzie złości. Ilekroć się do mnie uśmiecha, pęka mi serce. Chociaż
brakuje mi pracy, tego brakowałoby mi bardziej. W każdym razie już nigdy do tego nie dojdzie. Nie
ma mowy, żebym znowu powierzyła ją jakiejś opiekunce, choćby nie wiem jak bardzo
wykwalifikowanej czy polecanej. Nie oddam jej nikomu, nie po Megan.
Wieczorem
Tom napisał, że trochę się spózni; musiał zabrać klienta na drinka. Evie i ja szykowałyśmy się do
wieczornego spaceru. Byłyśmy w sypialni, Toma i mojej, i właśnie ją przebierałam. Zwiatło było
wspaniałe i dom wypełniała soczysta, pomarańczowa poświata, która zmieniła się nagle
w szaroniebieską, gdy słońce schowało się za chmurą. Aby w pokoju nie zrobiło się za gorąco, do
połowy zaciągnęłam zasłony i kiedy chciałam je rozsunąć, zobaczyłam, że po drugiej stronie ulicy
stoi Rachel, stoi i patrzy na nasz dom. Po chwili odeszła w kierunku stacji.
Siedzę na łóżku i trzęsę się ze złości, wbijam paznokcie w dłonie. Evie przebiera nóżkami
w powietrzu, a ja jestem tak wściekła, że boję się wziąć ją na ręce, żeby jej nie zadusić.
Tom obiecał, że to załatwi. Powiedział, że dzwonił do niej w niedzielę i przyznała, że
zaprzyjazniła się z Hipwellem, ale nie zamierza się z nim widywać i nie będzie się tu kręciła. Dała
Tomowi słowo, a on jej wierzy. Mówiła rozsądnie, nie była pijana, nie histeryzowała, nie groziła mu
ani nie prosiła, żeby do niej wrócił. Uważał, że wychodzi na prostą.
Oddycham głęboko, biorę Evie na kolana, układam ją sobie na udach i biorę za rączki.
 Chyba już dość tego, prawda, cukiereczku?
To takie męczące: ilekroć myślę, że wszystko zmierza ku lepszemu, że to już koniec  sprawy
Rachel , zawsze do niej wracamy. Czasem mam wrażenie, że ta kobieta nigdy stąd nie odejdzie.
Kiełkuje we mnie zgniłe ziarenko. Kiedy słyszę, że wszystko jest dobrze i Rachel nie będzie już [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript