[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wskroś, i rozglądała się za kandydatem. Znalazła go, faceta w garniturze i krawacie - dlaczego by nie? - wyglądającego okropnie nie na miejscu i, sądząc po wyrazie jego twarzy, czującego się okropnie nie na miejscu. I zdeter minowanego... - odgadła to ze sposobu, w jaki penetrował tłum wygłodniałym wzrokiem, podobnie jak ona. Na oko miał jakieś dwadzieścia siedem lat. Nie tak młody, jak by sobie tego życzyła, ale przecież nie potrzebowała go na długo. Przysuwała się do niego w tańcu, doskonale świadoma tego, co wyćwiczone ciało potrafi zdziałać dobrym biustem. Był zahipnotyzowany/ zanim zbliżyła się na wyciągnięcie ręki. Nie musiała pytać, czy ma ochotę zatańczyć. Podeszła i przylgnęła do niego, prowokując delikatnie, żeby ocierał się o nią w podniecający sposób. To ona prowadziła, nadawała rytm. Najlepszy sposób, żeby sprawdzić, jaki facet jest w łóżku, to wziąć go na parkiet - powiedziała swojej współlokatorce całe wieki temu. Sara okazała się dobrą uczennicą, chociaż kiepską przyjaciółką. Jeszcze da jej nauczkę. Oddychał ciężej, poczuła na udzie jego twardą męskość. Niezle. W tym opakowaniu krył się całkiem niezły towar, pomyślała. Pora go wypróbować. Pochyliła się, dotykając poli czkiem jego spoconej twarzy, i wyszeptała mu do ucha: - Chcesz pójść w jakieś ustronne miejsce? Skinął głową jak nastolatek i dał się wyprowadzić na kory tarz. Było tam ciszej - a może jej się tylko zdawało, może głośna muzyka stępiła jej słuch. Choroba klubowa, pomyślała z leni wym uśmiechem. Facet był całkiem przystojny, ale trochę gnojkowaty. Jak prawiczek. Uwielbiała deprawować ludzi. - O czym chciałaś porozmawiać? - spytał ochrypłym gło sem. - O tym - mruknęła, przywierając do niego w długim pocałunku. To, co robiła swoim biustem, było niczym w porów naniu z tym, co potrafiła zrobić językiem. Zaczerpnął powietrza i nagle zaczął całować ją gwałtownie, niezdarnie, z nieopanowaną zachłannością. Kiedy ścisnął jej pierś, pozwoliła sobie na uśmiech, przesuwając dłoń z jego karku na tors (i próbując go nieco ostudzić), w końcu sięgnęła w dół i chwyciła jego penis. Jęknął. - Chcesz go gdzieś schować, kochanie? - A to nie będzie mnie... eee... nic kosztowało? - Darowanemu koniowi... i tak dalej, chłopcze. - Tutaj? - Jego głos zabrzmiał piskliwie. Zniżył go szybko, spoglądając na wejście do sali. - Teraz? - Noo... - Rozważała zabranie go do domu, ale wiedząc, że Sara będzie z Raoulem, pomyślała, że to lekka przesada. - Poczekaj chwilę. Wzięła go za rękę i zaciągnęła do tylnej klatki schodowej, która prowadziła do opuszczonych pomieszczeń biurowych i magazynu. Na szczęście był otwarty. Chwycił ją, zanim zamknęła dokładnie drzwi. Pięć minut pózniej nie miała na sobie majtek, a jej spódnica była zadarta do góry, chociaż i tak niewiele zakrywała. Jednym gwałtownym ruchem rozpiął suwak rozporka. - Kondom? Sięgnął do portfela (ten gest ją oczarował) i wyjął foliową paczuszkę. Ciekawe, jak długo tam się uchowała. W marnym oświetleniu ledwie widziała grymas pożądania na jego twarzy i frustrację, z jaką zmagał się z prezerwatywą. Oparła się o jakieś pudła, a on podszedł i wbił się w nią z głośnym jękiem. Miała rację - był całkiem duży. I nie był zły. Poruszał się coraz szybciej, ze spodniami wokół kostek, a ona odpowiadała mu równie mocnymi pchnięciami. Kiedy róg pudła wbił jej się w krzyż, oplotła go nogami, próbując dzwignąć się wyżej. - Uch, ooch... - dyszał w jej ucho, wciskając się tak głęboko, że myślała, że dzgnie ją w serce. - Tak. Pieprz mnie. Właśnie tak! - Drapała paznokciami jego elegancką koszulę, koncentrując się ze wszystkich sił. Pomyś lała o Raoulu i skrzywiła się, ściskając go tak mocno, że jęknął, i z rozkoszy, i z bólu. Pomyślała o różnych facetach, z którymi pieprzyła się przez ostatnie... ile lat? W ilu miejscach, na ile sposobów? To nie pomagało. Zamknęła oczy i przywołała swoją ulubio ną fantazję, tę z gladiatorem i niewolnicą. Na szczęście z natych miastowym efektem - ugryzła go w kark, żeby nie krzyknąć. - Ach, aaa... - Wbił się w nią mocno, do końca. Potem wysunął się, odwrócił tyłem i zajął się sobą, dyskretnie chowa jąc prezerwatywę do foliowego opakowania. Słodkie, pomyślała, opuszczając spódnicę. Zauważyła, że jest strasznie mokra. Będzie musiała iść do łazienki albo pojechać do domu i wziąć prysznic, a potem jeszcze gdzieś wyjść. Nagle zdała sobie sprawę, że jest zmęczona, więc może powinna wrócić do domu i tam zostać. Oho, zdaje się, że już nie ta kondycja. Włożyła majtki, myśląc z niesmakiem, że praw dopodobnie przez resztę wieczoru będą mokre. Odwrócił się do niej. - No tak.... Czy mogę... czy dasz mi swój numer telefonu. Zaśmiała się, nagle czując się dużo, dużo lepiej. - Dlaczego by nie? Była pierwsza w nocy i od długiego siedzenia przy kom puterze Judith zaczęły boleć plecy, mimo ergonomicznego fotela. - Roger, naprawdę muszę już iść - wystukała na klawiatu rze. Roger: Zpiąca?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|