Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zatrzymaliśmy się, by ich posłuchać. Angielski mężczyzny miał akcent kogoś, kto wychował
się na Bliskim Wschodzie, ale uczył się w zachodniej Ameryce albo Anglii. A kiedy mówił
cały Nowy Jork jakby popadł w trans.
Nie było możliwości zaprzeczenia: to był głos króla.
-Jest tutaj - dopóki nie powiedziałam tego, nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo
miałam nadzieję na to, że wszystko okaże się jedynie fałszywym alarmem, który łatwo
naprawić - Liz, myślałam, że włamałaś się do Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego i
powiedziałaś im że jest potencjalne zagrożenie terrorystyczne przed ONZ w południe?
-Zrobiłam to! - odparła - Dałam im wystarczająco powodów, by zamknęli połowę miasta.
Nie wiem co się dzieje.
-Ja wiem.
Do tego momentu Preston był cicho. Był obserwatorem. Gościem. Wydawał się być niemal
zaskoczony, kiedy wszyscy obróciliśmy się w jego stronę:
-Znaczy, widzieliście kiedykolwiek polityka rezygnującego z mikrofonu? - zażartował
Preston, a potem wzruszył ramionami - Bo ja nie.
A ja wiedziałam, że ma rację.
-Spózniliśmy się - powiedziała Macey.
Siedziba Organizacji Narodów Zjednoczonych znajdowała się tuż za nami po drugiej
stronie szerokiej alei, która została zablokowana. Tłumy kłębiły się pomiędzy nami i długim
rzędem flag wszystkich uczestniczących w spotkaniu flag. Powiewały one na wietrze, stojąc
niczym stu strażników strzegących wejścia do budynku.
Ale ludzie na ulicy nie interesowali się górującą strukturą stali i szkła. Ich oczy były
skupione na małym trawiastym obszarze, który został ogrodzony, na mężczyznie i
mikrofonie wciśniętych na małą scenę.
-To były ciężkie chwile - powiedział mężczyzna - Ale pozostawała nadzieja. Był strach, ale
była również odwaga. Myślę o Kaspii, której chciałem dla mojego dziecka i moje serce
łamie się nad tym, że Amirah nigdy nie pozna widoku wschodów słońca nad naszym
morzem. Moja dusza krwawi na myśl, że żadne z naszych dzieci nigdy nie pozna Kaspii
niepowiązanej z tyranią i strachem.
Tłum wybuchnął gromkim aplauzem:
-Co wiemy? - spytałam.
-Amirah, księżniczka Kaspii - powiedziała Liz przez nasze jednostki komunikacji,
wyliczając wystarczająco faktów by pan Smith mógł być dumny; ale czas testów już miną.
Już nigdy więcej nie miałyśmy być klasyfikowane - Jest druga w kolejce do tronu.
-Nie, Liz - zaoponowała Bex - Już nie ma kolejki do tronu.
-Co wiemy na temat jej bezpieczeństwa? - zapytałam, tym razem bardziej szczegółowo.
-Musimy go stąd wydostać - powiedziała Macey.
-Zach, powiedz coś - odwróciłam się do chłopaka, który spędził więcej czasu z Joe'em
Solomonem niż którekolwiek z nas, a on nie czekał na więcej instrukcji.
-Od kiedy nie jest oficjalnym dostojnikiem nie będzie tu Secret Service. Będzie miał
prywatną ochronę i NYPD*.
-Dobrze. Macey, ty i Preston idzcie poznać szczegóły na temat policji i jego prywatnej
ochrony. Błagajcie, powołujcie się na kogoś - kłamcie jeżeli musicie - ale zmuście kogoś do
ściągnięcia go ze sceny.
-Jasne - powiedziała Macey. Chwyciła dłoń Prestona i razem ruszyli, przepychając się przez
tłum.
-Liz, wróć do bazy danych NYPD i ostrzeż wszystkie jednostki w okolicy, że możliwa jest
aktywność terrorystyczna. Jeżeli Bezpieczeństwo Wewnętrzne nie bierze tego na poważnie
to może chociaż NYPD wezmie. Zobaczmy czy możemy zakończyć to przedstawienie.
-Już - powiedziała Liz.
Wspomnieniami wróciłam do innego pogodnego dnia, gdy inny charyzmatyczny
mężczyzna stał za mikrofonem podczas gdy tłumy skandowały na jego cześć. W tamtych
czasach ojciec Macey startował na wiceprezydenta i wydawało nam się,że to na nią polował
Krąg Cavana. W tamtych czasach pan Solomon mówił nam o zakresie bezpieczeństwa -
wysokiej klasy, średniej klasy i niskiej klasy. Strefach A, B i C. Spojrzałam na horyzont.
-Co możemy zrobić ze snajperami? - spytałam, a Zach przeskanował linię nieba. Jasny
widok i lekki wiatr. Zach nie musiał wypowiedzieć słowa, zobaczyłam to w jego oczach. Nie
podobała mu się ta sytuacja.
Spojrzał na Bex, która potrząsnęła głową.
-Ten budynek stawia cię na środku trzech różnych linii pocisku. Czysty strzał z łatwą drogą
ucieczki. Więc... Nic - powiedziała - Nie możemy zrobić nic poza...
-Musimy go stamtąd wydostać - wpadłam jej w zdanie.
Na scenie król Najeeb nadal przemawiał, a ponura cisza ogarniała coraz większy obszar
tłumu z każdym słowem.
-Nie nienawidzę mężczyzn, którzy spalili statuy mojego ojca. Wybaczyłem gangowi, który
wyciągnął moją matkę z łóżka.
Pomyślałam o własnej matce. Gdzie spała? I czy nie obudzi się pewnej nocy na uczucie
zimnej lufy karabinu przyciśniętej do jej skroni?
Limuzyna i dwa policyjne radiowozy NYPD przepychały się dookoła tłumu w kierunku
małego terenu za sceną. Poczułam nutkę nadziei, że może to zadziałało - że on ucieknie.'
Razem zaczęliśmy przepychać się przez tłum, próbując utorować sobie drogę do sceny i
mężczyzny znajdującego się na niej, który nadal przemawiał. Jeżeli król Najeeb zdawał
sobie sprawę z zagrożenia w jakim się znajdował to tego nie okazywał.
-Dom, który kocham zniknął, ale nie żałuję tego. Zamiast tego modlę się o obietnicę
nowego dnia, nowej ery, nowego początku, kiedy pokój i miłość będą lśniły nad wszystkimi
dziećmi Kaspii. Modlę się o dom. Modlę się o Kaspię. Modlę się o przyszłość.
Oklaski wypełniły ulice, poparte przez śpiewy i płacz. Król Najeeb odsunął się od
mikrofonu i pomachał triumfalnie do tłumu. Poczułam, że moje serce znów zaczyna bić,
wiedząc, że już skończył przemawiać. Miał się dobrze. Ale nie był bezpieczny i my wszyscy
zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Czekałam aż opuści scenę, czekałam na jego ochroniarzy
podążających za nim do czekającego samochodu; ale król odepchnął strażników na bok.
-Jest człowiekiem z ludu - powiedziałam, cytując artykuł do którego przeczytania zmusił
nas kiedyś pan Solomon, który był o monarchach świata, żyjących na wygnaniu. Były król
przedłożył mieszkanie nad pałac, poruszanie się metrem nad limuzyny. I, w miarę
możliwości, lubił spacerować po miejscach w które się udał.
Cichy, spokojny śpiew tłumu zmieniał się, przekształcając się z piosenki w ryk, kiedy ludzie
rozsuwali się, a król zszedł ze sceny, jakby zamierzał uścisnąć rękę każdej zgromadzonej
osoby.
-Nie! - krzyknęłam - On musi stąd iść. Zmuście go, żeby poszedł - nie krzyczałam do nikogo
konkretnego. Mój płacz zgubił się w tłumie.
Byli tam strażnicy w ciemnych garniturach mówiący mu coś do ucha, ale krój Najeel nie
wydawał się zauważać ich ani zwracać na nich uwagi. Zciskał dłonie swojego ludu.
Błogosławił dzieci i machał do mas jak powracający, zwycięski bohater.
Szedł bez obawy lub strachu w środek obszaru objętego Perymetrem Bezpieczeństwa B -
obszaru najbardziej zagrożonego bronią krótkiego zasięgu i materiałami wybuchowymi o
dużej mocy.
Czy to była myśl, która mnie powstrzymała? Nie wiem. Może moja podświadomość
zobaczyła małą, opuszczoną paczuszkę zanim reszta mnie mogłaby przetworzyć co miałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript