Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zapomniała o nim, sporządzając testament.
- Ludzie zawsze wierzą w to, w co chcą wierzyć, Mal
lory - sucho skonkludował Jack. - George obnosił się z li
stem adwokata w tej sprawie, pokazywał wszystkim, ale
mu nie wierzono.
- A więc znasz całą historię? - spytała.
- Część. Ale ty nie skończyłaś swojej opowieści. 1 nie
powiedziałaś, dlaczego sądzisz, że pieniądze są ukryte
gdzieś w górach.
scandalous
Czy ja nie wypiłam za dużo wina. pomyślała. Kręciło
się jej trochę w głowie. I było jej tak jakoś lekko. Wcale
przyjemnie. Uśmiechnęła się do Jacka i pochyliła nad sto
łem, podpierając się łokciami.
- Mam pamiętnik George'a Early'ego - obwieściła
konfidencjonalnie.
Jack był tak zaskoczony, że wypuścił z ręki podnoszoną
właśnie butelkę, która z łoskotem upadła, ale nie przewró
ciła się i na szczęście nie zbiła.
- Pamiętnik George'a Early'ego? Własnoręcznie przez
niego pisany?
Skinęła głową.
- Gdzie to wygrzebałaś?
Mallory zachichotała. Tak, wypiła zbyt wiele, przecież
w zasadzie nigdy nie chichocze. Jack tak uważnie słucha.
Umie słuchać. Dobrze jest mu się zwierzać. Szumiało jej
w głowie.
- Kochany Charles był uznanym autorytetem historii Ari
zony. No i nadal jest. Często otrzymuje stare dokumenty
w celu potwierdzenia ich autentyczności. Ale czasami otrzy
muje tak po prostu. Ten dziennik George'a był w pudle do
kumentów przysłanych przez wykonawcę testamentu starej
damy, która umarła w wieku lat stu trzech. W powiecie Gra
ham. I to pudło zostawił jej ojciec, który był szeryfem, kiedy
George wyruszał w pościg za Jude'em Bluestone'em.
Jack wpatrywał się w Mallory wzrokiem wyrażającym
zarówno absolutne zdumienie, jak i pełną nadziei cieka
wość.
- Niech mnie piorun! 1 tam był ten pamiętnik?
Mallory przechyliła głowę i przypatrywała się cieka
wie Jackowi. Miło jest mieć wdzięcznego słuchacza, ale...
Właśnie! Dlaczego Jack jest taki zaintrygowany i podnie
cony tą informacją?
scandalous
Przez długi czas siedział bez ruchu, głęboko zamyślony,
tak mocno zaciskając palce na nieszczęsnej butelce, że aż
mu zbielały ich końce.
- No i jak ten pamiętnik trafił w twoje ręce? - spytał
w końcu.
- Charles nie mógł potwierdzić jego autentyczności
gdyż nie zgadzały się pewne daty. Powiedział mi nawet, że
to fałszerstwo, gdyż wymienione daty nie pasowały do dni,
kiedy George rzekomo poszukiwał Jude'a. Ponieważ oka
zało się, że nie ma żadnych spadkobierców i pudła ze sta
rymi papierzyskami nikt nic chciał, mogłam sobie wziąć
ten pamiętnik.
- Skoro Charles powiedział, że jest fałszywy, to dlacze
go jesteś przeciwnego zdania?
Uwaga, Mallory, pomyślała. Zbliża się krytyczna faza,
która grozi ci utratą wiarygodności. Co prawda Jack nie
jest takim pedantem, jak Charles, i nie będzie się nadto
czepiał. Z drugiej strony może ci roześmiać się w nos.
- Czuję, że jest autentyczny - odparła.
Nie roześmiał się, ale z niedowierzaniem zapytał:
- Czujesz? Po prostu czujesz?
- Nie żądaj ode mnie więcej. - Machnęła parę razy
dłonią, jakby odpędzała dym z papierosa lub potencjalne
obiekcje. - Jestem absolutnie przekonana o jego autenty
czności. Dlatego zamierzam udać się w góry na poszuki
wanie kryjówki. Kiedy tylko będę mogła zostawić Sammi
na kilka dni...
- Pójdziesz w góry, opierając się wyłącznie na przeczu
ciu? - Spoglądał sceptycznie.
- Tak!
- Bardzo impulsywne działanie. A ty nie wyglądasz na
impulsywną kobietę.
- W zasadzie nigdy nie działam impulsywnie. Z drugiej
scandalous
strony wierzę w moje szczęście. Ograłam cię przecież
w pokera.
- Szczęście w pokerze i szansa znalezienia w tych gó
rach skarbu sprzed stu lat. to dwie różne rzeczy. Nie ma
gwarancji, że szczęście ci dopisze.
- Nie ma też pewności, że nie dopisze.
- Znasz przynajmniej góry Chiricahua?
- Właściwie to nie... - Tej części planu jeszcze nie
dopracowała. - Mam zamiar wynająć przewodnika.
- Niemądry pomysł. Dowie się jeden, po co idziesz
w góry, a ruszy twoim śladem cała gromada.
- I myślisz, że kiedy coś bym znalazła, to ktoś trzepnie
mnie w głowę i wszystko zabierze?
- Należy z tym się liczyć. Masz mapę gór?
- George wszystko dokładnie opisał. Jak szedł, dokąd,
podaje kierunki i odległości, punkty orientacyjne...
- No i masz tam krzyżyk, który powiada;  Kop tutaj!".
- Na samym końcu drogi trochę się gubi... - Mallory
odepchnęła kubek z kawą, podciągnęła rękawy swetra do
łokci i zaczęła bębnić palcami po blacie stołu. Nadal kręciło
się jej ciut w głowie, ale jasno dochodziło do niej każde słowo
Jacka. 1 z tych ostatnich słów wynikało, że Jack zaczyna
mówić tak jak Charles. - Jeszcze wszystkiego do końca nie
przemyślałam. I tak naprawdę to nie wiem, co zrobię, kiedy
wreszcie dojdę do końca opisanej przez George'a drogi.
- Przecież od samego początku widać, że to jest nie do
ugryzienia...
- Myślisz, że mi się nie uda?
Zaskoczony jej agresywnym tonem podniósł dłoń.
- Hola, hola! Tego nie powiedziałem. Natomiast uwa
żam, że powinnaś mieć przewodnika, który...
- Cześć, Jack, witam, panno Earp...! - powitał ich tu
balny męski głos.
scandalous
Byli tak pogrążeni w rozmowie, że nie zauważyli stoją
cego nad nimi mężczyzny. Mallory rozpoznała Dana Wil-
kersa, czwartego gracza w pokera owego wieczoru, kiedy
poszukiwała Jacka. Stojącą wraz z nim kobietę Wilkers
przedstawił jako swoją żonę, Susan.
Jack się zerwał i szarmancko podsunął Susan własne
krzesło, dostawiając dwa dodatkowe od sąsiedniego stoli
ka, od którego przed chwilą odeszli już prawie ostami
w lokalu goście. Po zamówieniu kawy dla przyjaciół Jack
wdał się z nimi w rozmowę na lokalne tematy. Sprawa
skarbu Bluestone'a została chwilowo zapomniana.
Jednakże Mallory, jednym uchem przysłuchując się roz
mowie, tkwiła w poprzednim temacie. Chyba już nic wię
cej nie powinna Jackowi mówić. Nie dlatego, że nie miała
do niego zaufania. Miała, i to coraz więcej, ale raził ją
nieco paternalistyczny, pouczający ton, jakże przypomina
jący jej Charlesa. Po latach nauk Charlesa nie mogła już
tego wytrzymać. Jej lęki przed pouczaniem były smutną
spuścizną małżeństwa. I teraz, kiedy ktoś, na kim jej zale
ży, ironizuje i wyśmiewa jej opinie... Ktoś, na kim jej
zależy?!
Chyba po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że zależy jej
na Jacku. Patrzyła teraz na niego pogrążonego w rozmo
wie, do której wciągał wszystkich, tamtych dwoje i ją. Nie
było wątpliwości, że jest troskliwym przyjacielem i do
brym gawędziarzem.
Dan okazał się znawcą lokalnej historii i uwielbiał opo
wieści dotyczące osób zaginionych i nie rozwiązanych za
gadek. Ani Jack, ani Mallory nie wymienili Kłamliwego
Jude'a, bo po co było budzić czyjeś podejrzenia. W miarę
upływu czasu Mallory coraz bardziej dochodziła do wnio
sku, że Jack jest naprawdę czarującym kompanem. Nie
wyobrażała sobie Charlesa w podobnej roli przy restaura-
scandalous
cyjnym stoliku. Teraz, kiedy całkowicie włączyła się
w rozmowę, porzucając osobiste rozmyślania, odczuła
wielką ulgę, stwierdziwszy, że jest partnerem akceptowa
nym przez pozostałych na równych prawach.
Wyszli razem wszyscy czworo i pożegnali się na chod [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript