[ Pobierz całość w formacie PDF ]
konkurencjÄ™ - sÅ‚owem, literatura fachowa i doksztaÅ‚t - wszystko sfinansowane przez DyrekcjÄ™ Metra. Wszyscy podró\ni widzieli, sÅ‚yszeli albo oglÄ…dali w telewizji sceny mro\Ä…ce krew w \yÅ‚ach, a ja od roku 1985 regularnie korzystam z meksykaÅ„skiego metra i zdarzyÅ‚ mi siÄ™ tylko jeden niegrozny incydent. A przecie\ stanowiÄ™ grupÄ™ najwiÄ™kszego ryzyka. Ze wzglÄ™du na wyglÄ…d. BiaÅ‚y czÅ‚owiek, czyli gringo, jest w metrze widoczny ze znacznej odlegÅ‚oÅ›ci - zdradza go przede wszystkim wzrost. (Populacja Meksykanów siÄ™ga przeciÄ™tnemu biaÅ‚emu najwy\ej do ramion, wiÄ™c w ka\dym miejscu, w autobusie, w biurze, na ulicy gringo wystaje ponad tÅ‚um jak Azja na palu.) Na dodatek biaÅ‚y odstaje od otoczenia ze wzglÄ™du na ró\nice stroju, karnacji, rysów twarzy, koloru oczu i wÅ‚osów (nikt w Europie nie ma wÅ‚osów tak granatowych, gÄ™stych, tÅ‚ustych i obfitujÄ…cych we florÄ™ i faunÄ™ jak przeciÄ™tny Meksykanin). Gringo siÄ™ nie schowa i kropka. W metrze widać go z odlegÅ‚oÅ›ci wielu metrów. PrzyciÄ…ga niestety nie tylko wzrok panien na wydaniu szukajÄ…cych frajerów z posagiem i zagranicznym obywatelstwem. PrzyciÄ…ga tak\e sprawne rÄ™ce opryszków czy- hajÄ…cych na zasobność jego portfela i ewentualnie zagraniczny paszport. (PodobieÅ„stwo miÄ™dzy pannami na wydaniu a opryszkami jest bardzo powierzchowne - otó\ bandyci i kieszonkowcy sÄ…, paradoksalnie, du\o bardziej uczciwi od panien, bo nie próbujÄ… nas oszukiwać, \e to co robiÄ… jest efektem miÅ‚oÅ›ci do nas, a nie miÅ‚oÅ›ci wÅ‚asnej.) Przez wiele lat podró\owaÅ‚em metrem zupeÅ‚nie bezpiecznie. Wyró\niaÅ‚em siÄ™ z tÅ‚umu i przyciÄ…gaÅ‚em wzrok, ale byÅ‚o we mnie chyba coÅ› takiego, co mówiÅ‚o potencjalnym grabie\com: nie warto - golec. ZostaÅ‚em napadniÄ™ty jeden jedyny raz. Wszystko zaczęło siÄ™ klasycznie. Niepozornie wyglÄ…dajÄ…cy czÅ‚owieczek ze zÅ‚otym wizerunkiem Ojca ZwiÄ™tego na szyi przystawiÅ‚ mi do brzucha nó\ myÅ›liwski (doskonaÅ‚y do wybebeszania flaków) i powiedziaÅ‚ caÅ‚kiem gÅ‚oÅ›no i spokojnie: - No, gringo, wyskakuj z portfela, bo ciÄ™ kujnÄ™. PopatrzyÅ‚em na niego zaskoczony, oczywiÅ›cie z góry (siÄ™gaÅ‚ mi lekko powy\ej Å‚okcia) i chciaÅ‚em parsknąć Å›miechem, wydawaÅ‚o mi siÄ™, \e to \arty. Robić napad w wagonie peÅ‚nym ludzi, bez \adnej mo\liwoÅ›ci ucieczki - po pierwsze pociÄ…g jest w peÅ‚nym biegu, a po drugie, nawet gdyby staÅ‚ na stacji z otwartymi drzwiami, nie byÅ‚oby jak uciekać ze wzglÄ™du na potworny Å›cisk wywoÅ‚any godzinÄ… szczytu i lokalnym brakiem umiaru w rozmna\aniu. - Paradne - pomyÅ›laÅ‚em. W tym momencie nó\ myÅ›liwski lekko ale stanowczo przypomniaÅ‚ do czego jest zdolny. RozejrzaÅ‚em siÄ™ dookoÅ‚a w poszukiwaniu sojuszników wÅ›ród współpasa\erów. ZupeÅ‚nie bez sensu - wszÄ™dzie znajdowaÅ‚em jedynie plecy osób bardzo zaabsorbowanych ró\nymi czynnoÅ›ciami. Ci, którzy mogli wziÄ™li siÄ™ za skupione czytanie wszystkiego co popadnie. CaÅ‚y wagon studiowaÅ‚, zgłębiaÅ‚ i pochÅ‚aniaÅ‚ ka\dy dostÄ™pny kawaÅ‚ek zadrukowanej powierzchni. PojawiÅ‚o siÄ™ te\ grono osób podziwiajÄ…cych z wypiekami na twarzy krajobraz za oknem. (W metrze! 20 metrów pod ziemiÄ…!!!). Kilku desperatów stojÄ…cych zbyt daleko od okien a tak\e od Å›cian z ogÅ‚oszeniami zaczęło nagle z zapaÅ‚em dyskutować miÄ™dzy sobÄ… o dupie Maryni. WyglÄ…dali jak starzy znajomi, choć daÅ‚bym gÅ‚owÄ™, \e jeszcze 30 sekund wczeÅ›niej byli sobie zupeÅ‚nie obcy. ZaobserwowaÅ‚em jeszcze coÅ› - dookoÅ‚a mnie i mojego napastnika zrobiÅ‚ siÄ™ luz!!! Chyba jakieÅ› czary. CaÅ‚e dwa metry kwadratowe wolnej powierzchni w wagonie, do którego na poprzedniej stacji nie udaÅ‚oby siÄ™ wepchnąć szpilki. Cud. Najwyrazniej metro dziaÅ‚a na niektórych wyszczuplajÄ…co. To, \e kilkusetosobowy tÅ‚um z bezwzglÄ™dnym okrucieÅ„stwem ignorowaÅ‚ mojÄ… sytuacjÄ™ daje siÄ™ bardzo prosto wytÅ‚umaczyć: Ludzie naczytali siÄ™ historii o napadach (dziÄ™ki zapobiegliwoÅ›ci Dyrekcji Metra mogli je znalezć wszÄ™dzie) i teraz nikt nie chciaÅ‚ ryzykować, \e tak\e zostanie dziabniÄ™ty, jeÅ›li tylko stanie w mojej obronie. Krótko mówiÄ…c byÅ‚em sam na sam z konusem o dÅ‚ugim no\u. - Nie rozumiesz co siÄ™ do ciebie mówi, gringo? Portfel albo flaki! - NaciskaÅ‚ na mnie coraz bardziej sÅ‚owem i narzÄ™dziem pracy. PomyÅ›laÅ‚em, \e nie mam wyjÅ›cia, \e bez pieniÄ™dzy jakoÅ› dam sobie radÄ™, ale bez flaków w \ywocie mój los byÅ‚by marny, a \ywot krótki. Kiszki skrÄ™ciÅ‚y mi siÄ™ ze strachu, kiedy sprawnym ruchem rzeznika przeciÄ…Å‚ mi koszulÄ™ i zadrasnÄ…Å‚ skórÄ™ w okolicy piÄ…tego \ebra. PoczuÅ‚em, \e mi lepko i mokro od krwi. Niby nic wielkiego - ot maÅ‚e draÅ›niÄ™cie, ale jak potÄ™\nie dziaÅ‚a na wyobrazniÄ™. Wyraznie zdawaÅ‚ sobie z tego sprawÄ™. Ju\ mnie miaÅ‚ w garÅ›ci, skubany. ZaczÄ…Å‚em nawet siÄ™gać do majtek, gdzie zawsze noszÄ™ trochÄ™ grosza na czarnÄ… godzinÄ™. Jednak w ostatniej minucie przyszÅ‚o olÅ›nienie. Nagle w mojej gÅ‚owie rozlegÅ‚ siÄ™ mocny gÅ‚os nakazujÄ…cy natychmiastowe zabranie rÄ…k z okolic rozporka i pozostawienie pieniÄ™dzy tam, gdzie byÅ‚y zaszyte. NastÄ™pnie gÅ‚os za\yczyÅ‚ sobie, bym wypowiedziaÅ‚ pewnÄ… sekwencjÄ™ sÅ‚ownÄ…. Nie miaÅ‚em pojÄ™cia co ona oznacza. Do dziÅ› zresztÄ… poznaÅ‚em znaczenie tylko niektórych wyrazów - nie ma ich w wiÄ™kszoÅ›ci sÅ‚owników, a \aden z moich znajomych Meksykanów nie ma dość Å›miaÅ‚oÅ›ci \eby mi dokÅ‚adnie wytÅ‚umaczyć co wtedy mówiÅ‚em. ByÅ‚a to jednak bez wÄ…tpienia najbardziej wulgarna wiÄ…zanka, jakÄ… kiedykolwiek wypowiedziano w jÄ™zyku Gervantesa. - Vete cabrón! No me sale de los cojones verte mas por aqui. Vete chingar a su madre. Pendejo flojo y roto! Coño! Hijo deputa! Mierda de maricon!... (ByÅ‚o tego trochÄ™ wiÄ™cej, ale nie mam zamiaru ryzykować zatrzymania tej ksiÄ…\ki ze wzglÄ™du na niecenzuralny jÄ™zyk. I tak gwarantujÄ™, \e wydeklamowanie jedynie tego, co tu napisano zapewni PaÅ„stwu peÅ‚niÄ™ podziwu i szacunku w ka\dej knajpie portowej od PrzylÄ…dka Horn po Rio Bravo.) CaÅ‚y tekst, zÅ‚o\ony dokÅ‚adnie z 44 słów, wypowiedziaÅ‚em jednym tchem, gÅ‚oÅ›no i wyraznie. (Nawet trochÄ™ za gÅ‚oÅ›no... (PrawdÄ™ rzekÅ‚szy koÅ„cówkÄ™ wykrzyczaÅ‚em na caÅ‚y wagon. (Ze strachu.))) Napastnik pobladÅ‚. NastÄ™pnie odrobinÄ™ cofnÄ…Å‚ no\ysko. SpodziewaÅ‚em siÄ™, \e bierze zamach, by głębiej dzgnąć. ZmartwiaÅ‚em. Nó\ zostaÅ‚ jednak bardzo sprawnym ruchem ukryty w rÄ™kawie, a bandyta chwyciÅ‚ mnie oburÄ…cz za policzki. PomyÅ›laÅ‚em wtedy, \e zdecydowaÅ‚ siÄ™ rozwalić mi gÅ‚owÄ™ wÅ‚asnym czoÅ‚em albo trzasnąć niÄ… o kolano. Ku mojemu zaskoczeniu uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko pokazujÄ…c wszystkie sześć zÄ™bów w kolorze wskazujÄ…cym na uzale\nienie od nikotyny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|