[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nad ziemią, nie potrafię ich ominąć. Stali przez jakiś czas zamyśleni. Czy zostaną mimo wszystko zatrzymani? I to teraz, kiedy są ju\ tak blisko! I tak musimy zaczekać na Joriego przypomniał Ram. Dzieli nas od domu Staro wiele dni drogi, będziemy chyba długo czekać zauwa\yła Indra. Gondola porusza się co najmniej pięć razy szybciej ni\ Juggernauty. I nie trzeba zwracać uwagi na trudne warunki terenowe. Jori będzie tu lada moment. Co wy na to, duchy? Potraficie zbli\yć się do pnia? Tak \eby nie zetknąć się ze złem, chciałaś zapytać? rzekł Cień cierpko. W ka\dym razie nam kolce ró\ nic nie zrobią. Ale \aden z was nie mo\e zabrać farangila zauwa\yła Indra. Właśnie się nad tym zastanawiam powiedział Dolg. A mo\e Shira? Drobna przedstawicielka Samojedów patrzyła na niego, wytrzeszczając oczy. Myślisz? Spróbujmy! Ponownie wyjął szlachetny kamień, wszyscy obecni usunęli się na bok. Dolg z miłością trzymał klejnot i coś do niego szeptał. Kamień \arzył się ciepłym blaskiem. Syn Czarnoksię\nika odetchnął spokojnie i podał go Shirze. Zobacz! Akceptuje cię! No wiecie szepnął Marco z podziwem. Nawet ja nie dostąpiłem tego zaszczytu. Moje uszanowanie, Shira! Przelotny uśmiech rozjaśnił jej twarz, ujęła kamień z czcią i wolno poszła ku zwieszającym się nisko gałęziom. Czarne jak noc ró\e poruszały się nad jej głową, nie zdołały jej jednak dotknąć. Shira zniknęła patrzącym z oczu, pochłonęła ją ciemność. I tylko czerwonawa poświata wskazywała, gdzie się znajduje. Ale przecie\ to drzewo zawali się na nią wyszeptał Oko Nocy zmartwiony. I jak po wszystkim usuniemy tyle gałęzi? Nikt nie potrafił odpowiedzieć na jego wątpliwości.! W napięciu obserwowali, co się dzieje. Nagle w górę strzelił rozpalony, czerwony blask. Do patrzących dotarły jakieś trzaski, jakby ktoś protestował, ziemia pod ich stopami dr\ała, wielkie drzewo zgięło się z potę\nym łoskotem, gałęzie trzęsły się, w końcu wszystko runęło, padło na ziemię, zwiędnięte i martwe. Z plątaniny gałęzi wyłoniła się Shira, zdrowa i cała, z przygaszonym farangilem w dłoni. To potę\ny kamień, Dolgu oznajmiła z szacunkiem. Dolg w zdumieniu przyglądał się dziełu farangila i Shiry. Chyba nie tylko farangil jest taki potę\ny rzekł z wolna. Widać, \e byłaś ju\ kiedyś u zródeł jasnej wody, Shiro! Spójrz! Nic nie zostało z tego ogromnego drzewa! Tak było naprawdę. Kolosy mogły przez nic nie zatrzymywane wjechać do wnętrza góry. Kiedy światło reflektorów padło na skałę, zobaczyli, \e ciemne wejście do groty się otwiera, mo\e nie zapraszająco, ale jednak. Musimy poczekać na Joriego powiedział Marco. Oczywiście zgodził się Faron. A tymczasem wejdzmy na pokład J1. Myślicie, \e nie wyrosną nam nowe drzewa? zapytała Indra. Skoro drzewo matka przestało istnieć, to chyba nie uspokoił ją Dolg. Mam raczej nadzieję, \e całe to ró\ane morze w dolinie wkrótce zwiędnie i przestanie istnieć. Byłoby cudownie rozmarzyła się Indra. Jori rzeczywiście wrócił bardzo prędko. Wszystko poszło dobrze, Staro i Bella zostali \yczliwie przyjęci w rybackiej wiosce. Ojciec przyjmował mnóstwo komplementów z powodu swego nowego wyglądu. Twarz te\ się podobała współplemieńcom, chocia\ ją Marco poprawiał w wielkim pośpiechu. Po zasłu\onym odpoczynku ekspedycja była gotowa wejść do groty. Wozy przejechały po martwym, kompletnie pozbawionym jakiejkolwiek siły drzewie. Zastanawiam się, co na to powiedzą ci, tam, w Górach Czarnych zachichotał Jori. Tich uśmiechał się tylko pod nosem. Wejście do groty znajdowało się trochę ponad ziemią, ale nie na tyle, by pojazdy nie mogły pokonać ró\nicy poziomów. Jak zwykle przodem szedł J2, a J1 posuwał się za nim. Nie ujechali daleko, kiedy z J2 odezwała się syrena alarmowa i J1 gwałtownie zahamował. Wkrótce odkryli, co się stało. Rozległy się krzyki przera\enia. Och, nie powtarzał Ram ze zgrozą. Wpadliśmy w ró\aną pułapkę tak, jak się obawiałaś, Indro. Jak my się stąd wydostaniemy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|