[ Pobierz całość w formacie PDF ]
złudzenie zrodzone z pragnienia. Odwrócił się i czar prysł. – Muszę wyjść – wymamrotał. – Mam coś do zrobienia. Nie martw się o mnie. – Zamknął pudełeczko, odwrócił się do drzwi i uciekł. 76 ROZDZIAŁ ÓSMY Marcy stała jak wmurowana, wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą był Lance. W głowie wciąż jej szumiało, a ciało płonęło pragnieniem. Co się stało? Przycisnęła dłońmi piersi, czując chłodną pustkę osamotnienia wywołanego jego odejściem. Już dwa razy byli o krok od spełnienia jej najgorętszego pragnienia. Dwa razy Lance odepchnął ją, pozostawiając stęsknioną jego dotyku i gorących pocałunków. Tym razem naprawdę poczuła w powietrzu baśniową magię, która wciąż jeszcze pulsowała wokół niej. Z całych sił próbowała się opanować. Przez otaczającą ją purpurową mgiełkę przeniknął nagle płacz dziecka. Angie potrzebowała mamy tak mocno, jak ona Lance'a. Co ma zrobić, żeby go przy sobie zatrzymać? Była pewna, że on pragnie jej równie mocno, jak ona jego. Może więc powinna przejąć inicjatywę? Przeczesując palcami gęste, niesforne włosy, zastanawiała się, co robić. Musi mu dać do zrozumienia, że niczego od niego nie oczekuje. Rzeczywiście, wiązanie się na stałe było ostatnią rzeczą, jakiej mogła sobie życzyć. Po jej wyjeździe Lance będzie mógł wracać do Montany i budować swój dom. Ale zanim się rozstaną, bezwzględnie powinni sprawdzić, dokąd ich zaprowadzi ten tak silny wzajemny pociąg. 77 Zmieniła małej pieluszkę, zabrała ją do kuchni i posadziła w wysokim krzesełku, które Lance przyniósł ze strychu. – Chyba powinnam zrobić się na bóstwo, jak myślisz, córeczko? Mała przyglądała się, jak Marcy nalewa mleka i otwiera słoiczek przecieru. – Wiem, że mu się podobam, więc to żaden problem – powiedziała dziecku. – Założę się, że podobnie jak twój tata, nie potrafi traktować matki jak kobiety. Marcy usiadła przy stole, mała zaczęła gaworzyć. Z zapałem opowiadała coś w tylko sobie zrozumiałym języku, a Marcy karmiła ją, nucąc. – Nie chodzi o ciebie kochanie. On cię lubi. Widziałam, jak ci się przyglądał, kiedy nie widział, że go obserwuję. Patrzy na ciebie z prawdziwą czułością. Dziewczynka uśmiechnęła się i jedzenie pociekło jej po brodzie. – Kiedy mi się przygląda, ma w oczach jakąś dzikość i wydaje się trochę niebezpieczny. – Marcy zadrżała na wspomnienie dotyku Lance'a. – Chodź, kochanie, udekorujemy świątecznie kuchnię i pokój. A potem spróbuję zrobić się na bóstwo, żeby następnym razem już się nie wycofał. Zgoda? Angie gaworzyła i bujała się w swoim krzesełku. Marcy uznała to za zgodę na wszystkie swoje plany. Dała dziecku mleko, a potem wymyła jej buzię i rączki i pozwoliła się bawić na kuchennej podłodze. Obie miały zamiar przyjemnie spędzić czas. 78 Marcy nie robiła dekoracji świątecznych, odkąd była dzieckiem. Zagniotła z ciasta bałwanki, Mikołaja i renifery i przybrała je kolorową posypką znalezioną w spiżarni Vicky. Potem wyjęła rolkę folii aluminiowej, pogrzebała w zakamarkach pamięci i przypomniała sobie, jakie dekoracyjne ornamenty potrafiła z niej wyczarować jej mama. Błyszczące gwiazdki, kule, śniegowe płatki, a nawet aniołka. Kiedy Marcy skończyła pracę, kuchnia i duży pokój były zawieszone ręcznie wykonanymi dekoracjami. Znalazła też kilka świec i pięknie przybrała stół. W domu pachniało wanilią i cynamonem, było w nim ciepło i przytulnie, właśnie tak jak powinno być w prawdziwe święta. Miała nadzieję, że to, co przygotowała, spodoba się Lance'owi. Nie było go już od kilku godzin. Niestety, nie mogła go zobaczyć przez zawiane śniegiem okna. – Chyba na strychu jest jakieś okno – mruknęła do wiercącej się w jej ramionach córeczki. – Chodźmy sprawdzić. Weszły na strych. Duży pokój był ładnie wykończony, miał drewnianą podłogę i okno mansardowe. Marcy skierowała się do okna, omijając stos bardzo porządnie poustawianych i opisanych kartonów. Ustawienie mebli sugerowało, że dzieci wykorzystują ten pokój do zabawy. Z Angie na ręku podeszła do północnego okna. Teren był płaski, pokryty po horyzont niebieskawym, zlodowaciałym śniegiem. Gdzieniegdzie widać było zarysy iglaków na wpół pogrążonych w 79 śnieżnej bieli. Na widok zwieszających się z dachu sopli pomyślała o dekoracji świątecznej na zewnątrz. Było późne popołudnie i różowofioletowe refleksy zachodzącego słońca malowniczo odbijały się w przejrzystych soplach. Świat na zewnątrz wyglądał baśniowo. Zauważyła ślady prowadzące poza zasięg jej wzroku. Oddalały się, ale nie wracały. Lance powiedział, żeby się nie martwiła. Spróbowała więc zająć myśli czymś innym.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|