[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niego na sofie. - Halo? - O? Cześd, Quentin - rozległ się w słuchawce nieco zdziwiony głos. - Coś nie w porządku, siostrzyczko? - spytał Quentin. - To ciągle jeszcze mój dom. - Oczywiście, Quent. I nie wygłupiaj się. Wcale się nie dziwię, tylko myślałam, że Lizzie odbierze telefon. Przyzwyczaiłam się już, że zawsze mogę ją złapad pod tym numerem. Quentin położył nogi na niskim stoliku. Nareszcie nadszedł dzieo zapłaty! - Za wcześnie zadzwoniłaś. - O czym ty mówisz? Czy Liz jest u ciebie? Daj ją do telefonu, dobrze? - Mówię o tym, że nie złapałaś nas in flagranti. Jeszcze nie. - Popatrzył na zegarek. - Zadzwoo za godzinę. - Quentin! - %7łegnam cię, Ally. - Quentin, zaczekaj! - Daję ci pięd sekund. - No dobra, przejrzałeś mnie - westchnęła dramatycznie Allison. - I co mam teraz zrobid? Złożyd samokrytykę? Obiecuję, że już nigdy nie będę się wtrącad. - Nie składaj obietnic, których nie potrafisz dotrzymad. - Dobrze, już dobrze. Tylko pamiętaj, braciszku, jesteś teraz w domu sam z Liz. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz mojego zaufania. - W przeciwieostwie do rozpowszechnionych przekonao nie jestem zdeprawowanym bydlakiem - powiedział Quentin. - Podobno nawet istnieją kobiety, które mnie lubią. O ile dobrze pamiętam, używano takich słów, jak czarujący" i prawdziwy dżentelmen". Chociaż z drugiej strony, to mogą byd tylko złośliwe plotki. - Akurat ty nie powinieneś wierzyd plotkom! - roześmiała się Allison. - No, tak - zgodził się Quentin. - Masz rację. - Uważaj na Liz, bardzo cię proszę - powtórzyła Allison, po czym się rozłączyła. Quentin też odłożył słuchawkę, wstał i poszedł do kuchni po chipsy do piwa. Ironia losu, pomyślał. Siedzę w sobotni wieczór w domu przed telewizorem sam, nie licząc piwa i chipsów. Chyba rzeczywiście prowadzę nudny żywot. Nudniejszy nawet niż moje rodzeostwo i na pewno mniej ciekawy, niż się wydaje Elizabeth. Znów usiadł na kanapie i zabrał się do czytania raportu. A kiedy go przeczytał, postanowił przestudiowad raport tego samego menedżera, tyle że dotyczący ubiegłego miesiąca. %7łeby otrzymad pełny obraz, należało ułożyd zdarzenia w porządku chronologicznym. Niestety nie miał raportu w teczce. Widocznie zostawił go na biurku w swoim gabinecie. Stanął niepewnie w progu pokoju, który przez lata służył do pracy wyłącznie jemu. Blask lampy oświetlał blat biurka; reszta pokoju pozostawała w cieniu. Elizabeth coś czytała. Włosy upięła do góry, tylko kilka pasemek wysunęło się spod grzebienia, okalając jej bladą twarz. Okulary na nosie i zmarszczka na czole zdradzały, że jest bardzo skupiona. Wyglądała naprawdę ślicznie. Quentin poczuł ukłucie w sercu, a zaraz potem ogarnęła go dziwna czułośd. - Uważaj, bo zrobią ci się zmarszczki - ostrzegł żartobliwie. Wzdrygnęła się. - Przestraszyłeś mnie - powiedziała, spoglądając na niego znad lektury. - Przepraszam. - Quentin wszedł do pokoju. - Przyszedłem po raport. Gdzieś go tu posiałem. Liz przypomniała sobie o okularach i pospiesznie je zdjęła. Po raz pierwszy została przyłapana z okularami na nosie. - Nie zdejmuj okularów z mojego powodu - poprosił ubawiony jej reakcją Quentin. - No cóż, odkryłeś moją straszliwą tajemnicę - sięgnęła po etui. Przestał przewracad papiery na biurku i popatrzył na nią. - Właściwie to dobrze, że je zdjęłaś... Wiedziała, jak wygląda w okularach, i naprawdę nikt nie musiał jej o tym opowiadad. - ...ponieważ kobiety w okularach bardzo mnie pociągają. Spojrzała na niego zdumiona. - Widzę, że znów cię zaskoczyłem. Przypomniała sobie, co się zdarzyło, kiedy po raz pierwszy zobaczyła jego sypialnię, i krew napłynęła jej do twarzy. - Nareszcie. - Wyjął spomiędzy dokumentów kilka spiętych spinaczem kartek. Usiadł na fotelu nieopodal Elizabeth. - Nie zapytasz mnie, dlaczego? - Co dlaczego"? - Udawała, że zdejmuje nitkę z szortów. - Dlaczego pociągają mnie kobiety w okularach. - Pewnie masz po temu powody - powiedziała uprzejmie. - Podobno mężczyzni wcześnie się orientują, jaki typ kobiet najbardziej im odpowiada. Oparł dłonie na udach, pochylił się lekko. - Długo się nad tym zastanawiałem - mówił, nie spuszczając z niej wzroku - i doszedłem do wniosku, że najpewniej chodzi o to, że okulary świadczą o inteligencji. - Czy ja wiem... - A także w pewnym sensie prowokują mężczyznę do zdjęcia pierwszej warstwy, do sprawdzenia, co się pod nią kryje. Czy okularnica jest tylko skromną intelektualistką, czy może potrafi również byd namiętna? Oto cała tajemnica. - Rozumiem. - Zawsze lubiłem przesiadywad w bibliotece - uśmiechnął się. - Tyle tam zaczytanych okularnic... - Czułeś się jak lis w kurniku? - Właśnie - Quentin roześmiał się. - A te wszystkie kobiety, z którymi fotografują cię reporterzy? %7ładna z nich nie nosi okularów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|