[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mnie na tym właśnie polega prawdziwa odwaga. Tess skinęła tylko głową, zbyt wzruszona, by powiedzieć choć słowo. - I powtórz dokładnie to samo ode mnie - dodał Winn i uśmiechnął się widząc, że siostra już wybiega z pokoju, by z aparatu w sypialni porozmawiać z Alexem na osobności. Była akurat w drzwiach, kiedy telefon zadzwonił. Chwyciła słuchawkę i odezwała się bez zastanowienia: - Alex! - Mój adwokat miał rację. Coś jest między wami. Nogi ugięły się pod nią. To był Grant. Jego ostry ton sprawił, że poczuła się jak wypchnięta z samolotu w zimną, czarną próżnię. Nie była w stanie wydobyć głosu. - Nie wyobrażaj sobie, że to, co tam wyczytałaś w gazecie o doktorze Milhousie, cokolwiek zmieni. Oboje wiemy, że to był tylko tani chwyt. I tak nie potrafisz wychować Scotty'ego. Nie dostaniesz go nawet za wszystkie pieniądze twojego ojca. - Czy już zupełnie jesteś pozbawiony ludzkich uczuć? - spytała, nie potrafiąc się powstrzymać. - To dla ciebie nieważne, że postawiono mi błędną diagnozę i przez lata musiałam znosić piekło? 225 RS - Mówisz o piekle? W takim razie może porozmawiajmy o tym, co było zaraz po naszym ślubie. Od tego wszystko się zaczęło. Teraz za to zapłacisz. Będziesz musiała odejść i oddać mi Scotty'ego! - Grant najwyrazniej stracił panowanie nad sobą. - Pamiętaj, że ja nigdzie nie odchodzę, a już na pewno nie odejdę bez dziecka! Rzuciła słuchawkę i znów zaczęła się zastanawiać nad treścią artykułu. Tak bardzo chciała porozmawiać z Alexem, ale kiedy zadzwoniła do niego, odezwała się jedynie automatyczna sekretarka. Zostawiła wiadomość i z kolei zaczęła zastanawiać się nad tym, gdzie on teraz może być. Poznała dojmujące uczucie zazdrości. Dotąd była całkowicie zaprzątnięta swoimi problemami i nie przyszło jej do głowy, że Alex może mieć wolny wieczór, by umówić się z jakąś kobietą. Posiedziała jeszcze chwilę w pokoju, myśląc o doktorze Milhousie, o Grancie, ale przede wszystkim o tym, jak to się stało, że jest tak pochłonięta osobą Alexa. Chyba nie jest przy zdrowych zmysłach... - Tess? Wstała i podeszła do drzwi. - Tak, mamo? - Kochanie, masz gościa. 226 RS 14 Alex zatrzymał się u Sadie dłużej, niż początkowo zamierzał. Wychodząc zatelefonował do siebie, żeby odsłuchać nagranych na taśmie wiadomości i gdy usłyszał głos Tessy, bez zastanowienia pojechał w kierunku domu jej rodziców. Niedługo potem był na miejscu i przez chwilę raz jeszcze podziwiał piękną budowlę ze szkła i drewna, wtopioną w bajkowy pejzaż. Nigdy nie miał powodu, by tu przyjeżdżać i tym bardziej nie miał go teraz. Nawet tak zadziwiające i ważkie nowiny jak w przypadku doktora Milhouse'a nie tłumaczą wizyty w domu rodziców klientki, zwłaszcza o tak póznej porze. Jednak coś silniejszego niż rozwaga powstrzymywało go przed powrotem do domu. To coś właśnie schodziło po schodach, ubrane w granatowy, miękki dres, z włosami splecionymi w luzny warkocz. Kiedy go zobaczyła, stanęła zaskoczona. Gdyby byli sami, podbiegłby do niej i mocno ją pocałował. - Alex? Nie wiedziałam, że przyjdziesz. - Ja też nie. Boże, jednak nie należało tu przyjeżdżać. - Byłem poza domem i kiedy odsłuchałem taśmę, okazało się, że dzwoniłaś. Akurat tędy przejeżdżałem i nagle postanowiłem was odwiedzić. Pomyślałem, że przeczytaliście artykuł o doktorze Milhousie i pewnie dlatego dzwoniłaś. 227 RS Krótkie wahanie, zanim odpowiedziała twierdząco, przyprawiło go o dreszcz wzruszenia. Do diabła z całą tą sprawą. Do diabła z niewidzialną barierą, która przeszkadza im zachowywać się tak jak para normalnych ludzi. Przecież kochają się. Jej oczy kuszą go za każdym razem, kiedy na niego patrzy. Czuł się, jakby go ubrano w kaftan bezpieczeństwa i podejrzewał, że ona cierpi podobnie. Stanęła przy nim u stóp schodów, z ręką opartą na poręczy. - Ten artykuł o doktorze Milhousie jest po prostu cudem. Promieniowała od niej radość. Widocznie zapominała powoli o koszmarze terapii grupowej. Ale Medor nie pozwoli jej długo zaznać spokoju. - Tak. I ten cud nie mógł nastąpić w bardziej dogodnej chwili. - Czy to mi pomoże? Był zaledwie o krok od niej i zafascynowany przyglądał się jej twarzy. - Na pewno ci nie zaszkodzi. Roześmiała się, ale jej radość znikła równie szybko, jak się pojawiła. - Grant zadzwonił przed chwilą. Zarzucał mi, że ten artykuł to sprawka taty. Ostrzegł mnie, że to niczego nie zmieni i że wciąż nie nadaję się do tego, żeby wychowywać Scotty'ego. - Wcale mnie to nie zaskoczyło. Potrzeba dojrzałości, żeby w takiej chwili pohamować gniew. Alex pomyślał, że jeżeli Medor nie dostał jeszcze zawału, to
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|