[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wymamrotała Zada. Angel tylko skinęła głową. Tak bardzo by chciała, żeby to wszystko okazało się złym snem. Gdyby mogła pstryknąć palcami i Psycho znów by się poruszył, wstał i do niej podszedł... To był tylko żart... Chciałem zobaczyć, co zrobicie. Mister O czekał na nie. - Fałszywy trop - krótko powiedziała Zada. Nie pytał o nic więcej, tylko w milczeniu objął Angel ramieniem. Przytuliła się do niego i cichutko popłakiwała. Tak wrócili. Fryderyk, mimo szoku, którego doznał, był wystarczająco przytomny, żeby zawiadomić policję. Oczywiście anonimowo. Jeszcze dyskutowali we czwórkę, co powinni teraz zrobić, a już na ulicy zaparkował pierwszy radiowóz. - No to się zaczyna - powiedziała sarkastycznie Wilczyca. - Wyczuli już zapach trupa. Zresztą zdziwiłabym się, gdyby było inaczej. Zwiatło mocnych latarek ślizgało się po placu. Było tak silne, że zupełnie oślepiło Angel. Musiała zasłonić oczy ręką. Chwilę potem stali przed nimi dwaj umundurowani faceci. Najpierw zajęli się Psycho i stwierdzili zgon. Jeden z policjantów wyciągnął krótkofalówkę, a drugi zaczął przesłuchanie. Kto znalazł zwłoki. O której godzinie znaleziono zwłoki. Czy dotykali zwłok. Czy zmieniali - położenie zwłok. Czy znali denata. Jak długo znali denata. Czy wiedzieli, że denat jest uzależniony od narkotyków. Czy denat... Jak często denat... Drugi policjant skończył rozmawiać przez krótkofalówkę i przyszedł koledze z pomocą. Nazwisko denata. Nie przezwisko, prawdziwe nazwisko. Jak to uciekł? Przynajmniej adres. Musimy sprawdzić, czy figurował jako zaginiony. Po śmierci Psycho poświęcono mu tyle uwagi, ile nie dane mu było doświadczyć w ciągu całego życia. Angel huczało w głowie. Była w straszliwym stresie i takim napięciu, że nie mogła puścić ręki Mistera O. Jej palce się zakleszczyły. Na przemian było jej zimno i gorąco. Na pewno za chwilę pytania przestaną skupiać się na Psycho. Gliny zajmą się nimi wszystkimi, po kolei... Twarz Wilczycy była jak z kamienia. Odpowiadała bardzo powściągliwie, z jej ust nie padło ani jedno słowo więcej niż to konieczne. Jej rzeczowość brzmiała wręcz prowokacyjnie. Wszędzie w ciemności migotały niebieskie światła kogutów policyjnych. Przyjechała karetka pogotowia z lekarzem; Angel widziała błysk słuchawek lekarskich. Tak jakby szukał śladów życia. Na próżno. Stamtąd, gdzie teraz dotarł Psycho, nie mógł go ściągnąć na ziemię żaden lekarz. Do Angel dotarło, jak ważne były różne szczegóły - godzina, temperatura ciała, kiedy wystąpiła sztywność. Ktoś z ekipy zaczął robić zdjęcia i Angel miała ochotę zniszczyć mu aparat. W końcu sanitariusze przenieśli ciało Psycho na nosze, przykryli go i zabrali do samochodu. Cały plac wypełnił się policjantami. Angel nie wiedziała, skąd oni wszyscy się wzięli, miała wrażenie, że co minutę liczba ludzi w mundurach się podwaja. Za każdym razem, kiedy któryś znikał za barakiem, pojawiało się dwóch następnych. Angel zamrugała oczyma. - Robią tyle zamieszania, jakby zabarykadował się tu jakiś terrorysta - wycedziła Wilczyca. Mister O wyciągnął nerwowo papierosa. Zada przytuliła do siebie Losera, który zdezorientowany rozglądał się na wszystkie strony. Oczywiście na miejscu zdarzenia od razu pojawiła się prasa. Fotograf robił serię zdjęć: miejsce znalezienia zwłok, zwłoki na noszach, otoczenie, w którym znaleziono zwłoki... A potem Psycho przestał być głównym obiektem zainteresowania, a uwaga policji skierowała się na baraki. Szczególny problem stanowił dla nich fakt, że ktoś ośmielił się zamieszkać w miejscu, gdzie mieszkać nie wolno. Zostali pouczeni, że baraki i kontenery mieszkalne wprawdzie były tu odstawione, ale - jako wyeksploatowane - nie nadawały się do zamieszkania i nie zostały udostępnione nikomu, a więc przebywanie w nich jest nielegalne... Potem padły pytania o nazwiska, adresy, dowody tożsamości. Tej chwili Angel obawiała się najbardziej. Czuła się zapędzona w ślepy zaułek. Z perspektywą nadzoru kuratora i pełnego skruchy powrotu do rodziców. Przełknęła ślinę i spojrzała w stronę Wilczycy Na zarzuty policji dotyczące nielegalnego zamieszkiwania baraków Wilczyca odpowiadała, nie tracąc zimnej krwi: - A dlaczego nie wolno tu mieszkać? Czy to zabronione? W tym czasie plombowano kontenery. - Nie mogę sobie przypomnieć. Wyłamane zamki zostały sklasyfikowane jako zniszczenie mienia. - Proszę udowodnić, że ja to zrobiłam. Była notowana na policji za takie wykroczenia. Wilczyca wzruszyła ramionami. - Może mnie i znacie, ale ja tę znajomość mam gdzieś! Policjant zamknął notatnik. W celu sprawdzenia personaliów i weryfikacji zeznań uznali za konieczne przewiezienie Wilczycy na komendę. Podobnie zadecydowali o Zadzie, wobec której wysuwano podejrzenia, że trudni się nielegalnie prostytucją. Jedynie Mister O mógł się wylegitymować. Podał też adres kolegi, u którego był - jak twierdził - zameldowany. - Możecie tam zadzwonić i sprawdzić, nie ma problemu. Po prostu dzisiaj wieczorem całkiem przypadkowo tędy przechodziłem. Po tym fajnym festynie w mieście tak jakoś tu trafiłem.... To horror, że akurat obok ścieżki, którą szliśmy jakiś typ wykręcił taki numer. Policjant oddał Misterowi O dowód osobisty. - Pan jest pełnoletni. A to pana dziewczyna? Teraz przyszła kolej na Angel. - Tak. - Mister O objął ją ramieniem. Poczuła się znacznie bezpieczniej. - Ile masz lat? - Szesnaście - skłamała. - Legitymacja? Angel udała, że szuka legitymacji w kieszeniach dżinsów. Była szczęśliwa, że miała dziś na sobie najlepsze ciuchy i nie wyglądała jak ktoś, kto mieszka na ulicy (co zdarzało się często). - No niestety, chyba mam pecha, musiałam zostawić ją w domu, pewnie jest w innych spodniach... Czy zabrzmiało to wiarygodnie? Coś ściskało ją w gardle, zdawało się jej, że za chwilę nie zdoła utrzymać się na nogach. - Nazwisko i adres proszę. Angel na poczekaniu wymyśliła jakieś imię i nazwisko i podała adres z ulicy, na której często żebrała. - Zgadza się - wtrącił się Mister O. - Znam jej starych. Policjant zawahał się. W tym momencie zjawił się inny urzędnik i zakomunikował, że właśnie na ulicy pojawiło się kilku wyrostków, którzy zachowywali się w podejrzany sposób. Na widok policji zaczęli od razu uciekać. Ale złapano wszystkich, co do jednego, chociaż stawiali wyrazny opór. Z tego wynikało, że po nocnych zabawach wrócili l5E V jego banda. Angel nie wiedziała, czy to jej odpowiedz, czy też nowa sytuacja skłoniła policjanta do tego, żeby zostawić ich w spokoju. W każdym razie nie zadawał już więcej pytań. Poczuła ulgę, ale gdy oparła się o Mistera O, czuł, że cała drży. - Spokojnie, baby - wyszeptał jej do ucha. - Już wszystko w porządku. 34 Angel i Mister O rzeczywiście mieli szczęście - policja się od nich odczepiła. Fart
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|