[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- O nie! Do domu nie! - zaprotestowała gwałtownie. - Tam chodzmy, na ła& ławeczkę. Ale najpierw forsę da& dawaj! Dałem i udaliśmy się na tyły chatki, gdzie stała pochylona, stara i brudna, drewniana ławka. Kobieta zwaliła się na nią ciężko, a ja przysiadłem na schodkach dobudowanego drewnianego ganku. - Jak pani myśli, gdzie teraz poszła Małgosia? - zapytałem. - A kto ją tam wie, pp& pewno jak zawsze, d& do lasu. - Obojętnie wzruszyła ramionami. - Nie martwi się pani o nią? Przecież to jeszcze mała dziewczynka. - A co pan, z opieki, sz& czcz& czy co?! Już ona se poradzi. Zz& Zawsze sobie radzi. Masz fajkę? Zapaliłem dwa papierosy i podałem jej jednego. Zaciągnęła się chciwie. - Dostanie pani drugiego piątaka, jeśli opowie mi pani coś o sobie. Jak wam się żyje i w ogóle. - A na co to pp& panu? I niby co? - Może mógłbym wam pomóc. Ja i moja żona. Nie wiedzie wam się chyba za dobrze? Naprawdę chciałbym pomóc, bardzo. Zachichotała. - Pan to jakiś dzi& dziwny jest! - Czknęła. - Głupi jakiś. Ja wiem, kto pan. Z tom rudom ożeniony, co? Somsiad niby. A ja Jadzka jestem& Ww& wiesz? Jadzka. A może ty byś chciał tego, nn& no wiesz, bara, bara? Ja dużo nie biorę. Ale nie, pan na to za& tego& e& elegancik. %7łonka za ładna, co nie? Dobra, co mi szko& szkodzi. To cc& co mam gadać za tego drugiego piątaka? - Dlaczego pani tak żyje? Czemu nie opiekuje się pani dzieckiem? Kto jest ojcem Małgosi? Chichotała jeszcze przez jakiś czas, lecz nagle przestała się śmiać. Spoważniała, a jej oczy jeszcze bardziej się zamgliły. Nie wiedziałem - od alkoholu czy może od wspomnień. Paliła swojego papierosa, milcząc i wpatrując się w dal za płotem. Na jej czerwonej, opuchniętej i błyszczącej od potu twarzy zauważyłem siatkę zmarszczek. Z trudem do mnie dotarło, że musi być o kilkanaście lat młodsza od Ady. I wtedy zaczęła mówić. Najpierw cicho, mamrocząc pod nosem, aż musiałem wsłuchiwać się uważnie, by cokolwiek z tego zrozumieć. Im dalej jednak, tym płynniej. Zdawało się wręcz, że niemal wytrzezwiała. Chwilami spod maski zwyrodniałej alkoholiczki wyzierała normalna kobieta. Taka, jaką mogłaby być, gdyby& OPOWIADANIE JADyKI Mówisz pan, żż& że się dzieckiem nie opiekuje, co? A ja sie opiekuje, jak moge. Ona mądra dziewucha, to i za wiele opieki nie potrzebuje. A że nie gada, to je kła& kłamstwo. Gada, tylko kiedy sama chce. Taka już ona jezd. A jak niby mamy żyć, kiedy taka bida u nas? Z czego? Roboty nie ma, tt& to i szmalu nie ma. O jej ojca pan pytasz? To ci powiem. Taki on ojciec, jak wy wszy& wszyscy. Kutas jeden. Zrobić dzieciaka tylko potrafił. I zwiać jak tchórz. Zostawił mnie z brzuchem i zzz& zadowolony, kłamca. Skurwiel. A co ja miała ze sobom zrobić? Młoda byłam. Wszyscy sie ode mnie odsunęli, nawet rodzona matka. Zanim pomarła. A ja sama z bękartem zostałam. Na co mi to dziecko? Co ja jemu moge dać? No i co z tego, że ona niby ładna? Ja też byłam kiedyś ładna, możesz mi wierzyć albo i nn& nie. Cha, cha, cha! Aadna byłam, oj, ładna& A to jeszcze gg& gorzej. Dobrze wam gadać wszystkim. Mędrek sie znalaz jeden z drugim! To dziewucha jest. I co jom czeka w życiu? To samo, co mnie? %7łe jom jaki skurwiel skołuje i przeleci, bachora jej zrobi, a potem samą zostawi, jak tamten mnie? A potem bachor dorośnie, i nie daj Bóg, znowu bedzie to dziewczyna, i od nowa to samo? A dajcie wy mi wszyscy święty spokój! Pytasz, czy kocham swojom córkę? Nie wiem, czy kocham. Może i kocham. Ale szansy dla niej w życiu nie widzę. Najlepiej by było, gdyby sie w ogóle nie narodziła! Lepiej nie żyć wcale niż w piekle być za życia. Uwierz mi, dupku jeden. Co ty nam pomóc możesz? Co ty w ogóle wiesz? Głupiś. Nam nikt nie może pomóc! Co, piątaka mi dasz? Dziś? Jutro? I co jeszcze? Co mi dasz? Dasz wódki? Bo ja tylko tego teraz pp& potrzebuje. Tylko ona mi wytchnienie daje. I co ty z tego rozumiesz? Nic! Nic mi dać nn& nie możesz, i ja niczego od ciebie nie chcem! A ja go, głupia, tak kochałam. Jak pies bym za nim latała! No to nazwali mnie suką& Jak to było, pytasz. Ano, jak to zwykle bywa. Przespał sie z durną dziewuchą ze wsi i zostawił jak gówno jakieś. A co to, nowość? Jak te wszy& wszystkie dziady, co tylko jednego chcom. Napić sie i zabawić. Już ja ich znam. A ty? Ta ruda to twoja żona, tak? Aadna ona jest. Na serio. Ty jej krzywdy nie zrobisz, co? Nie wykorzystasz ani nie zz& zostawisz? Ja cie proszę, nie rób tego! Ja cie proszę& Co bedzie z Gośką? A co ma być? Do szkoły niedługo idzie. Da se rade. Ona zawsze se rade daje. Lepiej jak ja. A teraz idz już. Idz do diabła! Słyszysz?! Precz! I nie wypytuj mnie sie tutaj więcej ani mi głowy nie zawracaj, bo& Tfu! Do dupy nakopie! Leć do tej swojej rudej lali! Aa& ale już. I od mojego dzieciaka wara! To moja córka. I tylko moja. I ja niom poniewierać nie pozwolę! Więc się lepiej trzymajcie od niej z daleka, świ& świnie jedne! Ja jom kocham rozumiesz?! Kocham jom, tylko ja jedna jom kocham, moją małą dziewczynke& Idziesz już? No to idz. Szybko! Ty! Frajer! A o czymś nie zapomniałeś przypadkiem? Nagadałam sie jak ta głupia, a ten se wezmie i idzie! Piątaka obiecałeś, nie?! Na piwko musze mieć& * - Nie, nie wierzę& Zwariowałeś?! Naprawdę poszedłeś nagabywać tę biedną kobietę? - Zdenerwowała się Ada, kiedy zdałem jej relację z rozmowy. - Nagabywać? No wiesz? Ada, przecież& - Człowieku, tu jest wieś! Tutaj nie ładujesz się komuś z buciorami w życie! - Jak to? - Naprawdę byłem zbulwersowany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|