[ Pobierz całość w formacie PDF ]
końcu ja byłam w kostiumie kąpielowym, a on w samych spodenkach), Max spytał: Naprawdę przypadkiem się potknęłaś? I uśmiechnął się pod nosem. Naprawdę! powiedziałam oburzona, a następnie rzuciłam złośliwie: A ty ją przypadkiem złapałeś za stanik? Ty byłaś za daleko mruknął i puścił do mnie oko, a następnie zniknął za drzwiami do męskiej szatni. Zaraz dostanę ataku serca. Czy on to powiedział?! Czy on to naprawdę powiedział??? MAX MNIE ZAUWA%7łA??? Bóg istnieje! ...i właśnie tak mniej więcej minęły dni dzielące mnie od imprezy nad jeziorem, na którą zaprosił mnie Peter. Dlaczego to nie był Max? %7łycie potrafi być wredne... Ależ ten czas szybko leci, no nie? W jednej chwili człowiek się zastanawia, jak się wytłumaczyć przed dyrektorem, jakim cudem jednej z dziewczyn spadł stanik, a chwilę pózniej kombinuje, w co się ubrać na randkę. Właśnie! W co ja mam się ubrać?! Nie zdążę!!! Zostało mi już strasznie mało czasu!!! 6. Na szczęście zdążyłam się zdecydować i nawet wyprasowałam bluzkę! Jak na mnie to już naprawdę coś. Z natury jestem raczej taka powolna: zanim coś wreszcie wybiorę, a wcześniej kilka razy zmienię zdanie, mija naprawdę dużo czasu. Chociaż w zasadzie tu chyba nawet nie chodzi o powolność, tylko o niezdecydowanie. Ale cóż... każdy ma jakieś wady. Punktualnie, co do minuty, pod mój dom zajechał Peter. Nie uwierzycie, jakim przyjechał samochodem ja też na początku nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Aż braknie słów... Nie dość, że srebrny metalik, błyszczący jak gwiazda w świetle lamp ulicznych, to na dodatek był to porsche, kabriolet ze złożonym dachem. Wspaniały! Niesamowity! Po prostu cudo! Peter wyjaśnił mi potem, że chciał pożyczyć od ojca czarne BMW, ale jego tata się nie zgodził. Kim z zawodu jest jego ojciec? Szefem mafii??? Na litość boską, to ja mam stary, poobijany rower, a on jezdzi sobie srebrnym porsche, w dodatku kabrioletem?! Gdzie tu jest sprawiedliwość na tym świecie? No, gdzie?! Bo ja jej absolutnie nie widzę!!! Jakoś się wkrótce z tego otrząsnęłam, chociaż to, co zobaczyłam, zrobiło na mnie naprawdę duże wrażenie. Nie muszę chyba wspominać, że rodzice byli jeszcze bardziej zaskoczeni niż ja. Nawet powiedzieli, że mogę wrócić, kiedy chcę. O, matko, to jeden drogi samochód potrafi zdziałać coś takiego... Muszę o tym pamiętać na przyszłość. Pogoda na przyjęcie była wspaniała. Wieczornego nieba nie zasłaniała nawet najmniejsza chmurka. Nie było też zimno, mimo że panowała wczesna wiosna. Hm, pewnie gdybym to ja organizowała takie przyjęcie, od rana by padało... Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że impreza nad jeziorem trwała już w najlepsze. Na wąskim pasku plaży przed jeziorem rozpalone były dwa duże ogniska (jasne, kto by się przejmował, że od nich może się zająć cały las). Jednak był to bardzo ładny widok, wręcz romantyczny. Aż przykleiłam nos do szyby, chłonąc wszystkimi zmysłami tę niesamowitą atmosferę. W Nowym Jorku nie było takich przyjęć. Ci, którzy przyjechali przed nami, już tańczyli przy głośnej muzyce. Zauważyłam z niesmakiem, że słuchali popu, ale w końcu czego innego można się po nich spodziewać? Max raczej by tu nie pasował... Chodz powiedział Peter, parkując obok kilkunastu innych samochodów. Wszystkie wyglądały na bardzo drogie. Kurczę, jakimś cudem wkręciłam się w niezłe towarzystwo! Gdy tylko wysiedliśmy, od razu podbiegła do nas grupka rozchichotanych dziewczyn i, niestety, lekko podpitych chłopców. Zaciągnęli nas do ogniska, przy którym bawili się już pozostali. Całe życie myślałam, że te przyjęcia organizowane przez szkolne gwiazdy, na które tacy zwykli śmiertelnicy jak ja nigdy nie mają wstępu, są świetne. No i co? Wcale nie są świetne. To prawda, oni chyba dobrze się bawili, ale ja raczej nie przepadam za tańczeniem w rytm piosenek Britney Spears i piciem zimnego piwa, które przywiózł w swej przenośnej lodówce David (to ten chłopak, który kiedyś prawie mnie przejechał na parkingu za szkołą). Gdy spytałam, czy mają do picia coś bez procentów, wyśmiali mnie i wcisnęli do ręki puszkę piwa. Ekstra... Puszkę demonstracyjnie wręczyłam jakiemuś chłopakowi i odeszłam, no bo co miałam zrobić? Właśnie świetnie się bawiłam, siedząc na masce czyjegoś samochodu i patrząc, jak banda podpitych idiotów zakłada się, który z nich przeskoczy przez płomienie ogniska i się nie przypali, gdy podszedł do mnie Peter. No, wreszcie się znalazł. Już zaczynałam się zastanawiać, gdzie zniknął. Podejrzewałam, że może razem z innymi pływał po ciemku w jeziorze (chyba nago, dlatego w ogóle się nie zbliżałam do wody), ale nie, nie zrobił tego był suchy. Chodz ze mną powiedział i wyciągnął rękę. Gdzie? spytałam podejrzliwie. Był już niezle wstawiony, chociaż przyjechaliśmy tu może ze dwie godziny temu. To się nazywa tempo. Gdzieś z dala od tego hałasu odpowiedział. Chciałbym z tobą pogadać. Dobrze, chodzmy mruknęłam. Miałam ochotę zapytać go, jak odwiezie mnie do domu, skoro po pierwsze sam pił, po drugie wszyscy poza mną pili i po trzecie ja nie posiadam prawa jazdy, więc pewnie od razu wpakowałabym się tym jego pięknym samochodem na drzewo. Poza tym byłam ciekawa, czy któryś z tych bałwanów, których wcześniej obserwowałam, w końcu się poparzy. To mógłby być naprawdę zabawny widok. Ale jednak ruszyłam za nim. Peter wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą w stronę zarośli, z dala od jeziora. I ja głupia teraz pytam: po kiego grzyba z nim polazłam? No po co? Czyżbym w ogóle nie oglądała telewizji? W każdym filmie o nastolatkach jest taka scena i
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|