[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cumowana łódz o zakrzywionym dziobie z drewna pozłacanego w podobny spo- sób jak różdżka Oone. Burty obite były kutym złotem, brązem i srebrem, barierki zaś i maszt wykonano ze spiżu. Na rei furkotał żagiel z takiej samej błękitnej ze srebrną nitką tkaniny, z jakiej uszyte były suknie lady Sough. Załogi nie było. Przewodniczka wskazała laską. Oto jest łódz, która zawiezie was do punktu przeznaczenia. Moim powołaniem jest was chronić. Nie obawiajcie się mnie. Jesteśmy spokojni, pani powiedziała szczerze Oone. Elryka coraz bar- dziej ciekawiła nagła odmiana Złodziejki, ale uznał, że zapewne Oone potrafi lepiej ocenić sytuację. O co tu chodzi? spytał, gdy lady Sough zmierzała do łodzi. Rzecz w tym, że jesteśmy zapewne blisko Perłowej Fortecy powiedziała Oone. Ona zaś usiłuje nam pomóc, ale niezbyt wie, jak się do tego zabrać. Ufasz jej? O ile możemy ufać sobie, to najpewniej możemy zawierzyć i jej. Musimy tylko zadawać jej właściwe pytania. A zatem wierzę ci, że można jej wierzyć uśmiechnął się Elryk. Lady Sough kiwała na nich, by wsiedli do pięknej łodzi, która kołysała się lekko na wodach czegoś, co musiało być całkowicie sztucznie stworzonym kana- łem, prostym i głębokim, biegnącym wielkim łukiem aż ku oddalonemu o kilka mil zakrętowi. Elryk spojrzał w górę nie wiedząc, czy spogląda na niebo, czy na sklepienie największej spośród wszystkich jaskiń. Dostrzegł odległe gwiaz- dy. Zastanawiał się, dokąd odeszli mieszkańcy tej krainy uciekając przed atakiem Perłowego Wojownika. Lady Sough ujęła wielki rumpel łodzi i jednym ruchem skierowała ją na śro- dek nurtu. Niemal równocześnie brzegi obniżyły się, ukazując po obu bokach sza- rą pustynię, z przodu zaś zarysy porośniętych zieloną roślinnością wzgórz. Spły- wające z góry światło przypominało Elrykowi atmosferę wrześniowego wieczo- ru, wyczuwał niemal zapach wczesnojesiennych róż i liści opadających z drzew w sadach Imrryr. Rozsiadł się wysoko w pobliżu dziobu z Oone wspartą na jego ramieniu i westchnął z ukontentowania. Jeśli reszta naszej podróży tak właśnie ma wyglądać, to będę nastawa! na następne wyprawy z tobą, Oone. Proszę bardzo odparła, również w dobrym humorze. Gdyby tak było, wówczas wszyscy chcieliby zostać Złodziejami Snów. Aódz pokonała zakręt kanału i nagle na obu brzegach pojawiły się smutne, milczące postaci w biało-żółtych szatach. Odprowadzały stateczek pełnymi łez oczami niby żałobnicy na pogrzebie, ale Elryk pewien był, że nie płaczą ani po nim, ani po Oone. Zawołała ich, lecz nie zareagowali, zniknęli zresztą zaraz, a ich miejsce zajęły tarasy uprawne, na których rosła winorośl, figi i migdały. Powie- trze przesycał zapach świeżo zebranych plonów, a przez chwilę równolegle do 115 nich biegło nawet brzegiem małe stworzenie podobne do lisa, które zanurkowało potem w kępę krzaków. Pózniej jeszcze pojawili się nadzy ludzie o ciemnej skó- rze i chodzący na czworakach, ale ci, znudzeni, skryli się w końcu pod ziemią. Kanał robił się coraz bardziej kręty i lady Sough z całych sił napierała na rumpel, by utrzymać łódz na kursie. Czemu zbudowano ten kanał w ten sposób? spytał Elryk, gdy wpłynęli znów w prosty odcinek drogi. Co było ponad, jest teraz przed, co było pod, jest za odpowiedziała. Taka jest tutaj natura rzeczy. Jestem nawigatorem i wiem. Dalej jednak, gdzie robi się ciemniej, rzeka się prostuje. Pomoże wam zrozumieć. Jej słowa były równie niepojęte jak wcześniejsze kwestie Perłowego Wojow- nika i Elryk spróbował rozjaśnić sobie obraz. Co takiego rzeka pomoże nam zrozumieć? Ich naturę, jej naturę, naturę tego, co przyjdzie wam spotkać. Ach, patrzcie! Rzeka rozlewała się w jezioro o brzegach porośniętych trzcinami, nad którymi polatywały srebrzyste czaple. Stąd jest niedaleko do wyspy, o której wam wspominałam powiedziała lady Sough. Obawiam się o was. Nie trzeba stwierdziła Oone uprzejmie, acz zdecydowanie. Skieruj łódz przez jezioro do Bramy Faladoru. Dzięki. To podziękowanie jest. . . Lady Sough potrząsnęła głową. Nie chcę, byście zginęli. Nie zginiemy. Jesteśmy tu, by ją uratować. Ona się boi. Wiemy. Inni też mówili, że chcą jej pomóc. Ale zamiast tego. . . Uwięzili ją w mro- ku. . .
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|