[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprowadzić jedynie kota. Widzi pan, Langby ego musiałem zabić, aby nie spalił katedry, brat Enoli wyjechał do Bath, a pozostali nigdy nie zdołają przetrwać. Enola zimą nosi pantofle bez nosków, nocuje w metrze i za pomocą metalowych spinek układa sobie włosy w loki. Wykluczone, żeby przeżyła naloty. - A może właśnie ją trzeba było uratować? Mówi pan, że jak ona się nazywa? - Kivrin - odpowiedziałem i natychmiast się obudziłem, zlany zimnym potem. 5 grudnia. Zniło mi się, że Langby ma bombę punktową. Niósł ją pod pachą niczym paczkę, kiedy wyszedł ze stacji metra i ruszył wokół Wzgórza Ludgate w kierunku zachodniego wejścia do katedry. - To nie fair - powiedziałem, zatrzymując go wyciągniętą ręką. - Nikogo nie ma na dyżurze. Przycisnął bombę do piersi jak poduszkę. - To twoja wina - odparł i wrzucił ją do wnętrza katedry, nim zdążyłem skoczyć po ręczną pompę i wiadro z piaskiem. Bombę punktową wynaleziono dopiero pod koniec dwudziestego wieku. Komuniści nie mieli jej przez dziesięć lat, kiedy jednak dostała się w ich ręce, tak ją przekonstruowali, że dała się nosić pod pachą jak paczka, a taka jedna paczka mogłaby unicestwić ponad dwa kilometry kwadratowe City. Dzięki Bogu to był tylko sen. W tym śnie świeciło słońce. Dziś rano, kiedy skończyłem dyżur, pokazało się pierwszy raz od wielu tygodni. Wróciłem do krypty, a potem znów wdrapałem się na górę i jeszcze dwukrotnie obszedłem dach, schody i wszystkie miejsca, gdzie można by przeoczyć bombę zapalającą. Poczułem się lepiej, ale pózniej, gdy zasnąłem, znów coś mi się przyśniło - tym razem pożar i Langby, który z uśmiechem go obserwował. 15 grudnia. Rano znalazłem kota. W nocy ciężkie bombardowania, lecz przeważnie bliżej Canning Town i na dachu nie działo się nic, o czym warto pisać. Niemniej kot był martwy. Leżał na schodach, kiedy rano robiłem swój prywatny obchód. Pewnie zginął od podmuchu, bo nie zauważyłem żadnej rany, a tylko białą plamkę na szyi. Przelewał mi się przez ręce, gdy go podniosłem. Nie wiedziałem, co z nim zrobić. W pewnej chwili przyszedł mi do głowy szalony pomysł, by zapytać Mathewsa, czy nie mógłbym pochować kota w krypcie, uzasadniając to jego honorową śmiercią na posterunku. Skończyło się na tym, że zawinąłem martwe zwierzę w szalik i pochowałem w gruzach zburzonego domu. To nie najlepsze rozwiązanie, bo gruzy na pewno nie zabezpieczą go przed psami czy szczurami, ja zaś nigdy nie kupię sobie nowego szalika, ponieważ wydałem prawie wszystkie pieniądze od stryja". Nie powinienem tu siedzieć. Jeszcze nie sprawdziłem przejść i schodów, a gdzieś tam może leżeć jakiś niewybuch, bomba zapalająca z opóznionym zapłonem albo coś innego, czego wcześniej nie dostrzegłem. Kiedy tu przybyłem, uważałem się za szlachetnego ratownika, zbawcę przeszłości, a tymczasem nie bardzo mi to wychodzi. Przynajmniej Enola jest teraz bezpieczna. Szkoda, że do Bath nie mogę wysłać katedry. Ostatniej nocy prawie nie mieliśmy nalotów. Bence-Jones mówił, że koty wszystko przeżyją. A może ten kot wyszedł po mnie, żeby mi wskazać drogę do domu? Wszystkie bomby spadały na Canning Town. 16 grudnia. Enola wróciła przed tygodniem. Zbaraniałem, kiedy ją zobaczyłem stojącą na schodach przed zachodnim wejściem, na których znalazłem martwego kota. Uświadomiłem sobie, że wcale nie jest bezpieczna i dalej nocuje na stacji Marble Arch. - Sądziłem, że jesteś w Bath - odezwałem się głupio. - Ciotka powiedziała, że Tom może u niej zostać, ale beze mnie. Jej dom jest pełen ewakuowanych dzieci, w dodatku bardzo hałaśliwych. Dlaczego nie włożyłeś szalika? Przecież jest okropnie zimno. - Ja... - zająknąłem się, bo nie wiedziałem, co powiedzieć. - Zgubiłem go. - Drugiego nie dostaniesz. Zaczynają racjonować ubrania. Wełnę również. Takiego jak tamten już nie będziesz miał. - Wiem - odparłem, patrząc na nią. - Nie wolno gubić takich rzeczy. To po prostu karygodne. Chyba nic nie odpowiedziałem, tylko odwróciłem się i odszedłem z opuszczoną głową, by szukać bomb i martwych zwierząt. 20 grudnia. Langby nie jest faszystą, lecz komunistą. Z trudem piszę to słowo - komunista. Jedna ze sprzątaczek znalazła za kolumną egzemplarz Workera" i przyniosła go do krypty, kiedy schodziliśmy z pierwszego dyżuru. - Cholera z tymi komunistami - mruknął Bence-Jones. - Tylko pomagają Hitlerowi. Agitują przeciwko królowi i wywołują zamieszanie w schronach. Według mnie to zdrajcy. - Kochają Anglię tak samo jak pan - odezwała się sprzątaczka. - Oni kochają wyłącznie siebie, cholerni egoiści. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby telefonowali do Hitlera i mówili mu, gdzie ma zrzucać bomby. Zagwizdał czajnik stojący na kuchence gazowej. Sprzątaczka się podniosła, nalała gorącej wody do wyszczerbionego imbryczka, a potem znów usiadła i oświadczyła: - Fakt, że mówią to, co myślą, nie oznacza, że chcą spalić katedrę. - Oczywiście - przytaknął Langby, który akurat zszedł do krypty. - Kto by chciał spalić katedrę? - Komuniści - odparł Bence-Jones, patrząc mu prosto w oczy. Zastanawiałem się, czy on też go podejrzewa. - Na waszym miejscu w ogóle nie zawracałbym sobie tym głowy - rzekł Langby, nawet nie mrugnąwszy powieką. - To przecież szkopy robią wszystko, żeby ją spalić. Dziś mieliśmy sześć bomb zapalających, a jedna z nich omal nie wpadła do tej wielkiej dziury nad chórem. Wyciągnął rękę z filiżanką, a sprzątaczka nalała mu herbaty. Miałem ochotę go zabić, roznieść w pył, wdeptać w ziemię, a tymczasem Bence-Jones i sprzątaczka patrzyli na niego bezradnie. Chciałem ich ostrzec i wykrzyknąć: Czy wiecie, co zrobili komuniści?! No, wiecie?!". Nawet wstałem i ruszyłem w stronę Langby'ego. Siedział z wyciągniętymi nogami, wciąż jeszcze w azbestowym płaszczu na ramionach. Wówczas przypomniałem sobie wnętrze katedry, zalane złotym słonecznym światłem i sen, w którym ten komunista wychodzi z metra, obojętnie niosąc pod pachą bombę. Zrobiło mi się słabo, poczułem zawrót głowy. Ogarnęła mnie taka niemoc, że z powrotem usiadłem na brzegu łóżka i zacząłem się zastanawiać, co powinienem zrobić. Oni nie zdają sobie sprawy, jak grozni są komuniści. Nawet Bence-Jones uważa, że jedynie agitują przeciwko królowi, choć nazywa ich zdrajcami. Ci ludzie nie wiedzą, nie mogą wiedzieć, czym staną się komuniści. Dla nich Stalin jest sojusznikiem, a Rosja to przecież komunizm. Nigdy nie słyszeli o Karińskim, o Nowej Rosji ani o żadnej z tych rzeczy, które sprawią, że komunista będzie synonimem potwora. Nigdy się o tym nie dowiedzą. Kiedy komuniści staną się tym, czym się stali, nie będzie żadnej obrony cywilnej, która uchroni ludzkość przed pożogą. Tylko ja wiem, co naprawdę znaczy słowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|