Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czerwoną. Bił od niego zapach cebuli.
Nie uścisnęłam mu ręki, na co on odpowiedział szerszym uśmiechem, choć usta nadal miał zaciśnięte.
Po chwili oczekiwania opuścił dłoń i wetknął ją do kieszeni. Pomyślałam, że sięgnął po broń, ale
wyciągnął stamtąd owiniętą w woskowy papier paczuszkę. Szybkim ruchem rozdarł opakowanie.
Zobaczyłam małe pudełeczko z pizzą. Wyglądała na zimną, co jednak nie przeszkadzało nieznajomemu
wbić zębów w rozmiękłe ciasto. Wyciekający bokami keczup rozlał mu się na ustach jak krew.
Mister King przymknął oczy, westchnął i zaczął przeżuwać odgryziony kawałek. Stałam przed nim,
wpatrując się w jego twarz. Czekałam. Czekałam, aż coś pęknie. Facet wcale nie wyglądał na osobę
kruchą, ale po prostu przypominał wiązkę lasek dynamitu wetkniętą w dziurę w tamie. Z podpalonym
lontem.
- Cóż - odezwał się w końcu, z pełnymi ustami. - Było mi bardzo miło.
I potem, ot tak, odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę wyjścia. Jego ciało się trzęsło, jakby każdy
fragment wyrywał się w innym kierunku, jak gdyby rzeczywiście pod jego skórą zamieszkiwały te
insekty i teraz próbowały się uwolnić. Poszłam za nim.
Dogoniłam gościa dopiero na zewnątrz. Nie złapałam go za ramię, tylko schodziłam obok niego.
- Po co pan tu przyszedł? - zagadnęłam.
Spojrzał na mnie kątem oka, po czym wepchnął do ust resztki pizzy. %7łuł i mówił jednoznacznie.
Bardzo nieprzyjemny widok, wręcz obleśny.
38
- Po prostu chciałem sprawdzić, co słychać. Upewnić się, że choć światy się zmieniają, inne rzeczy
pozostają takie same. Jak ty.
Znów wytarł usta krawatem, po czym zatrzymał się, żeby spojrzeć mi prosto w twarz. Był dość niski i
musiał unieść głowę. Zakołysał się przy tym na piętach. Przyjęłam jego spojrzenie ze spokojem. Nawet
nie mrugnęłam -jakbym uważała, że gdybym to zrobiła, ujawniłabym jakąś swoją beznadziejną słabość.
Wpatrywałam się więc w faceta z wymuszonym spokojem, bo serce waliło mi jak oszalałe. Zee zadrżał;
reszta chłopców również. Chcieli się obudzić. Przetaczała się przez nich nienawiść.
Pomyślałam nagle: Nie dotykaj mnie, obrzydliwy mały człowieczku.
Mężczyzna wysunął język i się oblizał. Na wygłodniałe, świńskie oczka opadły powieki. Powoli i
sennie. Odór cebuli skojarzył mi się niespodziewanie z zapachem krwi i wyobraziłam sobie, że plamy
wokół ust Mister Kinga nie są od keczupu.
Wyciągnął z kieszeni spodni laseczkę czerwonej lukrecji i wpakował ją sobie w całości do ust. I znowu
bez słowa odwrócił się, żeby odejść. Usłyszałam tylko chrupnięcie, gdy zęby miażdżyły cukierek.
Zostałam na miejscu, odprowadzając go wzrokiem. Potem jednak poszłam jego śladem. Tym razem
trzymałam się od niego w odległości kilku kroków. W pewnej chwili rozdzielił nas kontener na śmieci.
Tylko na sekundę, ale kiedy skręciłam za róg, przekonałam się, że Mister King zniknął. Po prostu
wyparował. Ulica była zupełnie pusta. Tylko dwa zaparkowane samochody i ogrodzenie z drutu, tak
zniszczone, że kolejna burza z pewnością powali je na ziemię.
Zajrzałam do kontenera, ale nie znalazłam tam Kinga. Zniknął. Rozpłynął się, zostawiając po sobie
tylko smród cebuli.
Stałam nieruchomo, zastanawiając się nad tym, co się wydarzyło. Po minucie dołączył do mnie Byron.
Nic nie mówiłam.
- Chyba niczego ode mnie nie chciał - skłamałam w końcu.
- Tacy zawsze czegoś chcą - odparł chłopak. - Tylko czasami potrzebują więcej czasu, żeby to z siebie
wydusić. To zależy, ile ich zdaniem będą musieli zapłacić. - Zerknął na mnie zaczerwienionymi oczyma.
- Lub jak bardzo w ich przekonaniu będziesz się opierała, żeby nie oddać tego, czego pragną.
- Byron...
- Ale czasami - ciągnął szeptem - właśnie walka ich kręci.
39
Rozdział 5
Mieszkałam nad przytułkiem z Grantem. Na poddaszu z oddzielnym wejściem, do którego
prowadziły długie schody - zbyt strome jak dla kogoś, kto ledwo chodzi bez laski. Grant twierdził, że to
dobre ćwiczenie. Możliwe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript