Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

a przybrana zmarła, gdy byłam jeszcze malutka. Potem
zamieszkał z nami również Will. Rodzina Toddów ma
wysoki poziom tolerancji, jeżeli chodzi o hałas i bałagan.
Nie było innego wyboru, musieliśmy się dostosować - za
kończyła z uśmiechem.
Ethan wielokrotnie zastanawiał się, jak Maggie czuje
się w jego wielkim, opuszczonym domu, w którym za
wsze panuje cisza. Najwyrazniej pochodziła z ciepłej, ko
chającej się rodziny. Na pewno bardzo tęskni za tatą i brać
mi. Choć to wydaje się nieprawdopodobne, on nigdy za
nikim nie tęsknił. Bo nie można tęsknić, jeżeli nigdy się
nie kochało.
- Co twoja rodzina sądzi o tym wszystkim? - spytał.
- Nie wiedzą dokładnie, o co w tym chodzi. Powie
działam jedynie, że dostałam świetną pracę w północnej
dzielnicy miasta. - Bała się podnieść wzrok.
- Maggie - powiedział z wyrzutem.
- Im mniej osób wie o naszej tajemnicy, tym lepiej
- próbowała się usprawiedliwić. - Poza tym, mój ociec
i bracia mają do mnie bardzo protekcjonalny stosunek...
Gdy mój były narzeczony zerwał zaręczyny, bracia byli
tak wściekli, że musiałam stanąć w obronie tego chłopaka,
bo chyba stłukliby go na kwaśne jabłko! Są zdolni do
wszystkiego, zupełnie nieobliczalni, jeszcze by tu przyje
chali z awanturą. Nie chciałam, by się martwili...
- Jak mają się nie martwić, skoro nie wiedzą, gdzie
jesteś i co robisz?!
- Martwiliby się dużo bardziej, gdyby wiedzieli, że
mieszkam z mężczyzną. W ich oczach wciąż jestem małą
dziewczynką. Nie rozumieją, że jestem już dorosła i po
trafię sama o siebie zadbać!
Trzy godziny pózniej Ethan nie był tego wcale taki pewny.
Maggie nieustannie podkreślała swą niezależność, jednak
często sprawiała wrażenie zagubionego dziecka. Nie lubiła
przyznawać, że coś ją przerasta. Siedzieli z Ethanem przy
stole. Przed nimi leżał plik zdjęć.
- Więc mam być praprawnuczką księcia Tarringtona.
Czy to oznacza, że muszę udawać księżniczkę? - W jej
głosie słychać było zaniepokojenie.
- Ależ skąd! W tym cały urok bycia praprawnuczką
księcia. Nie posiadasz tytułu, o ile nie wyjdziesz za mąż
za arystokratę. Jednym słowem, cieszysz się ogólnym sza
cunkiem, ale nie trzeba cię traktować z przesadną atencją.
Maggie skinęła nieznacznie głową na znak, że rozumie.
- To bardzo dobrze. - Była bardziej przerażona, niż
chciałaby pokazać. Drżącą ręką sięgnęła po plik zdjęć.
- Zaczynajmy - zadecydowała. W jej brązowych oczach
malowała się determinacja.
Dotknął jej dłoni.
- Wciąż chcesz to zrobić? - spytał niemal szeptem.
Uniosła dumnie podbródek.
- Dałam ci moje słowo i wzięłam pieniądze. Musimy
to zrobić dla dzieci z Safe House, bo to przecież bal do
broczynny. No i dla twojego dziadka.
Wskazał na zdjęcia.
- Ci ludzie będą obecni na przyjęciu u Lionela. Wię
kszość z nich pochodzi ze starych, bogatych rodzin. -
Wiedział, że te słowa nie uspokoją Maggie ani nie dodadzą
otuchy, ale nie zamierzał jej oszukiwać. - To bogaci
i wpływowi ludzie, jednak nie są potworami. Nie są ani
lepsi, ani gorsi niż ty. Musisz ich tylko przekonać, że jesteś
jedną z nich. Oczarujesz ich swoim wdziękiem, elegancją,
urodą. Uda ci się, jestem tego pewien.
Otworzyła usta, jak gdyby chciała coś powiedzieć, po
czym szybko je zamknęła.
- Opowiedz mi o tej kobiecie - poprosiła, biorąc do
ręki pierwsze zdjęcie.
- Helen Flora - powiedział. - Ma ponad siedemdzie
siąt lat, choć nikt nie wie ile dokładnie. Jej mąż umarł
dwadzieścia lat temu. Od tej pory jest samotna. Nie mieli
dzieci. Przyjęcia stanowią główną rozrywkę w jej życiu.
Nietrudno ją zadowolić. Wystarczy, że będziesz się uśmie-
chała, słysząc te same historie, które opowiada po dwa
dzieścia razy w ciągu jednego wieczoru.
Maggie skinęła głową. Zapisała coś skrzętnie w swoim
notatniku.
- A ta? - spytała, wskazując następne zdjęcie.
- Sarah Thompson. Druga żona Edwarda Thompsona
III. Pochodzi ze starej bostońskiej rodziny. Szczyci się
tym, że jej przodkowie przypłynęli do Ameryki na pierw
szym statku z osadnikami, to znaczy na  Mayflower".
Aktywna działaczka Stowarzyszenia Cór Amerykańskiej
Rewolucji. Bierze udział w licznych akcjach charytatyw
nych. Matka trójki dzieci. Dwóch synów studiujących na
Harvardzie i nastoletniej córki, która w zeszłym roku zo
stała wysłana do szkoły z internatem na Wschodnim Wy
brzeżu. Cudowne zdolności i osiągnięcia dzieci to ulubio
ny temat pani Thompson.
Przez następną godzinę Ethan opowiadał jej o osobach
zaproszonych na bal. Wszystko szło w miarę dobrze, do
póki nie dotarli do kobiety, na obecność której nalegał
Lionel.
- Sylvia Montcrief. Ma wszystko, zna wszystkich. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript