Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

umieszczonego w torebce Helen.
Sygnał dochodził z odległości kilkunastu kilometrów, z cichego
przedmieścia.
 Chwileczkę!  zawołał z triumfem.  Wciąż jest w domu.
 Torebka na pewno  mruknął Gib.
Harry zmarszczył brwi. Zbierało się na burzę. Mikrobus pomknął przez
miasto. Gib ze smutkiem pokręcił głową. Biedny Harry. W innych
okolicznościach nie popełniłby takiej pomyłki. Musiał być naprawdę
niezle przygnębiony.
 Harry, chcę, żebyś wiedział, że możesz na mnie liczyć. Rozumiesz?
Mimo to... musimy dziś zakończyć tę sprawę. Czekają nas inne,
ważniejsze zadania.
Tasker spojrzał na druha. Biedny Gib. Porządnie dostał w kość w ciągu
kilku ostatnich dni. Ale od czego ma się przyjaciół?
 Umowa stoi  powiedział. Sęgnął po mikrofon. Dwójka? Siódemka?
 Tu Siódemka  odparł Faisil.
 Dwójka  dodał Morton, przydzielony do obserwacji biura Junony
Skinner.
 Zbierajcie się  polecił Harry. Gib zerknął na niego ze zdziwieniem. 
Mam faceta w okolicach Key Bridge. Czerwono-biały kabriolet. Bądzcie...
 zerknął na zegarek  ...najpózniej za sześć minut.
 Zrozumiałem, jadę  powiedział Faisil.  Przyjąłem.  To Morton.
Gib gapił się na Taskera z tępym zdumieniem.
 Zwariowałeś? Nie możesz odciągać chłopaków od roboty tylko po to,
by zdemaskować własną żonę! To... to pogwałcenie zasad bezpieczeństwa
narodowego!
Harry nie zwracał uwagi na jego okrzyki. Wyprzedził kolejny
samochód. Gib trącił go w ramię.
 Harry! Słyszysz mnie?! Trochę się zagalopowałeś. Straciłeś poczucie
zdrowego rozsądku.  Potrząsnął głową.  Przykro mi, lecz muszę cię
powstrzymać.
 Co zrobisz? Poskarżysz się Trilby emu?
 Harry, do ciężkiej cholery, przecież chodzi o twoją dupę! Jasne, masz
spieprzone życie. Twoja żona puszcza się ze sprzedawcą używanych
samochodów. Wiem, że to poniżające, ale bądz mężczyzną...
 Nagadaj na mnie, to odpłacę ci tym samym.
 Co?! Jestem czysty jak prześcieradło proboszcza. Czysty...
 Pamiętasz, jak zawaliłeś sześciotygodniową operację z powodu
jakiejś siksy? Gib otworzył usta.
 Wiesz o tym?  spytał cicho.  Uhm. Gib popatrzył w okno.
 Skręć we Franklina  powiedział.  Będzie szybciej.  Grzeczny
chłopiec  odparł Harry.
Mikrobus z piskiem opon wszedł w wiraż.
 Harry!  Głos Giba był zabarwiony wyraznym niepokojem. 
Powiedz, że nie masz żadnych zdjęć...
Helen rzeczywiście zostawiła torebkę w domu. Pół godziny wcześniej,
gdy stanęła przed lustrem, doszła do wniosku, że potrzebuje czegoś
bardziej szykownego. Podeszła do szafy, wyjęła niewielki, seksowny
ciuszek, strząsnęła z niego warstwę kurzu i wyszła z pokoju.
Dana siedziała w salonie przed ogromnym ekranem telewizyjnym
i przerzucała kanały. Wśród psychologów podobne zachowanie określano
mianem  wypasu . Na chwilę oderwała wzrok od migoczących obrazków
i spojrzała na matkę.
 Kolacja jest w podgrzewaczu  powiedziała Helen. Powiedz ojcu, że
wrócę pózno.
 Dokąd idziesz?  jęknęła Dana.
Była zupełnie zbita z tropu nagłą zmianą sytuacji.  Muszę wyjść 
oświadczyła Helen.
I wyszła.
Przejechała bulwarem MacArthura. Po prawej stronie połyskiwały
w świetle księżyca wody Potomacu. Sylwetka Key Bridge odcinała się na
tle gwiazdzistego nieba.
Helen usiłowała zebrać myśli. Wmawiała sobie, że nie robi nic złego.
Nie mogła powiedzieć Harry emu o Simonie. Simon był szpiegiem.
Ciekawe, w co się znów wpakował. Raz już mu pomogła, podczas
pierwszego spotkania...
Było to w porze lunchu. Helen siedziała nad książką, jedząc kanapkę
i popijając kawą. Gdy uniosła wzrok, napotkała spojrzenie młodego,
ciemnowłosego mężczyzny o bladej cerze. Nie spuścił oczu. Usiłowała
powrócić do przerwanej lektury, lecz nie mogła się skupić. Ponownie
zerknęła w jego stronę. Rozglądał się czujnie po wnętrzu kafejki.
Helen przewróciła stronicę. Poczuła satysfakcję, że choć na chwilę
wzbudziła czyjeś zainteresowanie. Wyobraziła sobie, że ów nieznany
młodzieniec podchodzi do niej, przedstawia się i pyta, czy ma wolny
wieczór. Odpowiedziałaby wówczas:  Przykro mi, lecz jestem mężatką .
On spojrzałby na nią z niekłamanym żalem, wymamrotał kilka słów
przeprosin i zniknął, pozostawiwszy za sobą jedynie słabą woń wody
kolońskiej, skóry i tytoniu...
O, Boże. Ten facet właśnie usiadł obok.
 Możesz to przechować?  spytał cicho i przesunął w jej stronę czarny
neseser. Pachniał głównie mydłem i miał nieco piskliwy głos, lecz siedział
tuż przy niej. Powiódł spojrzeniem wkoło.
 Nikt nie może mnie z tym widzieć. Chodzi o bezpieczeństwo
państwa. Skontaktuję się z tobą w piątek, o pierwszej po południu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript