Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na otwartej przestrzeni. Z pewnością raczej się ukrywał, jeśli Adelaide spotkała się z nim
i powtórzyła mu, co zaszło w Blackthorn.
Jeśli Cyril się nie mylił, przynajmniej odrobinę obawiała się syna. Niewątpliwie
czuła, że musi ostrzec kochanka przed Jackiem. Cyganowi udało się uniknąć konfrontacji
w posiadłości Sinjona, więc może miał zamiar uciec także teraz. Kto wie, czy nie był już
za miastem. Jack zaczął się zastanawiać, czy nie przyjdzie mu zadowolić się
przekonaniem Adelaide, iż ujawnienie prawdy leży w jej interesie, i czy nie powinien
odłożyć poszukiwań Andreasa na pózniej.
A może ojciec Jacka również czuł, że pora wreszcie zakończyć sprawę?
Jack wsunął rękę do kamizelki i wyczuł ostrze ukrytego tam noża. Zastanawiał
się, czy go użyje, aby skrócić ojcu życie, i czy Tess nie wyruszyła z nim dlatego, aby go
wyręczyć. Andreas na pewno nie zawahałby się przed zabiciem syna.
 Niech to diabli  powiedział cicho, gdy znalezli się nieopodal sceny.  Chyba
zaczęli wcześniej. Już są w połowie ostatniego aktu.
Tess popatrzyła na afisz przybity do ściany gospody.
 To nic. Poczekamy, aż Adelaide zejdzie ze sceny. Jest tam, prawda?
Unosząc nieco rondo kapelusza, Jack zerknął na aktorów.
 Tak, jest  potwierdził.  Gra Beatrice i wygląda przepięknie. A niech to,
naprawdę uwielbia występować, prawda?
Tess uścisnęła jego rękę.
 Wiem, że to trudne  powiedziała.
 Trudne. Można to tak określić. Chodz, Tess, musimy się dostać bliżej sceny.
 Za chwilę. Jack, czy Cyganów nie nazywa się czasem wędrowcami? Na pewno
o tym czytałam.
 Co takiego?
Właśnie zauważył kilka wolnych miejsc w pierwszym rzędzie. Siedziały tam
zaledwie cztery osoby: dwie pary ubrane znacznie bardziej elegancko niż większość
widowni. Jeden z mężczyzn wybuchnął śmiechem, odchylając przy tym głowę, i Jack
zobaczył jego twarz. Był to sir Edward Starkley. Obok niewątpliwie siedziała jego żona,
a za nią ich urocza jasnowłosa córka i jej świeżo poślubiony mąż. Najwyrazniej
odpoczywali na wsi i przy okazji postanowili obejrzeć spektakl, wystawiany przez
wędrowną trupę.
Urocze i zarazem interesujące.
 Chodz, Tess.
 Spytałam, czy Cyganów nie nazywa się czasem wędrowcami  oznajmiła Tess z
naciskiem i złapała go za ramię, gdy próbował odejść.  Bo na afiszu napisano, że w roli
Benedicka występuje niejaki John Wędrowiec. Nie zastanowiło cię to?
 A niech to czart.  Jack spojrzał na afisz, a potem na scenę.
Benedick akurat nie występował, ale miał się pojawić w następnej scenie.
Chwycił Tess za rękę i odciągnął w zaułek.
 Myślisz, że to on? Myślisz, że& Zastanów się przez chwilę, Jack. Mógł
podróżować wszędzie, gdzie zechciał, w dowolnie wybranym kraju. Nikt nie miał szansy
go przejrzeć. Ot, jeszcze jedna trupa aktorów. Któż na nich zwraca uwagę?
 A niech to czart&  powtórzył.  Adelaide podróżowała razem z nim i na
pewno doskonale wiedziała, co się święci. Pewnie świetnie się bawiła i pomagała mu w
tym procederze. A Cyril nieświadomie ich finansował przez te wszystkie lata& tyle lat&
 Jack, nie możesz tego zrobić. Nie wolno ci ulegać złości  ostrzegła go Tess,
gdy w końcu dotarli na tyły sceny i ukryli się wśród tłumu.  Myśl tylko o tym, że on tu
jest. A co do Adelaide& Postaram się trzymać ją z dala od ciebie. Nie myśl o niej, skup
się wyłącznie na Andreasie. Słyszysz mnie?
Jack ledwie mógł się skoncentrować, tak bardzo kipiał złością. Wszystko, z czym
miała styczność Adelaide, było skażone, wszyscy ludzie wykorzystani. Abigail, jego
bracia, nawet Cyril. Była zwyczajnym szkodnikiem!
 W porządku, Tess  zapewnił ją.
W jego głowie nabierał kształtów plan, który zaczął kiełkować w chwili, gdy Jack
zobaczył sir Edwarda i jego córkę.
To mogło się udać. Musiało się udać.
 Sztuka prawie się kończy.  Położył ręce na ramionach Tess.  Nie mam czasu
niczego wyjaśniać, skarbie. Bądz gotowa pochwycić Adelaide, jeśli spróbuje uciec.
 Oczywiście, że tak. Usiądę na niej, jeśli będę zmuszona  oświadczyła Tess
żarliwie.
Jack uśmiechnął się na widok determinacji na jej twarzy, a potem pocałował ją i
przytulił. Uspokoiwszy się, zostawił ją i obszedł scenę, by znalezć się po drugiej stronie.
Zbliżył się do wozu i szybko ukrył się za plecami grubego rolnika z klatką
kurczaków w dłoniach. W tym momencie z wozu wyszedł Andreas w wytwornym stroju i
pelerynie.
 Witaj, dobry człowieku  powiedział na widok rolnika.  Doskonałe sztuki.
Ukręć im łby i zanieś do gospody Pod Lisem. Powiedz właścicielowi, że za godzinę
zjawię się tam z moją damą i będę oczekiwał oddzielnej jadalni.
Jack zgarbił się, żeby ukryć wzrost, i odwrócił się pośpiesznie, kiedy rolnik
podbiegł po monety rzucone mu przez Andreasa. Ten ostatni ruszył z godnością ku
drewnianym schodom na scenę, by po chwili wygłosić swoją pierwszą kwestię.
W Wiele hałasu o nic, komedii Szekspira, występowali zbłąkani kochankowie, a
wśród bohaterów pojawia się łotr i bękart w jednej osobie, Don John. Jackowi nigdy nie
podobała się ta sztuka, z oczywistych powodów. Jego własna matka nazwała go na cześć
bękarta złoczyńcy.
 Ty.  Zatrzymał dłonią aktora, który wysiadł z wozu, najwyrazniej
przygotowując się do wejścia na scenę.  Ty jesteś posłańcem, tak?
 Puszczaj, psie  zażądał mężczyzna cicho, żeby jego głos nie dał się słyszeć na
scenie.
 Zadałem pytanie, dobry człowieku.  Jack mocniej wbił palce w jego ramię. 
Czy grasz posłańca?
 I każdą inną, nic nieznaczącą rolę  burknął aktor.  I co z tego? Powinienem
być Claudiem, ale Jeremy, pożal się Boże aktorzyna, przejął tę rolę po powrocie Johna.
 Tak, widzę, że jesteś wykorzystywany ponad miarę.  Jack wyciągnął monetę z
kieszeni.  Korona za twój kapelusz, pelerynę i milczenie. Co ty na to?
Aktor spojrzał na monetę, a potem na Jacka, gdyż ten nie wyglądał jak człowiek,
który choć raz w życiu miał w rękach koronę.
 Rozum ci odjęło?  zapytał.
Czas uciekał.
 Istnieje taka możliwość  przyznał Jack.  Niemniej chciałbym zakpić sobie z
mojego dobrego druha Johna. Przecież nic się nie stanie, prawda? A ty będziesz miał
koronę.
Mężczyzna rozwiązał sznurek peleryny, a Jack ściągnął kapelusz i cisnął go na
bok.
 Może miecz? Będziesz potrzebował mojego mieczyka.
Jack popatrzył na drewnianą atrapę i pokręcił głową.
 Dziękuję, ale to nie będzie konieczne.  Włożył kapelusz z piórem, a następnie
zarzucił pelerynę na ramiona.  A teraz wybacz, ale wkrótce muszę wygłosić kwestię. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript