[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tylko zmroku by przeprowadzić plan likwidacji wszystkich Polaków żyjących w Ihrowicy. Wieś podzielono na sektory, w których miały operować grupy ze specjalnie wyznaczonymi zadaniami. Tymczasem po usłyszeniu strzałów na Kazimierzowie, dowódca posterunku lejtnant Demianinko przygotowywał dom ludowy do obrony przed atakiem banderowców. Zatrzymał też jadących z Tarnopola do Mszańca trzech radzieckich żołnierzy łączności, wśród których była kobieta w stopniu sierżanta. Ostrzegł ich o niebezpieczeństwie ze 55 PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/ strony Ukraińców i pozostawił w Ihrowicy na nocleg, wzmacniając tym samym załogę posterunku. Dowódca wystawił też przed posterunkiem wartę, na którą wyznaczył Jana Białowąsa Kęsa , który stanął przed furtką i Mateusza Białowąsa - przed głównymi drzwiami. Załogę posterunku tego dnia stanowili również: Piotr Bończuk, Kazimierz Ościak i Jan Dudczak. Razem z Rosjanami w budynku pozostało 7 osób. Pozostali istrebitiele udali się na wieczerzę wigilijną do swoich domów. Do wieczora we wsi było w miarę spokojnie. Dopiero ok. godziny 17-18 stojący na warcie Jan Białowąs Kęs zauważył idących od strony placu budowy nowego kościoła dwóch ludzi z odkrytą bronią. Krzyknął w ich stronę: - Stoj, kto idiot? - Ukraińska Powstańcza Armia usłyszał w odpowiedzi. Oddał w ich kierunku strzał i cofnął się do drzwi wejściowych. Nie mógł jednak wejść do środka, ponieważ obaj banderowcy ostrzeliwali już drzwi z automatów. Wycofał się więc na łąki i pobiegł wzdłuż rzeki zawiadomić rodzinę o napadzie. Po chwili pod posterunek IB nadciągnął duży oddział banderowców, który zaczął ostrzeliwać dom ludowy z broni maszynowej. Istrebeky zajęli pozycję na piętrze. Wobec małej ilości amunicji komendant nakazał odpowiadać pojedynczymi strzałami. - Bronić się będziemy dopóki pozostaną nam po dwa naboje. Potem niech każdy wypali sobie w łeb przypomniał podkomendnym. Chodziło o to, że ostatni nabój mógł nie wypalić, a dostanie się w ręce banderowców oznaczało powolną śmierć w strasznych męczarniach. Wieś została napadnięta od północy i od zachodu. Na placu budowy nowego kościoła Ukraińcy podzielili się na mniejsze grupy, które rozbiegły się po wsi głównie w kierunku południowym. Po pierwszych seriach karabinowych rozdzwoniła się sygnaturka na plebanii. Ukraińcy natychmiast rozpoczęli tam wyłamywanie drzwi. Równocześnie wyrąbywali drzwi wejściowe do domu Białowąsów Głąbów mieszkających naprzeciw plebanii. Prawie w tym samym czasie zaatakowano inne pobliskie obejścia, w tym jako jeden z pierwszych mój rodzinny dom. Donośny dzwięk sygnaturki z plebanii uratował życie wielu Ihrowiczanom. Ci, którzy natychmiast rzucili się od stołów wigilijnych do ucieczki w większości przeżyli. Jednak księdzu i jego rodzinie nie mógł już nikt pomóc. Ukraińcy przystąpili do rozbijania drzwi wejściowych i okien. Zdobywanie zabezpieczonej w masywne drzwi i okiennice plebanii trwało ok. 15 minut. Po wyrąbaniu drzwi ks. Stanisław Szczepankiewicz, jego matka Anna, siostra Maria i brat Bronisław zostali bestialsko zamordowani siekierami. Mordowali całe rodziny Jedna z grup napastników szybko dotarła do Franciszka Białowąsa, który oficjalnie posiadał karabin, gdyż pilnował 56 PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/ magazynu zbożowego w domu ludowym. Udając sowieckich oficerów z Hłuboczka Ukraińcy kazali mu przynieść broń niby do kontroli. Z jego własnego karabinu zastrzelili go przed domem. Gdy na odgłos strzału wyszła jego żona Aniela, ją też zastrzelono na progu domu. Teściową Julię zabito w sieni. W jednym momencie z całej rodziny Franciszka Białowąsa pozostał przy życiu jedynie syn Tadeusz, zmobilizowany wcześniej do WP. Podobny los spotkał rodzinę Migałów. Ojciec Stanisław został zastrzelony przed pocztą 17 grudnia 1944 r., a pozostali członkowie rodziny - żona Michalina, syn Władysław, córki Stanisława i Genowefa zginęli tydzień pózniej przy stole wigilijnym. Takie tragedie zdarzały owego wieczora w Ihrowicy co krok. W bliskim sąsiedztwie domu Franciszka Białowąsa Ukraińcy zastrzelili pod szopą innego Franciszka Białowąsa s. Wincentego z żoną Karoliną. Po drugiej stronie drogi bandyci dopadli Antoniego Białowąsa Wusaja , który słysząc strzały i widząc blask palących się budynków, zamiast uciekać wyszedł do drogi. Bandyci zatrzymali go, a Wasyl Widłowski, Ukrainiec który doskonale znał Antoniego, własnoręcznie go zastrzelił. Działo się to na oczach Anny, 12 letniej córki Antoniego, której udało się uciec. Po zastrzeleniu Antoniego Białowąsa Widłowski napisał na ścianie pędzlem maczanym w smarze do wozów konnych dużymi literami hasło: Smert seksotam i Stalinu 40. Po zamordowaniu sześciu Polaków, Wasyl Widłowski ze swoją grupą dotarł do gospodarstwa Sylwestra Białowąsa. Sylwester z synem Kazimierzem zdążyli uciec w zarośla na łąki. Nie udało się to jego żonie Annie, która chciała jeszcze wypędzić bydło z obory. Ją też zastrzelił osobiście Widłowski . W grupie operującej w rejonie młyna wodnego działali ihrowiccy nacjonaliści wspomagani przez Ukraińców z Iwaczowa. Oddział ten działał chaotycznie i nerwowo, jakby obawiając się odsieczy. Raczej nie włamywali się do domów mordując tylko napotykanych Polaków, lub wywołując ich z domów. Jako jednego z pierwszych zabili Kazimierza Błaszczuka. Zawołał go jeden z jego kolegów Ukraińców, gdy akurat w domu dziadków łamał się opłatkiem. Gdy Kazimierz wyszedł przed dom, odprowadzili go pod studnię i tam
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|