[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Linc, proszę. Posłuchaj mnie chwilę. Musisz pewne rzeczy zrozumieć. Chłopcami zajmuję się od dawna i nie mogę sobie, ot tak, wstać nagle od stołu, i spędzić z tobą nocy. Wiem, że tobie jest to obojętne, ale ja już dawno postanowiłam, że nie będę nawiązywała... nawiązywała romansów w obecności mych braci. Staram się wpajać im szacunek dla kobiet. Jakby to wyglądało, gdybym po wszystkich naukach... Czy zrozumie? - pomyślała z rozpaczą i pośpiesznie dodała: - Ale nie żałuję tego, co wydarzyło się dziś w nocy. Zapadła długa cisza. Jak sobie poradzę, gdy ona odejdzie? - pomyślał z rozpaczą Linc. Tak bardzo jej potrzebuję. Czyż tego nie dostrzega? A zostało nam tak niewiele czasu. - Może i masz rację - burknął. - Ale uświadom sobie raz na zawsze, że Ryan i Kyle nie są już niewiniątkami. Czy nie dociera do ciebie, że twoja rola się skończyła? - Linc, nie wracajmy do tego tematu. - Zacisnęła usta i odwróciła twarz. - A właśnie, że będę wracał. Posłuchaj, doceniam ogrom twego poświecenia, ale przyszła pora, byś pomyślała o sobie. Zrób to dla własnego dobra. - I oficjalnie mam z tobą sypiać? - Czy... czy to tak mało dla ciebie znaczy? Charlie, choć nawet się nie domyślała, ile kosztowały go te słowa, wyczuła w jego głosie alarmujący ton. Wyczuła lęk. Linc był przekonany, że dziewczyna... odrzuca go! RS 140 Tak jak zrobili to kiedyś jego rodzice, a potem Amy. Ale Charłie nie mogła tego zrobić. Zbyt kochała Tylera. Chłopcy są dorośli, mają po dziewiętnaście lat, studiują i chodzą z dziewczynami. Powinni zrozumieć. Muszą zrozumieć! - Wiec o której zapraszasz mnie na kolację? - spytała. Jego zdumienie było tak wielkie, że Charlie natychmiast zrozumiała, że podjęła słuszną decyzję. Na twarzy Linca wy- kwitł promienny uśmiech. Przygarnął ją do siebie. - Wiesz, czasami potrafisz doprowadzić człowieka do szewskiej pasji. Objęci ruszyli w stronę budynków biurowych. Tam Charlie zostawiła Linca i pobiegła do mieszkania Bobby'ego. Kyle gospodarował w kuchni, a Ryan, sądząc po odgłosach, brał prysznic. - Odpowiadają ci hamburgery? - spytał Kyle. - Kolację zjem u Linca - odparła. - To świetnie - rzekł Kyle i znacząco się uśmiechnął. - Zostanie więcej dla nas. I tylko tyle! %7ładnych cierpkich uwag, żadnych krzyżowych pytań. Normalna sprawa. - Być może... być może wrócę trochę pózniej - oświadczyła nerwowo Charlie, kiedy kilka godzin pózniej opuszczała mieszkanie. Zdumiewał ją brak jakiejkolwiek reakcji ze strony braci. - Bawcie się dobrze! - zawołał Ryan, nie odrywając oczu od ekranu telewizora. - I dobrze się sprawujcie! - dorzucił Kyle, pokazując bratu wyciągnięty w górę kciuk tak, by nie zauważyła tego Charlie. Przez cały następny dzień Charlie była zdumiona zachowaniem się braci. Linc jednak dużo lepiej niż ona rozumiał męską psychikę. Pierwsza noc nie była ostatnią. Przez siedem następnych, cudownych nocy Charlie i Linc się nie rozstawali. Za dnia odbyli kilka wypraw psim zaprzęgiem w głąb parku. Raz RS 141 towarzyszyli im Kyle i Ryan. Ponadto ciężko pracowali. Dziewczyna zadawała masę pytań. O ceny zezwoleń na polowanie lub łowienie ryb, o opłaty za rozbijanie namiotów, o wysokość prowizji pobieranych przez park od prywatnych handlowców. Wspólnie skalkulowali procentowo wydatki na ochronę przyrody i obsługę ruchu turystycznego. Linc całkowicie otworzył się przed nią i Charlie była w nim coraz bardziej zakochana. Nauczył ją prowadzić psie zaprzęgi i budować domki ze śniegu. Stał się jej przewodnikiem, nauczycielem, obrońcą, przyjacielem i kochankiem. Charlie nie pamiętała, kiedy ostatni raz czuła się tak szczęśliwa. Na dzień przed wyjazdem Kyle'a i Ryana udali się we czwórkę do psów. Chłopcy urządzili sobie ostatnie wyścigi, a Linc i Charlie mierzyli im czas. Gdy dziewczyna oświadczyła, że musi wracać do domu i przygotować obiad, bracia zostali, by pomóc Lincowi przy psach. - Charlie wspaniale się tu bawi - zauważył Ryan i Kyle szturchnął go w bok. Obaj chłopcy zamilkli, a po chwili Kyle zwrócił się do Linca: - Dziękujemy ci. Dawno już nie widzieliśmy Charlie w tak wyśmienitym humorze. Tyler, który właśnie dokładnie sprawdzał płozy sań, popatrzył na niego z uwagą. Bracia wymienili spojrzenia. - Coś nie tak?- spytał Linc. - Musimy porozmawiać - oznajmił Kyle. Linc przyglądał mu się przez chwilę, po czym przeniósł wzrok na drugiego brata. Ten tylko wzruszył ramionami. - No dobrze - mruknął Tyler. - Najpierw uporajmy się z psami. Potem zapraszam do siebie. Tam pogadamy. - Zwietnie - zgodził się Kyle. W rekordowym tempie doprowadzili sanie oraz psy do porządku i niebawem Linc już otwierał drzwi swego mieszkania. RS 142 - Takie samo jak nasze! - wykrzyknął Ryan. - Bo to budynki państwowe - wyjaśnił Linc, kierując się do kuchni. - Piwa? Sam właściwie nie pił alkoholu, tylko czasami pozwalał sobie na piwo. - Z przyjemnością - odparł Ryan, przyglądając się rozłożonej na stole układance. Odebrał od Linca puszkę, otworzył ją i pociągnął tęgi łyk. - Wspaniały napój - szepnął. - U was w lodówce nie ma piwa. To chyba sprawka Charlie - zachichotał Linc. - Masz rację. - Ryan znów uszczuplił zawartość puszki, po czym wskazał na układankę. Przedstawiała zimowy pejzaż - Lubisz tym się bawić? - spytał. Linc usiadł i podniósł element łamigłówki. - Czasami, dla zabicia czasu - mruknął. Kyle przez chwilę studiował pudełko. - Hej, to jest układanka obustronna! Linc przytaknął. - Obustronna? - spytał Ryan i Kyle wręczył mu opakowanie. - Sam widzisz, po jednej stronie jest ten zimowy widoczek, a po drugiej inny. - W tym cały problem. Wcale nie tak prosto to ułożyć - oświadczył Ryan, spoglądając na Linca. Usiedli we trójkę przy stole i zajęli się kompletowaniem pejzażu. Kyle'a zajęcie pochłonęło bez reszty, ale Ryan szybko stracił cierpliwość. Założył ręce za głowę i zaczaj bujać się na krześle. - Słuchaj, Linc, co właściwie łączy cię z Charlie? - spytał nieoczekiwanie. Mężczyzna znieruchomiał. Dopiero teraz wszystko zrozumiał. Chłopcy musieli wyjechać następnego dnia i bali się zostawić Charlie samą. Kyle westchnął i odwrócił się w stronę gospodarza. - Chcemy wiedzieć, co zamierzacie. RS 143 - Nigdy jeszcze nie widzieliśmy jej tak szczęśliwej - dodał Ryan, ignorując słowa brata. - Ale zarówno ja, jak i ten Peny Mason niepokoimy się, że wasz związek rozleci się, podobnie jak to miało miejsce z poprzednim facetem Charlie. - Chodzi o Dona? - Mówiła ci o nim? Zanim Linc zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Ryan zaczaj mówić dalej: - Zatem wiesz, o co nam chodzi. Tamten bubek wykręcił jej niezły numer. Czulił się do niej, bo chciał wpłynąć na raport, jaki sporządzała na temat jego przedsiębiorstwa. Zrobiła się z
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|