Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiesz, które ziarenko piasku w określonej chwili przesypie się z górnej części do dolnej.
Gdybyś miał ponumerować ziarenka, za każdym razem kolejność byłaby trochę inna. A
jednak wynik jest zawsze taki sam: cały piasek przesypuje się z górnej połówki do dolnej. -
Oczy maga zapłonęły na chwilę. - Czyli?
- Czyli - odpowiedział Khadgar - mówisz, że może nie mieć znaczenia, czy umieściłeś
tu wieżę, ponieważ tę dolinę stworzył wybuch, który wykrzywił naturę rzeczywistości wokół
niej, czy też wybuch zdarzył się, ponieważ ty miałeś się tu w końcu pojawić, a sam
wszechświat musiał ci dać narzędzia, których potrzebowałeś.
- Blisko - skomentował Medivh.
- Czym w takim razie są te wizje? Ziarenkami piasku? - powiedział Khadgar. Medivh
skrzywił się trochę, lecz młodzieniec mówił dalej. - Jeśli wieża jest klepsydrą, a nie zegarem,
w takim razie są też ziarenka piasku, samego czasu, które w każdej dowolnej chwili poruszają
się przez nią. Są oderwane lub też nakładają się na siebie tak, że możemy je zobaczyć, ale
niezbyt wyraznie. Niektóre z tych drobin to przeszłość. Niektóre z nich to przyszłość. Czy
część z nich może pochodzić z innych światów?
Medivh zamyślił się głęboko.
- To możliwe. Najwyższa ocena. Dobrze to wymyśliłeś. Musisz tylko pamiętać, czym
są wizje. Właśnie wizjami. Pojawiają się i znikają. Gdyby wieża była zegarem, pojawiałyby
się regularnie i były łatwe do wyjaśnienia. Ale ponieważ wieża jest klepsydrą, nie są.
Poruszają się w swoim własnym tempie i nie pozwalają nam na wyjaśnienie ich chaotycznej
natury. - Medivh oparł się na krześle. - Jeśli o mnie chodzi, jestem z tego zadowolony. Nie
byłbym szczęśliwy w uporządkowanym, dobrze zaplanowanym wszechświecie.
Khadgar dodał:
- Ale czy kiedykolwiek szukałeś jakiejś szczególnej wizji? Czy nie ma sposobu na
odkrycie jakiejś określonej przyszłości, a potem upewnienie się, że się wypełni?
Medivh spochmurniał.
- Albo upewnić się, że się nigdy nie wydarzy - dodał. - Nie, są rzeczy, które nawet
mistrz magii szanuje i od których trzyma się z dala. To jedna z nich.
- Ale...
- %7ładnych ale - powiedział Medivh, wstając i ustawiając pusty kubek na półce. -
Teraz, kiedy napiłeś się trochę wina... sprawdzimy, jak wpływa to na twoje opanowanie
magii. Unieś w powietrze mój kubek.
Khadgar zmarszczył czoło i uświadomił sobie, że głos ma trochę niewyrazny.
- Ale przecież piliśmy...
- Właśnie dlatego - odpowiedział mistrz. - Nigdy nie możesz mieć pewności, co piaski
wszechświata rzucą ci w twarz. Możesz albo próbować być wiecznie czujnym i gotowym,
odrzucając życie, jakim je znamy, lub też cieszyć się życiem i zapłacić za to cenę. Teraz
spróbuj sprawić, by mój kubek zaczął lewitować.
Aż do tej chwili Khadgar nie uświadamiał sobie, jak dużo wypił, teraz zaś spróbował
oczyścić swój umysł i unieść ciężki kamionkowy kubek z półki nad kominkiem.
Kilka chwil pózniej ruszył w stronę kuchni w poszukiwaniu szczotki i szufelki.
***
Wieczorami, gdy Medivh zajmował się innymi sprawami, Khadgar miał czas dla
siebie, na własne ćwiczenia i badania. Młodzieniec zastanawiał się, na czym polegały te inne
sprawy, ale zakładał, że obejmowały między innymi korespondencję, gdyż dwa razy w
tygodniu na szczycie wieży pojawiał się krasnolud na gryfie, niosący torbę. Listonosz
odlatywał zawsze z jeszcze większym pakunkiem.
Medivh zezwolił młodzieńcowi na dowolne korzystanie z biblioteki. Pozwolił mu
również na szukanie odpowiedzi na tysiące pytań, jakie przekazali mu jego dawni nauczyciele
z Fioletowej Cytadeli.
- %7łądam jedynie - stwierdził Medivh z uśmiechem - byś pokazywał mi to, co
napisałeś, nim im to poślesz. - Na twarzy Khadgara musiało malować się zawstydzenie, gdyż
Medivh dodał: - Nie dlatego, bym obawiał się, że ukrywasz coś przede mną, Zaufanie, lecz
dlatego, iż nie chciałbym, by oni wiedzieli o mnie coś, co zdążyłem już zapomnieć.
I tak oto Khadgar zatopił się w książkach. Dla Guzbaha znalazł starożytny zwój z
poematem epickim, którego ponumerowane zwrotki szczegółowo opisywały bitwę matki
Medivha, Aegwynn, z nienazwanym demonem. Dla lady Delth przygotował listę zatęchłych
ksiąg opisujących elfy. A dla Alondy przebijał się przez te bestiariusze, które potrafił
przeczytać, ale w żaden sposób nie mógł zwiększyć liczby gatunków trolli ponad cztery.
Khadgar spędzał wolny czas także z wytrychami i własnymi zaklęciami otwierania.
Wciąż próbował poskromić te księgi, które oparły się jego wcześniejszym próbom dotarcia do
ich zawartości. Te tomy zabezpieczała potężna magia i Khadgar spędzał czasem cały wieczór
na wróżeniu, nim udało mu się zdobyć najmniejszą wskazówkę co do natury zaklęcia
chroniącego określony wolumin.
Ostatnią kwestią był strażnik. Medivh wspomniał o nim, a lord Lothar założył, że mag
opowiedział o nim młodzieńcowi i wycofał się szybko, gdy okazało się, że jest inaczej.
Zdawało się, że strażnik jest widmem, nie mniej i nie bardziej realnym niż
pozaczasowe wizje wędrujące przez wieżę. W elfim tomie znajdowała się wzmianka o
śmierci Strażnika (zawsze pisanego wielką literą), w historii Azeroth wspominano o
obecności strażnika na tym ślubie albo tamtym pogrzebie lub też prowadzeniu przez niego
jakiegoś ataku. Zawsze obecny, lecz nigdy nie opisany dokładnie. Czy słowo  strażnik było
określeniem pełnionego stanowiska, czy też podobnie jak w przypadku rzekomo niemal
nieśmiertelnej matki Medivha chodziło o jedną konkretną istotę?
Wokół tego strażnika krążyły również inne fantomy. Jakiś rodzaj zakonu, jakaś
organizacja... czy strażnik był rycerzem zakonnym? Na marginesie jednego z grimuarów
zapisano słowo  Tirisfal , które potem zostało starannie wytarte. Tylko umiejętności
Khadgara pozwoliły mu odczytać to, co tam napisano, dzięki śladom, jakie pióro pozostawiło
na pergaminie. Imię jednego ze strażników, nazwa organizacji, czy też coś zupełnie innego?
Tego samego wieczora, gdy Khadgar odnalazł słowo, cztery dni po wypadku z
kubkiem, młodzieniec wpadł w kolejną wizję. A raczej to wizja podkradła się do niego i
otoczyła go, połykając go w całości.
Najpierw doszedł go zapach - ciepły roślinny aromat między stęchlizną butwiejących
ksiąg, zapach, który powoli wypełniał komnatę. Pózniej pomieszczenie zaczęło wypełniać
ciepło, całkiem przyjemne, niczym wilgotny koc. Zciany pociemniały i stały się zielone, a po
regałach zaczęły się piąć pnącza, które przerastały i zastępowały umieszczone tam księgi,
rozkładając szerokie, płaskie liście. Wielkie, blade kwiaty wilca i szkarłatne storczyki
wyrastały spomiędzy zebranych zwojów.
Khadgar westchnął głęboko, bardziej jednak z podniecenia niż strachu. To nie był
świat jałowej ziemi i orczych armii, który widział wcześniej, ale coś zupełnie innego. Widział
dżunglę, lecz była to dżungla z jego świata. Ta myśl go pocieszała.
Potem znikł stół i czytana księga, a Khadgar odkrył, że siedzi przy ognisku z trzema
młodymi mężczyznami. Wydawali się być mniej więcej w jego wieku i znajdowali się na
jakiejś wyprawie. Dookoła ogniska rozłożono śpiwory, a obok suszył się pusty, niedawno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript