Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Deimos spojrzał na nich zimno.
- Tak. To przerażające, przepiękne miejsce. Niszczy wszystkich, których dotknie. Musi zostać zburzone.
Ucieczka
To był srebrny mercedes cls 500 z przyciemnianymi szybami. Zapach skóry przyprawiał Crowa o zawroty głowy. Nawet
teraz, kiedy prowadził, Feral widziała, jak dotykał różnych elementów w samochodzie, przesuwał palcami po orzechowej
desce rozdzielczej, po rzędach przycisków, sięgał do wyświetlacza i głaskał
kremowe fotele. Kazała mu jechać ostrożnie, żeby nie zwrócić niczyjej uwagi.
- Tu są rodziny! - zawołał zaskoczony, kiedy powoli mijali tłum oczekujący na paradę. - Myślałem, że tylko stuknięci
mistrzowie i żołnierze.
- To Miasto. Są tu pracownicy, nauczyciele, sprzątacze. Wszyscy, którzy wierzą w idee Nowej Atlantydy.
- A twoja rodzina? Feral zmarszczyła brwi.
- Nasze biologiczne matki? Nigdy ich nie widziałyśmy. %7ładne z nas ich nie zna. Miasto to nasza rodzina, a Generał
Belisarius to nasza matka.
Zobaczyła, że chłopak się krzywi.
- Głupie imię.
- Wszyscy przywódcy mają imiona ze starej Atlantydy.
Powinna go pouczyć, że nie wolno tak mówić o Generał, ale specjalnie się tym nie przejęła. Wiedziała, że powinna czuć się
okropnie - opuszczała Miasto, jedyny dom, jaki miała. Ale na razie cieszyła ją przejażdżka, siedzenie obok Crowa,
wyglądanie przez przyciemnione okna na ludzi, którzy nie mogli jej zobaczyć.
Jestem zupełnie jak te dziewczyny z zewnątrz, pomyślała. Te, które widziała podczas patroli, jak jezdziły ze ] swoimi
chłopakami w samochodach, śmiały się i cieszyły beztroskim życiem. Spojrzała na Crowa, który siedział w skupieniu, z lekko
wysuniętym językiem, skoncentrowany.
Tyle że on nigdy nie będzie moim chłopakiem.
- Mów sobie tak dalej - wyszeptała jej do ucha Amber, po czym się roześmiała.
Siedziała po turecku na tylnym siedzeniu, jak jakiś skrzat, z błyszczącymi z radości oczami.
Nie twój interes, pomyślała Feral wściekle. Co wywołało tylko kolejny wybuch śmiechu.
- To powiedz, co to za świetna droga ucieczki - zagadnęła Feral, żeby zmienić temat.
Amber podciągnęła się bliżej, między siedzenia.
- Poczekaj, a zobaczysz. Przeprowadzę was przez Harfy.
Crow minął róg i zwolnił, aby nie wjechać w przechodzący drogą tłum, a potem zaczął wymijać pieszych na skrzyżowaniu La
Vallette i St Paul's.
- Ale jak już je minę? - Po raz pierwszy w życiu bę- j dzie sama, bez rozkazów, bez mistrzów, którzy nad nią czuwają.
- Pewnie dotrą do ciebie Cienie - odparła Amber. -Widziałam to w snach. Czekają na uciekinierów przechodzących przez
Harfy i im pomagają.
Feral wzruszyła ramionami, jakby zupełnie jej na tym nie zależało. Ale tak naprawdę właśnie tego chciała - dostać się do
Cieni i zdobyć informacje, których potrzebuje. A potem wrócić tutaj.
Wyjrzała przez okno. Chociaż minęła już północ, kafejki wciąż były otwarte, wypełnione imprezowicza-mi w najlepszych
strojach. Juniorzy w wyjściowych mundurach biegali między stołami, tłukąc się jak ćmy, prosząc o cukierki, a potem po
wariacku gnali na chodnik, żeby zająć jak najlepsze miejsce przy krawężniku do oglądania parady. Mistrzowie przynajmniej
tego dnia ich nie karali, pozwalając cieszyć się krótkimi wa---
kacjami.
Na pewno tu wrócę, powiedziała sobie. Muszę tylko znalezć Zane'a.
Amber puknęła ją w ramię.
- Czemu myślisz o Zanie Belisariusie?
Cholera, musi bardziej uważać. Nigdy wcześniej nie musiała nic ukrywać przed Amber.
- Wyłaz z mojej głowy! - warknęła.
Amber nie może się dowiedzieć. Crow też nie. To był jej sekret i jeśli ona nie będzie umiała go utrzymać, to tym bardziej oni.
Jeśli dowie się zbyt wiele osób i informacja wypłynie, jej misja będzie zagrożona.
- Ale czemu Zane? - naciskała Amber.
- Zamknij się. - Odwróciła się i spojrzała groznie na przyjaciółkę. - Widziałam jego zdjęcie na biurku Generał, jak z nią
rozmawiałam. I tyle.
Crow zwolnił przed kolejnym zakrętem.
- Ktoś może mi powiedzieć, kim jest Zane?
22
- To syn Generał - wyjaśniła Amber.
Feral odwróciła się, aby nie patrzeć na podejrzliwą twarz koleżanki.
- Był.
- Ten geniusz, co umarł?
- Właśnie. Tak naprawdę nigdy go nie widzieliśmy -odezwała się Amber. - Generał trzymała go z dala od nas. Był chyba
chory.
- Pewnie z rozpaczy, że ma za matkę Generał - wtrącił Crow.
Zignorowała go. Niech się naśmiewa, jest tylko obcym.
- Skręć tutaj - odpowiedziała.
Zwolnił i skręcił we Friedrich Strasse, szeroką ulicę oświetloną oryginalnymi lampami gazowymi pochodzącymi ze starego
Berlina i przywiezionymi tutaj za ciężkie pieniądze. Sklepy wciąż były otwarte, witryny rzęsiście oświetlone, a wnętrza pełne
klientów. Myślała, że już nigdy nie postawi tu stopy, ale teraz pojawiła się iskierka nadziei, że jednak wróci. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript