[ Pobierz całość w formacie PDF ]
małe, imponujące i skromne, luksusowe i prymitywne. Wszystkie były pozostałością z czasów, kiedy okręg słynął z kamieniołomów. Pickax nazywano kiedyś Kamiennym Miastem. Wśród budynków były: dom w stylu Cotswolda, Bastylia, Stonehenge i szkocki zamek. Main Street była kopalnią informacji, Qwilleran przychodził tam, żeby dowiedzieć się o najnowszym skandalu i posłuchać plotek. Dzisiaj wpadł na sprzedawcę Whannella MacWhannella. Szkot powitał dziennikarza okrzykiem: - Hej! Podobno pan dziedzic zamówił u krawca szkocką spódniczkę! Wybierasz się na szkocki festyn do Lockmaster? - Chcę zrobić niespodziankę Polly. Nikomu o tym nie mów. - Chociaż jego matka pochodziła z rodu Mackintoshów i Qwilleran przyłączył się do klanu ze względu na nią, miał lekki opór przed pojawieniem się na ulicy w kraciastej spódnicy. Mężczyzni stali na krawężniku, patrząc z pogardą na zabite deskami okna hotelu po przeciwnej stronie ulicy. - Co za wstyd! - powiedział Szkot. - To nie był dobry hotel, ale innego nie mieliśmy. Co będzie z tym budynkiem? Właściciel jest w szpitalu, firma zarządzająca hotelem mieści się w Lockmaster. Oni mają gdzieś, co się tu dzieje. - Poznałem właściciela przed jego wypadkiem - powiedział Qwilleran. - To ekscentryk, mówiąc delikatnie. Mam nadzieję, że uporządkował swoje sprawy finansowe i ma adwokata, doradcę finansowego i testament. - Nikt nie chce współpracować z tym wariatem - na tym polega problem - powiedział Big Mac. - Nasze biuro zajmowało się jego podatkami, ale facet zachowywał się kompletnie nieodpowiedzialnie. Nie trzymał rachunków. Nie przyjmował rad. Co można zrobić z takim klientem? Nie pamiętam już, czy myśmy go zwolnili, czy on nas. Jego adwokat też miał dość. Jego sprawami zajmuje się teraz agencja w Lockmaster. Szczerze im współczuję! Na Main Street jak w każdą sobotę roiło się od ludzi z zakupami. Na peryferiach nie wybudowano centrum handlowego, które kusiłoby mieszkańców. Kilka osób stanęło w pobliżu, przyglądając się miejscu, gdzie doszło do wybuchu. Wśród nich był Mitch Ogilvie. Jego strój pasował bardziej do farmera niż dyrektora muzeum. Qwilleran chwycił go za ramię. - Mitch, ty łobuzie! Co się stało? Podobno porzuciłeś pracę w muzeum. Wybierasz się na bal przebierańców? Mitch był ubrany w wytarte sztruksy, kalosze i czapkę farmera. Miał brodę. - Pnę się do góry - powiedział. - Najpierw pracowałem w hotelu, potem byłem dyrektorem muzeum i w końcu zostałem hodowcą kóz! Cieszę się, że nie pracowałem w hotelu, kiedy nastąpił wybuch. - Naprawdę zostałeś farmerem? - Kristi ma nowe stado kóz. Pomogłem jej sprzedać antyki po matce. Kristi postanowiła zrobić remont domu i odnowić gospodarstwo, więc zaproponowałem, że jej pomogę. - Umiesz już doić kozy? - Pewnie mi nie uwierzysz, ale umiem robić kozie sery. Byłem na specjalnym kursie w Wisconsin. Nowy sklep z serami w Zaułku Stajennym kupuje nasze produkty. Są oznaczone etykietką Split Rail Farm. Usunąłem stare, białe ogrodzenie i postawiłem nowe. - Nie tylko widziałem waszą etykietkę, ale kupiłem sery waszej produkcji - powiedział dziennikarz. - Feta i ser z pieprzem są wyśmienite! Chciałbym zobaczyć, jak się robi sery. Może napiszę o tym felieton. - Jasne! Kiedy tylko zechcesz! Qwilleran zaproponował popołudnie następnego dnia. - Oczywiście pod warunkiem, że zgodzisz się pracować w niedzielę! - Nie mam ustalonych dni pracy, Qwill. - Mitch zerknął na hotel. - Ale produkcja serów jest bezpieczniejsza niż praca w hotelu! Do zobaczenia! Qwilleran poszedł do kwiaciarni Franklin's Flowers , która znajdowała się obok sklepu z antykami Exbridge & Cobb . Przystojna właścicielka Susan Exbridge kolekcjonowała srebra z epoki króla Jerzego, ogrywała wszystkich w brydża w miejscowym klubie, dostawała alimenty od bogatego dewelopera i kupowała ubrania w Chicago. Qwilleran zauważył ją na ulicy. Susan stała przed swoim sklepem, przyglądając się witrynie, którą własnoręcznie udekorowała. Qwilleran podkradł się ostrożnie, stanął za jej plecami i powiedział: - Dywan jest pomarszczony, a abażur wykrzywiony. Susan zobaczyła jego odbicie w szybie i odwróciła się gwałtownie. - Kochanie, gdzie się podziewałeś przez całe lato? Bez ciebie jest tu tak nudno! - Susan była aktorką w miejscowym teatrze i często dramatyzowała. - To było szalone lato - wyjaśnił dziennikarz. - Wiem. Jak się ma Polly? Susan i Polly nie przepadały za sobą, ale zachowywały pozory dobrych manier. - Coraz lepiej. Musimy znalezć dla niej nowe mieszkanie. Poprzednie zajmą studenci. Na razie Polly mieszka u swojej szwagierki. - Uważam, że ty i Polly powinniście... - Nasze koty się nie lubią - przerwał jej Qwilleran. Wiedział, do czego Susan zmierza. Zaczęli rozmawiać o możliwościach wynajmu mieszkania w Indian Village. W pobliżu rzeki Ittibittiwassee zbudowano kompleksy apartamentowe i blizniaki. Były tam świetne trasy spacerowe. Po rzece pływały kaczki, w lesie śpiewały ptaki. - Gdakanie i ćwierkanie czasem doprowadza mnie do szału, ale Polly będzie na pewno zachwycona - powiedziała Susan z wyższością. Mieszkańcy Indian Village, którzy grali w brydża, nie interesowali się ptakami, natomiast obserwatorzy ptaków nigdy nie grywali w brydża. Qwilleran postanowił, że napisze kiedyś o tym artykuł. Pewnie straci paru przyjaciół, ale uważał, że dziennikarz powinien pisać od czasu do czasu bulwersujący tekst. Susan otworzyła drzwi sklepu. - Wejdz, pokażę ci nowe pomieszczenie. W środku wszystko lśniło. - Poznajesz te stare przedmioty? - spytała Susan. - Należały do prywatnej kolekcji Iris Cobb. Mogłam je tu umieścić dopiero teraz,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|