Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Musi ją mieć, i to zaraz. Przed jakąkolwiek Zmianą Rzeczywistości. Finge
powiedział szyderczo... Teraz nie trwa długo, nawet w Wieczności .
Czy jednak rzeczywiście nie trwa?
Strona 64
Isaac Asimov - Koniec Wiecznosci
Harlan wiedział dokładnie, co powinien zrobić. Gniewne kpiny Finge'a
wprowadziły go w taki stan umysłu, że był gotów do zbrodni, a ostatnie
szyderstwo uświadomiło mu, jaki czyn musi popełnić.
Nie może stracić teraz ani chwili. Z podnieceniem, a nawet radością,
niemal biegiem, opuścił swoją kwaterę, by popełnić ciężką zbrodnię
przeciwko Wieczności.
8. Zbrodnia
Nikt go o nic nie pytał. Nikt go nie zatrzymywał. Tak czy inaczej,
społeczna izolacja Technika była dość korzystna. Przez kanały kotłów dotarł
do drzwi Czasu i włączył sterowanie. Oczywiście, mogło się zdarzyć, że ktoś
się zjawi z legalnym poleceniem i zdziwi się, dlaczego drzwi były używane.
Zawahał się i postanowił opieczętować je swoją pieczątką. Opieczętowane
drzwi nie wzbudzały zainteresowania. Nieopieczętowane drzwi w użyciu
wywołałyby zdziwienie.
Oczywiście mogło się zdarzyć, że to Finge trafi na te drzwi. Ale Harlan
musiał ryzykować.
Noys stała nadal tak, jak ją zostawił. Upłynęły koszmarne godziny
(fizjogodziny) od chwili, gdy Harlan opuścił 482 Stulecie dla samotnej
Wieczności, lecz wrócił teraz do tego samego Czasu po kilku sekundach.
Nawet włos na głowie Noys się nie poruszył.
Spojrzała na niego zaskoczona:
- Zapomniałeś czegoś, Andrew?
Harlan patrzył na nią głodnym wzrokiem, lecz nawet nie próbował jej
dotknąć. Pamiętał słowa Finge'a i nie śmiał ryzykować odmowy. Powiedział
sztywno:
- Musisz robić to, co ci powiem. Zapytała:
- Stało się coś złego? Przecież przed chwilą odszedłeś. Nie minęła nawet
minuta.
- Nie martw się - powiedział Harlan. Nie ujął jej za rękę, nie próbował
uspokoić. Zamiast tego mówił szorstko. Było to tak, jakby jakiś demon
zmuszał go, by robił wszystko niewłaściwie. Dlaczego wrócił w pierwszej
możliwej chwili? Tylko ją niepokoił prawie natychmiastowym powrotem.
Oczywiście mógł to uzasadnić. Dysponował dwudniowym marginesem
uwzględnianym przez kartę przestrzenno-czasową. Wcześniejsze godziny
tego okresu łaski były bezpieczniejsze, bo wykrycie ich wykorzystania niemal
nie wchodziło w rachubę. Naturalną tendencją było więc cofanie się jak
najbardziej w przeszłość. A jednak to było głupie ryzyko. Mógł się łatwo
przeliczyć i wejść w Czas przed momentem opuszczenia go przed kilku
fizjogodzinami. Co wtedy? Jedna z pierwszych zasad, jakich uczono
Obserwatora, brzmiała:  Osoba zajmująca dwa punkty w tym samym Czasie
tej samej Rzeczywistości naraża się na ryzyko spotkania siebie samej".
Strona 65
Isaac Asimov - Koniec Wiecznosci
Z jakiegoś powodu należało tego uniknąć. Dlaczego? Harlan wiedział, że
nie chce spotkać samego siebie. Nie chciał patrzyć w oczy innego,
wcześniejszego albo pózniejszego Harlana. Poza tym byłby to paradoks.
Twissell zaś często powtarzał:  Nie ma paradoksów w Czasie, ale tylko
dlatego, że Czas świadomie unika paradoksów".
Gdy Harlan rozmyślał mętnie o tym wszystkim, Noys patrzyła na niego
dużymi świetlistymi oczyma.
Potem podeszła bliżej, przyłożyła swe chłodne dłonie do jego płonących
policzków i powiedziała miękko:
- Masz kłopoty.
Harlanowi jej spojrzenie wydawało się życzliwe, kochające. Jak to być
mogło? Osiągnęła przecież, co chciała. Co się jeszcze za tym kryje? Chwycił ją
za ręce i zapytał ochrypłym głosem:
- Chcesz wyjechać ze mną? Teraz? Nie zadając żadnych pytań? Zrobisz
dokładnie to, co powiem?
- Czy muszę? - zapytała.
- Musisz, Noys. To bardzo ważne.
- W takim razie jadę. - Powiedziała to rzeczowo, jakby w tym żądaniu
nie było nic osobliwego.
U wylotu kotła zawahała się na chwilę, a potem weszła do środka.
Harlan powiedział:
- Jedziemy naprzód, Noys.
- To oznacza przyszłość, prawda?
Kocioł pomrukiwał już delikatnie, gdy do niego weszła, i ledwie zdążyła
usiąść, Harlan nieznacznie poruszył kontakt koło swego łokcia.
Nie miała żadnych mdłości na początku tej nie dającej się opisać Jazdy w
Czasie. Ale bał się, że tego nie uniknie.
Siedziała spokojnie, tak piękna i swobodna, że czuł bół, gdy na nią
patrzył, i nie troszczył się w ogóle, że bez pozwolenia zabierając ją w
Wieczność popełnia przestępstwo.
Zapytała:
- Czy ta podziałka wskazuje lata, Andrew?
- Stulecia.
- Czy to znaczy, że jesteśmy o tysiąc lat w przyszłości? Już?
- Tak jest.
- Nie czuję tego.
- Wiem.
Rozejrzała się dokoła.
- Ale jak się poruszamy?
- Nie wiem. Noys.
- Nie wiesz?
- Wiele spraw w Wieczności trudno zrozumieć.
Strona 66
Isaac Asimov - Koniec Wiecznosci
Liczby na temporometrze maszerowały dalej. Poruszały się coraz
szybciej, aż stały się niewyrazną smugą. Harlan łokciem przesunął
przyspieszacz w górę. Zużycie energii mogło stanowić pewne zaskoczenie dla
zakładów energetycznych, lecz wątpił w to. Nikt na niego nie czekał w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript