Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cokolwiek miał na myśli i kimkolwiek
byli  oni , nie było czasu na sprzeczki.
Tak więc Pires podniósł karabin i odszukał
paczkę, którą schował przychodząc tutaj.
Jego twarz była szara i poruszał się tak
niepewnie, że Diana obawiała się, iż może
ponownie stracić przytomność.
 Nie zostawiaj żadnych śladów! 
152
polecił jej. Mówił z wysiłkiem, prowadząc
dziewczynę w kierunku wschodnim, a nie
w stronę rzeki.  Jeśli oni znajdą ciało, to
będą szukali tropu, kierując się ku rzece.
Tak długo, jak długo nie zostawimy
czegoś, co wyprowadziłoby ich z błędu...
Biorąc do serca to ostrzeżenie, Diana
starała się nie pozostawiać śladów stóp ani
zdeptanych traw lub gałązek. Jakim cudem
Ramon dotrzymywał jej kroku  nie miała
pojęcia; jeśli ona czuła się słabo po tych
przeżyciach  to on musiał cierpieć
dziesięć razy bardziej, ale nie chciał
zatrzymywać się na postój, dopóki nie
będą mieli za sobą kilku godzin marszu.
Przeszli już zarośla karłowatych
krzewów i wkroczyli w gęsty las. Pires
znał chyba drogę, choć przeważnie szli po
zatartych śladach lub po leśnych
przecinkach pomiędzy drzewami, których
nikt nie mógłby nazwać ścieżkami. Kiedy
153
wreszcie zdecydował się na odpoczynek,
zaprowadził Dianę głęboko w coś, co
wyglądało na nieprzebytą gęstwinę. Szedł
przodem, a ona wydeptywała swoją
dróżkę, drepcząc za nim. Za nimi pozostała
bariera w postaci gęstych bambusów.
Wreszcie wynurzyli się na małą polankę,
gdzie słońce, padając skośnie pomiędzy
pnie drzew, tańczyło wśród cieni liści.
Zamiast w obezwładniającym upale,
znużeni wędrowcy woleliby teraz znalezć
się raczej na chłodnej polanie w
północnym lesie.
 To powinno wystarczyć; nawet jeśli
oni idą za nami, nigdy nie przedrą się aż
tutaj.  Ramon zrzucił z ramion paczkę
niepewnym ruchem i przyłożył rękę do
głowy. Wyglądał upiornie, na twarzy
wystąpiły mu czerwone plamy. Trząsł się i
ledwie trzymał na nogach.
 Siądz  zawołała Diana.  Pozwól
154
sobie pomóc...
Wyciągnął do niej rękę, żeby utrzymać
równowagę, ale potem osunął się na
ziemię, wtulając głowę w ramiona.  Czy
możesz dać mi trochę wody?  zapytał
chrapliwie.  Jest w mojej paczce.
Podała mu wodę i dwie aspiryny,
znalezione także w paczce. Pił chciwie
prosto z flaszki, potem zakręcił mocno
korek i połknął lekarstwo. Wyczerpany
tym, znów oparł głowę na rękach, siedząc
z podkurczonymi nogami.
Diana usiadła także, zbyt słaba, żeby
opędzać się skutecznie od much, które
otaczały ją rojem i gryzły niemiłosiernie.
 Może powinieneś przespać się 
zaproponowała nieśmiało  jeśli możesz.
Podniósł głowę mrugając oczyma.
Spojrzenie miał tępe i zamglone, jakby z
trudem uświadamiał sobie jej obecność.
 Może  jęknął.  Boże, jak mnie boli
155
głowa! Byłem głupcem, biorąc się do
niego w taki sposób, mógł zabić nas oboje!
 Utkwił wzrok w dziewczynie.  Kiedy
zobaczyłem cię... wszystko stało się
nieważne...
Zmarszczył czoło, widocznie
przypomniał sobie coś. Patrzył teraz na jej
podartą bluzkę. Kilka guzików odpadło
podczas walki z napastnikiem, reszta
ledwo się trzymała  Ramon umiał patrzeć
i widzieć więcej niż powinien. Obciągnęła
ciasno materiał na ciele. Jego oczy
zapłonęły gniewem.
 Co się stało, on cię nie... ?
Zamilkł z grymasem bólu na twarzy.
 Nie  zapewniła szybko.  Walczyłam
z nim, ale był zbyt silny. Usiłowałam
kopnąć go tam, gdzie najbardziej boli, ale
on mnie powstrzymał...
Pires mimo bólu zaśmiał się cicho.
 Masz dużo odwagi i jesteś twardym
156
wojownikiem, nikt temu nie zaprzeczy,
moja droga.  W jego oczach pojawiły się
iskierki.  Ale mnie nie kopałaś, kiedy ja...
próbowałem tego ranka na brzegu rzeki,
czyż nie?
Mówił ochryple, powieki zaczęły mu
opadać sennie.
 Dlaczego wtedy nie... ?
Ostatnie słowa wymamrotał
niewyraznie; przytomność opuściła go i
pochylił się na bok w stronę Diany. Całym
ciężarem ciała oparł się bezwiednie o nią i
z wielką trudnością udało się jej ułożyć go
w wygodnej pozycji na ziemi. Na ciele
mężczyzny nie było ani uncji zbędnego
tłuszczu, ale liczył sporo ponad sześć stóp
wzrostu i musiał ważyć około
siedemdziesięciu pięciu kilogramów. Teraz
bezwładne ciało ważyło co najmniej dwa
razy tyle.
Podsunęła mu pod głowę prowizoryczną
157
poduszkę z ręcznika. Nie była ona zbyt
wygodna, ale zawsze lepsze coś niż nic.
Pomimo gorąca Ramon miał dreszcze,
więc Diana przykryła go śpiworem.
Zrobiwszy to wszystko, zaczęła szperać w
swoich rzeczach, poszukując zapasowej
koszuli. Przebrała się szybko w śmiesznej
obawie, że Pires mógłby ją zobaczyć w
negliżu. Znalazła kubek i wreszcie napiła
się wody, której zostało niedużo w dwóch
butelkach. Co będzie, jeśli Ramon nie
odzyska wkrótce sił i woda się skończy 
nie wiedziała. Po tym wszystkim, co się
ostatnio zdarzyło, nie była pewna, którędy
wraca się do rzeki  nawet, gdyby czuła się
na siłach.
%7ływności mieli jeszcze dość dużo, co
prawda, mało apetycznej, ale nie była
głodna. Siedziała więc cicho u posłania
Ramona, obejmując rękami kolana i
starając się zapomnieć o swych obawach.
158
W zaroślach polanki cykady i pasikoniki
muzykowały bez przerwy, podczas gdy
łagodny wiatr poruszał liśćmi. Ptaki
śpiewały i przelatywały nad jej głową z
drzewa na drzewo. Kiedy indziej zapewne
zachwycałaby się ich barwnym
upierzeniem i pięknymi głosami, ale teraz
była nieczuła na piękno natury. Wszystko,
o czym mogła myśleć, sprowadzało się do
goryczy i złości na własną głupotę.
Kim był zabity, skąd Ramon wiedział,
gdzie była  nic nie znaczyło. Faktem było
to, że o mały włos doprowadziłaby do
śmierci obu mężczyzn. Nie powinna była
absolutnie wyruszać! Jeśli Pires umrze 
będzie to jej i tylko jej winą. Siedziała tak
przy nim godzina po godzinie, pogrążona
w samotnym czuwaniu, dopóki nie
stwierdziła, że zna rysy jego twarzy na
pamięć. W pewnej chwili zauważyła, że
stan Ramona zmienił się: z
159
nieświadomości zapadł w sen. Jego oddech
stał się głębszy, puls wolniejszy. Wtedy
dopiero odczuła własne wyczerpanie.
Przyniosła więc swój śpiwór i wpełzła do
środka, kładąc się w pobliżu Piresa. Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript