[ Pobierz całość w formacie PDF ]
intuicja jej nie zawiodła. Przeczuwała także, że Vera najprawdopodobniej z własnej woli znalazła się w lodowatej rzece, szukając tam śmierci. Choć Heima nie znała jeszcze dokładnie motywów, jakimi kierowała się żona konsula, podejrzewała, że muszą one mieć jakiś związek z Heinzem. Schowała list postanawiając, że zatrzyma dla siebie swoje domysły i dyskretnie da znać Heinzowi, jak tylko Vera będzie poza wszelkim niebezpieczeństwem. Skoro i tak była już poniekąd wtajemniczona w ich sprawy, ta drobna przysługa nie miała przecież większego znaczenia. W kilka minut pózniej nadbiegł konsul. Wcześniej Heima zawiadomiła go telefonicznie o wypadku. Zdyszany, blady, zbliżył się do łóżka, na którym spoczywała Vera. - Co się stało? Heima opowiedziała mu, że łaskawa pani wybrała się na spacer i prawdopodobnie ześlizgnęła się ze stromego brzegu i wpadła do wody. Uratował ją jakiś nieznajomy mężczyzna. Przekazała mu wszystko, czego dowiedziała się od ludzi. Henrici patrzył na nią przenikliwie, jakby chciał zapytać: ,J ty w to wszystko wierzysz?" Heima zaczerwieniła się i odwróciła wzrok. Albert opadł ciężko na krzesło stojące obok łóżka i ponuro przyglądał się swej nieprzytomnej żonie. Lekarz starał się go uspokoić. Nie było już bezpośredniego zagrożenia życia. Vera zapadła teraz w głęboki, uzdrawiający sen. Naturalnie zaziębienia raczej nie uda się uniknąć, wziąwszy pod uwagę niską temperaturę wody. Konsul tylko kiwał głową, nie odzywając się. Nie uwierzył, że to był wypadek. Ale równocześnie wzdragał się przed przyjęciem jakiegoś innego wyjaśnienia. Nie zdolny do logicznego myślenia, patrzył na niemą twarz Very, wyrażającą bezgraniczną rozpacz. Dlaczego? Dlaczego?" - w głowie miał tylko to jedno pytanie. * * * Niedługo po tym, kiedy Heinz Althoff wyszedł z domu na spotkanie z Vera, do L. z podróży do Berlina wrócił Robert. Chciał niezwłocznie zobaczyć się ze swoimi rodzicami, których zastał razem w salonie. Powitawszy ich trochę bardziej uroczyście niż zwykle, oświadczył, że w Berlinie zaręczył się z córką partnera handlowego ojca. Emilia całkiem zaniemówiła z wrażenia. Potem zaczęła równocześnie śmiać się i płakać, obejmując swojego najstarszego syna. Karol był także bardzo uradowany, tym bardziej, że pomijając wszystkie inne względy, jego syn wybrał znakomitą partię. Owa młoda dama była jedyną córką bogatych rodziców. Z wielką satysfakcją poklepał więc Roberta po plecach i uścisnął mu dłoń. - Muszę przyznać, mój drogi, że w tym wypadku miałeś szczęśliwą rękę. Panna Weitzner to nie tylko piękna i inteligentna dziewczyna, ale także idealna kandydatka nawet na małżeństwo z rozsądku. A teraz, Milciu, uspokój się, zachowujesz się, jakbyś była pijana. - Wielkie nieba, Karol! Czy ty rozumiesz, co to znaczy? Wprowadzi się do nas synowa. Robercie, opowiadaj, ja jej przecież wcale nie znam. Nigdy mi nic nie mówiłeś. Kochasz ją od dawna? Teraz rozumiem, dlaczego tyle interesów załatwiałeś w Berlinie. %7łe też nie zdradziłeś się ani słówkiem. No powiedz coś wreszcie, chłopcze! Robert śmiejąc się posadził ją na krześle. - Przecież w ogóle nie dopuszczacie mnie do głosu. Proszę, oto jej fotografia. Trudi dała mi ją specjalnie dla ciebie. - Trudi... O rety! Gdzie moje okulary, przed chwilą je miałam? Robert spokojnie podał je matce. Leżały na stosie gazet. Milcia nałożyła je sobie na nos i z nabożeństwem przyjrzała się zdjęciu. Z dumą patrzyła na elegancką i bardzo piękną kobietę. - Spójrz, Karolu... no tak, przecież tyją znasz. Zliczna, przystojna dziewczyna. Będzie z was cudowna para. A jaka ona wytworna! Mam nadzieję, że nie popełnia mezaliansu. Czy jesteśmy dla niej dostatecznie dobrą rodziną? - Ależ, mamo! Karol uśmiechnął się tylko pod nosem. - Posłuchaj Milciu. Ojciec naszej przyszłej synowej, podobnie jak ja, zaczął interes od bardzo skromnej firmy, którą następnie rozwinął, a jego żona jest najprawdziwszą mieszczką, zupełnie jak ty, Milciu. Więc nie musisz się obawiać, że to za wysokie progi dla naszego syna. Narzeczona Roberta naturalnie otrzymała bardzo wykwintne wykształcenie - na francuskiej pensji, rzecz jasna. Ale i nasz Robert ma lepsze wykształcenie od nas. Myślę, że obydwoje doskonale do siebie pasują, a to przecież najważniejsze, prawda? - Masz rację - przyznała Milcia, lecz nadal z lekką niepewnością patrzyła na zdjęcie. Sama przed sobą nie chciała się przyznać, że w gruncie rzeczy była troszeczkę rozczarowana. Ta piękna, wytworna dama raczej nie pozwoli się rozpieszczać i cierpliwie znosić napady czułości, którą Milcia tak bardzo pragnęła okazać wymarzonej córeczce. To nic. Najważniejsze, żeby kochała Roberta i uczyniła go szczęśliwym" - pomyślała, zwalczając własną, egoistyczną potrzebę dania upustu macierzyńskim uczuciom. Uważnie przysłuchiwała się temu, co obaj mężczyzni jej mówili na temat zaręczyn i związanych z nimi spraw. Co jakiś czas spoglądała na zdjęcie, które nadał trzymała w dłoni. Wybór Roberta dokładnie odpowiadał jego charakterowi. Najpierw na pewno dogłębnie rozważył wszystkie za i przeciw i dopiero potem podjął ostateczną decyzję.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|