[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Instynktownie zerknęła przez ramię. Max stał tuż za nią i musiał wszystko słyszeć! Roversi wygrali dwiema bramkami i obyło się bez kontuzji. Nastroje po meczu były szampańskie, ale cały ten radosny entuzjazm nie udzielał się Davinie. Co najwyżej cieszyła się, że wraca do Redford, mimo że czekała ją jeszcze wizyta w domu Rogera i zabiegi związane z jego kolanem. Wkładała właśnie klucz do zamka, kiedy drzwi nagle otworzyły się i Davina znalazła się twarzą w twarz z młodą kobietą, która bynajmniej nie kryła swego gniewu i wzburzenia. Zaraz też, kuśtykając na kulach, wpadł do holu Roger. - Cześć, Davy - powitał ją. - To jest moja żona, Karen. Właśnie mówiłem jej o tobie. - Powiedział mi, że jest pani fizykoterapeutką z klubu. W głosie Karen nietrudno było wyczuć niedowierzanie. - Tak, to prawda. - Davina przestąpiła próg domu. - Czy nie spotkałyśmy się czasami na balu w magistracie? - Nie było mnie tam. Dla Daviny nie ulegało wątpliwości, że żona Rogera traktuje ją z dużą podejrzliwością, powiedziała więc możliwie najbardziej rzeczowym tonem: RS 63 - Przepraszam, ale nie mam wiele czasu, a muszę poddać kolano Rogera wieczornej terapii. W trakcie zabiegu Karen ani na sekundę nie zostawiła ich samych, a kiedy masaże, ćwiczenia i nacierania dobiegły końca, zażądała zwrotu kluczyków do samochodu. W rezultacie Davina musiała zadzwonić do Petera, swojego przyjaciela, aby przyjechał i zabrał ją stąd. %7łegnając się z Maynardami, odczuwała wielką ulgę i życzyła im w głębi duszy pojednania się. Nie wiedziała, co ściągnęło Karen z powrotem do męża, jej powrót wszakże oznaczał dla Daviny koniec z rolą dziewczyny na posyłki oraz nadzieję na to, że na zabiegi Roger będzie dowożony do klubu. W godzinę pózniej Davina i Peter spotkali się z Elaine. Była to dziewczyna, którą miał poznać tego wieczora Giles. Już we czwórkę poszli do restauracji, gdzie zjedli smaczną kolację, a potem przenieśli się do dyskoteki. Elaine była głęboko przejęta spotkaniem z popularnym piłkarzem, Giles jednak zamiast bawić swoją partnerkę, wdał się w długą rozmowę z Peterem na temat dzisiejszego meczu Roversów, który Peter oglądał w telewizji. Davina, będąc w zasadzie w jak najlepszym nastroju, przyłapała się na tym, że znów myśli o Maxie. Czy i tym razem Max dowie się, z kim spędzała ten wieczór? Przypomniała sobie, jakim spojrzeniem lustrował ją od stóp do głowy, kiedy w przerwie meczu zobaczył ją w dresie Gilesa. Tak mógł patrzeć jedynie człowiek, który podejrzewa drugiego o najgorsze. Westchnienie, jakie wyrwało się z jej ust, natychmiast zwróciło uwagę Petera. - Co się stało? Wyglądasz na przygnębioną. - Przepraszam. Myślałam właśnie o swojej pracy. - Sądziłem, że jesteś z niej zadowolona. - I faktycznie jestem. Chodzi po prostu o jednego z dyrektorów, który uwziął się na mnie. RS 64 - Och, tak wspominałaś mi już o nim. Ciągle się czepia? Nie przejmuj się. Zapomnij o facecie. Chodz, zatańczymy. Ale chociaż Davina próbowała, wyrzucenie Maxa z myśli okazało się ponad jej siły. Dlatego nie była nawet bardzo zaskoczona, kiedy w poniedziałek po południu wezwał ją do swojego biura. Nie poszła tam od razu, najpierw starannie uczesała włosy i poprawiła makijaż. Jeśli już miała stanąć przed nim, chciała być pewna, że wygląda możliwie najbardziej korzystnie. Biuro Maxa mieściło się w pawilonie usytuowanym przy bocznym boisku, gdzie odbywały się zwykle treningi. Gdy zapukała i weszła, Max właśnie wyglądał przez okno, odwrócony plecami do drzwi. Zrobił powolny obrót o sto osiemdziesiąt stopni, ale ponieważ światło miał teraz z tyłu, nie mogła dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. Milczał. Zniecierpliwiona, pierwsza przerwała ciszę, starając się nadać swojemu głosowi spokojne i naturalne brzmienie. - Chciałeś widzieć się ze mną. - Tak. Podszedł do biurka, wziął stamtąd jakąś kartkę papieru i zbliżył się do niej na wyciągnięcie ręki. Serce Daviny zaczęło bić z niepokoju. Kartka, którą trzymał w dłoni, wyglądała na list. Niemiłe przeczucie podpowiadało jej, że jest to oficjalne pismo, w którym zarząd klubu powiadamia ją o zwolnieniu z pracy. Cóż, jeżeli już ma definitywnie stąd odejść, obędzie się z jej strony bez potoków łez. Buńczucznie odrzuciła głowę do tyłu. Wzburzone tym ruchem włosy rozsypały się promieniście wokół jej twarzy. Max na moment jak gdyby zastygł, zaraz jednak otrząsnął się z zapatrzenia i niemal wcisnął jej w dłoń tajemniczą i budzącą obawy kartkę papieru. - Odwiedziła mnie dziś przed południem żona Rogera Maynarda. Dostałem to od niej. Davina spojrzała na usta i ze zdumienia aż straciła oddech. Trzymała w ręku dowód spisku, jaki ona i Anna żartobliwie RS 65 uknuły w celu ściągnięcia do domu Karen! Wynikało stąd, że Anna wysłała ustnie bez konsultacji z nią i poniekąd wbrew jej woli. Davina zupełnie nie miała pojęcia, jak to skomentować, i tylko wpatrywała się w głupiutki anonim. - Paskudna sprawa, nie sądzisz? - odezwał się Max. - Wyobraz teraz sobie stan, w jakim znajduje się pani Maynard. Niewątpliwie któryś z jej sąsiadów opacznie zinterpretował twoje wizyty i okazał nadmierną gorliwość. Rzecz taka, oczywiście, nigdy by się nie mogła wydarzyć, gdyby zarząd przychylił się do mojego zdania i przyjął na stanowisko fizykoterapeuty mężczyznę. - Dlaczego... dlaczego mi to pokazałeś? - zapytała cichym głosem. - Pomyślałem, że powinnaś wiedzieć. Również na wypadek, gdyby policja zechciała zwrócić się do ciebie z jakimiś pytaniami. - Policja! Masz zamiar iść z tym listem na policję? Poczuła, że nogi ma jak z waty. - Oczywiście. Pisanie i wysyłanie anonimów jest wzbudzającym niesmak przestępstwem. Poza tym pani Maynard chce oczywiście wiedzieć, który z jej sąsiadów jest jej tak bezgranicznie życzliwy. Słuchając tych słów, Davina w myślach żegnała się z pracą. - Policja nie będzie tu konieczna. Wiem, kto to wysłał. - Kto? - rzucił pytanie, jakby ciskał oścień. - Ja. Ja wysłałam ten anonim - powtórzyła, aby nie było żadnych wątpliwości. Na twarzy Maxa odbiło się niedowierzanie. - Czy mogłabyś objaśnić mnie, dlaczego? Wzruszyła ramionami. - Karen opuściła Rogera i był bardzo nieszczęśliwy. Sam jednak nie chciał do niej zadzwonić, mnie też zabronił wszelkich kontaktów. Był to klasyczny przypadek, gdy żadnej strony nie stać na pierwszy krok ku zgodzie. Postanowiłam RS 66 sprawdzić, co może niewielka dawka zazdrości. I zadziałało. Karen natychmiast wróciła do domu. Davina starała się zamknąć relację optymistycznym akcentem, lecz jedno spojrzenie na gniewną twarz Maxa wystarczyło, aby uznać to za bezsensowne. - To był lekkomyślny pomysł wtrącania się w prywatne sprawy innych ludzi. Posłużyłaś się brudnym fortelem! A co by było, gdyby pani Maynard poszła wprost na policję, nie zaś do mnie? Czy wyobrażasz sobie ten skandal, jaki by wówczas
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|