Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobrze by do niego pasowało.
Allison głośno odstawiła kubek na stół.
_ Nie opowiadałeś mi niczego o przeszłości PolIocka. Czyżby nasza umowa jednak była jednostronna? Ja
mówię ci wszystko, a ty mi nic? Jak mam ci pomóc, skoro niczego nie wiem?
_ AIIison, jestem policjantem. Moje informacje są przeważnie poufne. Przykro mi, nic na to nie poradzę. Ale -
uniósł dłoń, żeby zażegnać budzący się sprzeciw - o PolIocku ci opowiem.
Przytaknęła i spojrzała na niego trochę mniej stanowczo.
_ PolIock byÅ‚ pastorem w poÅ‚udniowo-wschodniej części Oklaho¬my. Już wtedy przejawiaÅ‚ skÅ‚onnoÅ›ci do
fanatyzmu. Wkrótce zaczął chodzić z posługą duchową do więzniów w McAlester. By się zanadto nie
rozwodzić, powiem, że kilku więzniom pomógł osiągnąć złagodzenie kary. Za wstawiennictwem PolIocka
jeden z nich zaczął pracować jako ogrodnik u bardzo zamożnego człowieka. Któregoś dnia podopieczny
pastora za dużo wypił, włamał się do domu chlebodawcy i wymordował całą rodzinę, a potem wypił tyle
alkoholu, ile zdążył, zanim stracił przytomność.
AIIison kurczowo zacisnęła palce na kubku. - Co za okropna historia.
Skinął głową. Najwyrazniej AIIison nie była jeszcze dziennikarką
wystarczająco długo, by uodpornić się na ciemne strony życia. Szkoda, że niedługo to się zmieni.
_ Co dzień zdarza się wiele okropności - powiedział. - W każdym razie PolIock uznał tę tragedię za swoją
osobistą klęskę" Popadł w depresję i spędził kilka miesięcy w szpitalu dla umysłowo chorych.
WyszedÅ‚ nieco uspokojony, lecz również jeszcze bardziej zdecydo¬wany, by pomóc swemu znajomemu.
Podczas procesu wziął winę na siebie. Powiedział, że gdyby dobrze słuchał głosu swego powołania, ten
człowiek nie popadłby znowu w grzech. Próbował doprowadzić do uniewinnienia zabójcy! To się działo jakiś
rok temu. Potem Pollock znikł na kilka miesięcy, a kiedy ponownie dał o sobie znać, był już tutaj i zajmował
siÄ™ bezdomnymi.
- Rozumiem. - Allison zadrżała, choć w pokoju było ciepło.
- Rzeczywiście, wszystko pasuje. Pollock wie, kto jest mordercą, sądzi
jednak, że ponosi winę za czyny tego człowieka, więc ma obowiązek go chronić i samemu znalezć wyjście z
sytuacji. Ale skoro tak, to dlaczego policja nie obserwuje Pollocka dwadzieścia cztery godziny na dobę?
- Mam na niego oko i od początku staram się z nim jak najwięcej rozmawiać. Co innego, twoim zdaniem,
można zrobić, oprócz zastosowania tortur?
Wzruszyła ramionami.
- Masz rację. Mnie się nie udało nic z niego wyciągnąć, chociaż zadawałam mu bardzo konkretne pytania.
Jest specjalistą od uników. Co wobec tego robimy?
Brad dopił kawę.
- To, co się robi w policji. Musimy dalej walić głową w mur i jeszcze raz porozmawiać z Pollockiem. Chcę
zdobyć wystarczające dowody, żeby wystąpić o nakaz rewizji i przeszukać tę salkę na zapleczu.
- Czy nie wystarczy, że widziano go z Dealeyem w wieczór, gdy popełniono morderstwo? I że skłamał,
pytany o ten wieczór? - Może wystarczy, ale raczaj nie.
- To znaczy, że niewiele ci pomogłam.
Wydała mu się tak głęboko zawiedziona, że nie mógł się powstrzymać. Sięgnął nad stołem i ujął jej dłoń.
- Owszem, pomogłaś. Zrobiłaś większy krok naprzód niż ja przez trzy tygodnie. Rzadko się zdarza, żebyśmy
odkryli sprawcę zbrodni dzięki jednej poszlace albo jednej chwili czyjejś nieuwagi. Tak bywa tylko w kinie. W
rzeczywistości nasza praca polega na żmudnym gromadzeniu cząstkowych dowodów. Ta część, którą dziś
nam dałaś, jest bardzo duża.
Uśmiechnęła się do niego. Wyglądało na to, że ją pocieszył. Mimo to nie puścił jej dłoni. Była taka ciepła,
delikatna ... Allison zamrugała i spojrzała na niego spragnionym wzrokiem. Wolno wstała od stołu. W ciąż
trzymając ją za rękę, wstał razem z nią. Połączył ich pocałunek.
Trzasnęły drzwi.
- Mamo ... ooo!
Odskoczyli od siebie i ujrzeli Megan stojącą w drzwiach, z radosnym uśmiechem na twarzy.
_ Nie przeszkadzajcie sobie. Przyszłam tylko po drugą grę" Mogę ją wziąć pózniej. - Wycofała się za próg,
obrzuciwszy ich jeszcze spojrzeniem przez ramiÄ™.
_ Ej, wracaj! - zawołała za nią Allison i skoczyła za córką.
Brad chrzÄ…knÄ…Å‚.
- Ja i tak już wychodziłem.
_ Wcale nie musisz - sprzeciwiła się Megan. - To naprawdę fajnie, że ty i mama ... no wiesz. Och, będę
musiała opowiedzieć dziewczynom. _ Nie! - wykrzyknęli jednocześnie Brad i Allison.
Allison przesłała Bradowi bezradne spojrzenie. Zaczerpnął tchu i zamknął drzwi, żeby detektyw Douglasa nie
mógł sfotografować tej sceny. Potem stanął przy Megan.
__ Posłuchaj, kochanie ... nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Bo widzisz, ja się ukrywam. - Jak dotąd nie
minął się tak bardzo z prawdą. - Robię właśnie pewien interes i gdyby niewłaściwi ludzie mnie znalezli,
byłoby zle. Bardzo zle.
Dziewczynka sprawiała wrażenie rozczarowanej, ale z rezygnacją wzruszyła ramionami.
_ No dobrze. A czy jak ubijesz ten interes, będę mogła opowiedzieć koleżankom?
Tym razem Brad spojrzał bezradnie na Allison.
_ Zobaczymy - powiedziała i Brad omal nie parsknął śmiechem.
Matki zawsze są takie same. Słyszał setki razy tę samą odpowiedz od swojej matki. I zawsze znaczyła "nie",
o czym przekonał się w bardzo młodym wieku. Megan też już to wiedziała. Spojrzała koso na Allison i z
nadzieją odwróciła się do Brada. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript