Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wolnicy spełniała prośby każdego, kto się do niej
zwróciÅ‚. W przyszÅ‚ym roku, pomyÅ›laÅ‚a Lindsay, wi­
dzÄ…c jÄ… zaaferowanÄ… roznoszeniem kostiumów i re­
kwizytów, będzie się krzątać koło swojego własnego
kostiumu.
BiorÄ…c mÅ‚otek, siÄ™gnęła po nowÄ… parÄ™ baletek, po­
łożyła je na podłodze i zaczęła w nie uderzać. Musi je
zmiÄ™kczyć, nim przyszyje tasiemki. Jej kostiumy wi­
siały w szafie w odpowiedniej kolejności. Kakofonii
dzwięków zza kulis towarzyszył dzwięk walenia
mÅ‚otkiem w drewno. Jeszcze trzeba dopilnować ma­
kijażu i dopracować fryzurę, a także włożyć białą
spódniczkę do pierwszego aktu. Lindsay poddała się
tym czynnościom, świadoma obecności kamer wideo,
które rejestrowaÅ‚y wszystko. Nie ustÄ…piÅ‚a tylko w jed­
nym przypadku: wymogÅ‚a, aby jej rozgrzewki odby­
wały się na osobności. Tylko w ten sposób mogła
skupić uwagę, która jej będzie musiała wystarczyć na
najbliższe godziny.
IdÄ…c korytarzem w stronÄ™ kulisy po lewej stronie
GRA LUSTER 245
sceny, czuła narastające napięcie. To z tego miejsca,
po otwierajÄ…cym przedstawienie taÅ„cu zespoÅ‚u, wpro­
wadzajÄ…cym w atmosferÄ™ lasu, wyjdzie na scenÄ™. Mu­
zyka i światła były już skierowane na nią. Wiedziała,
że Nick będzie czekać na swoje wyjście z prawej
strony. Obok niej stała Ruth, delikatnie przytrzymując
jej nadgarstek, życząc szczęścia bez wypowiadania
słów. W teatrze wszyscy sÄ… przesÄ…dni. Lindsay przy­
glądała się tancerzom - kobietom w długich szatach
w kształcie dzwonków, mężczyznom w kaftanikach
i tunikach.
DwadzieÅ›cia ruchów przy drążku, potem piÄ™tna­
Å›cie, dopóki nie odzyskaÅ‚a dÅ‚ugiego, spokojnego od­
dechu. Dziesięć porÄ™czy, potem pięć. PoczuÅ‚a su­
chość w gardle. Omal jej nie zemdliło. Cieniutka
warstwa zimnego potu pojawiła się na skórze. Jeszcze
na sekundę zamknęła oczy, po czym wybiegła na
scenÄ™.
PowitaÅ‚y jÄ… rzÄ™siste, nasilajÄ…ce siÄ™ oklaski. Nie do­
cieraÅ‚y do niej. SÅ‚yszaÅ‚a tylko muzykÄ™. Jej ruchy po­
płynęły w radosnym rytmie pierwszej sceny. Taniec
był krótki, ale wymagał wysiłku, i gdy ponownie
wbiegła za kulisę, na jej czole widniały perełki potu.
PozwoliÅ‚a siÄ™ osuszyć, pokrzepiÅ‚a skÄ…pym Å‚ykiem wo­
dy, cały czas nie spuszczając oczu z Nicka, który
tańczył drugą solową scenę. Wystarczyło parę sekund,
by podbił widownię.
- Och, tak - wyszeptała i odwróciła się do Ruth.
- Zanosi siÄ™ na wielki spektakl.
Akcja baletu koncentrowała się wokół dwóch
246 GRA LUSTER
głównych postaci i rzadkie były chwile, by jedno
z nich albo oboje nie znajdowali siÄ™ na deskach.
W koÅ„cowej scenie muzyka zwolniÅ‚a tempo, a Å›wiat­
ła imitowały niebieską mgiełkę. Lindsay miała na
sobie powiewną, sięgającą kolan szatę. Właśnie w tej
scenerii Ariel musi podjąć decyzję, czy złoży swą
nieśmiertelność na ołtarzu miłości; poślubienie
królewicza oznacza bowiem przystąpienie do świata
zwykłych śmiertelników i wyrzeczenie się całej
magii.
Lindsay taÅ„czyÅ‚a solo w lesie przy Å›wietle księży­
ca, wspominając prostotę i radość życia pośród drzew
i kwiatów. Dla miłości - ludzkiej, a więc śmiertelnej
- musi zrezygnować ze wszystkiego, co tak dobrze
zna. Przepełnia ją wielki smutek. Rozpacza, pada na
ziemię i płacze, kiedy do lasu wchodzi królewicz.
Klęka przed nią, dotyka jej ramienia, podnosi jej
twarz ku swojej.
W grandpas de deux wyraża swoją miłość do niej.
Ona jednak, choć czuje do niego sympatię, wciąż boi
się porzucić życie, które zna od zawsze, boi się stawić
czoło śmierci, stając się zwykłą śmiertelniczką. Unosi
siÄ™ w powietrze, opromieniona Å›wiatÅ‚em księżyca fru­
wa wÅ›ród drzew, ale raz za razem, powodowana tÄ™sk­
notÄ…, wraca do niego. Zatrzymuje siÄ™, ponieważ wsta­
je Å›wit i zbliża siÄ™ chwila, gdy trzeba podjąć ostatecz­
nÄ… decyzjÄ™.
On wyciÄ…ga po niÄ… rÄ™ce, lecz ona siÄ™ odwraca - nie­
zdecydowana, wylÄ™kniona. On, zdesperowany, powo­
li odchodzi. Ona przywołuje go w ostatniej chwili.
GRA LUSTER 247
Poprzez gałęzie drzew sączą się pierwsze promienie
sÅ‚oÅ„ca. Na koniec, gdy ofiarowuje mu swe serce i ży­
cie, on unosi jÄ… w ramionach.
Kurtyna opadła, ale Nick trzymał ją nadal. Ich puls
poszybował wysoko i przez chwilę istnieli tylko oni,
zapatrzeni w siebie.
- DziÄ™kujÄ™. - PocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… delikatnie, jak przyja­
ciel na pożegnanie.
- Nick. - Emocja goniła emocję, wyrażały to jej
oczy, kiedy postawił ją na podłodze, nie dopuszczając
do głosu.
- PosÅ‚uchaj. - KazaÅ‚ jej milczeć, wskazujÄ…c wy­
mownym gestem na zamkniÄ™tÄ… kurtynÄ™. Bombardo­
wały ją wiwaty i oklaski. - Nie możemy pozwolić,
aby czekali w nieskończoność.
Kwiaty i ludzie. Zdawało się, że już nic i nikt nie
zmieści się w przepełnionej garderobie Lindsay. Było
gwarno i wesoło. Ktoś jej nalał kieliszek szampana.
OdstawiÅ‚a go na bok. ByÅ‚a upojona chwilÄ…. Odpowia­
dała na pytania i uśmiechała się, ale niewiele do niej
docieraÅ‚o. Nadal w kostiumie i w makijażu byÅ‚a jesz­
cze leśną zjawą.
Obecni tu mężczyzni we frakach i kobiety w olÅ›nie­
wajÄ…cych wieczorowych toaletach mieszali siÄ™ z elfami
i leśnymi duszkami. Zamieniła parę zdań ze sławnym
aktorem i z francuskim dyplomatą. Miała nadzieję, że
jej odpowiedzi są w miarę spójne i sensowne. Dostrzegła
Ruth i pomachała do niej.
- Zostań przy mnie, dobrze? - zapytała, kiedy
248 GRA LUSTER
dziewczyna próbowaÅ‚a siÄ™ przedrzeć przez tÅ‚um. - Je­
szcze nie jestem normalna; potrzebujÄ™ kogoÅ›.
- Och, Lindsay. - Ruth rzuciła się jej na szyję.
- Byłaś taka cudowna! Nie widziałam nigdy niczego
piękniejszego.
Lindsay roześmiała się i odwzajemniła uścisk.
- Sprowadz mnie tylko na ziemię. Wciąż jeszcze
bujam w obłokach.
Minęła dobra godzina, kiedy zaczęło siÄ™ przerze­
dzać. Po silnych emocjach Lindsay zaczęła odczuwać
zmÄ™czenie. Dopiero Nick, któremu udaÅ‚o siÄ™ wydo­
stać ze swojej garderoby, opróżnił z ludzi jej pokój.
Widząc oznaki zmęczenia na jej twarzy, przypomniał
gościom o odbywającym się w pobliskiej restauracji
przyjęciu.
- Musicie wyjść, żeby pticzka mogła się przebrać
- rzekÅ‚ z uÅ›miechem, poklepujÄ…c po plecach i wypy­
chajÄ…c za drzwi ostatnich wielbicieli. - Tylko zostaw­
cie trochę szampana. I kawior - dodał - o ile będzie
rosyjski.
Nie minęło pięć minut, kiedy w pokoju wypeÅ‚nio­
nym po brzegi kwiatami zostali tylko we troje.
- No jak? - zwrócił się do Ruth. - Nie uważasz, że
twój mistrz spisał się na medal?
- Och, tak. - Ruth uśmiechnęła się do Lindsay.
- Była doskonała i piękna.
- Mam na myśli siebie. - Odrzucił do tyłu włosy
i wyglądał na obrażonego.
- Nie byÅ‚eÅ› taki najgorszy - pocieszyÅ‚a go Lind­
say.
GRA LUSTER 249
- Nie byłem najgorszy? - prychnął pogardliwie.
- Ruth, proszę cię, żebyś zostawiła nas na chwilę
samych. Ta dama i ja mamy sobie coÅ› do powie­
dzenia.
- Oczywiście.
Ruth nie zdążyÅ‚a zrobić kroku, gdy Lindsay chwy­
ciła ją za rękę.
- Zaczekaj. - Wzięła z toaletki różę, jedną z tych,
które po przedstawieniu upadły u jej stóp, i wręczyła
jÄ… Ruth. - Dla mojej nastÄ™pczyni w roli Ariela. W nie­
dalekiej przyszłości.
Ruth zaniemówiła, popatrzyła na różę, potem
na Lindsay, a choć jej oczy wyrażaÅ‚y tak wiele, kiw­
nęła tylko w podziÄ™kowaniu gÅ‚owÄ… i wybiegÅ‚a z po­
koju.
- Ach, ty mój ptaszku. - Nick ujął Lindsay za rękę
i zÅ‚ożyÅ‚ na niej pocaÅ‚unek. - Masz takie dobre ser­
duszko.
W zamian pogłaskała jego palce.
- Ale dasz jej tę rolę? Za trzy, może za dwa lata.
Skinął głową na znak zgody. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript