[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Albo przyjmiesz pomoc, którą oferuje ci doktor Ra- mirez, albo... Albo co? I tak mnie tam wyślecie. WYZNANIE DOKTORA 115 Nic podobnego zaprzeczyła. Możesz wracać do domu. Doktor Ramirez przyśle do ciebie lekarza, który oceni stan obrażeń, jak tylko ustąpi opuchlizna, a ja załatwię posiłki w opiece społecznej. Amy przygotowuje mi jedzenie. Nie. Sav podniósł się z miejsca. Amy ma swoje własne życie, do którego w każdej chwili mo- żesz dołączyć, ale nikt nie będzie cię do tego dłużej namawiać. Ona nie może przynosić ci jedzenia i przez całą noc nasłuchiwać, czy przypadkiem nie upadłaś. Nie może dłużej siedzieć i przyglądać się, jak marnujesz swoje życie. Jeżeli nie zdecydujesz się na kurację odwykową, w następną niedzielę Amy poleci do Queenslandu odwiedzić swoje wnuki. I mnie zostawi?! zawołała Ivy. Niewykluczone. Sav wzruszył ramionami. Ale równie dobrze możesz w tym czasie być w Eden Lodge, przygotowując się do wspaniałego życia, które może stać się twoim udziałem, jeżeli tylko się na nie zdecydujesz. Jak życie może być wspaniałe bez Eddiego? Wszyscy mówią, że dawno już powinnam się po tym pozbierać... Nigdy się do końca nie pozbierasz rzekła łagodnie Isla. Nie będzie dnia, w którym nie bę- dziesz za nim tęsknić, ale z pomocą ludzi, którzy cię kochają, powoli nauczysz się żyć z tym bólem. %7łycie może jeszcze być piękne. Może było w jej głosie coś, co podpowiedziało Ivy, że Isla mówi z głębi serca, że nie jest kolejną pielęgniarką, która naczytała się książek o psycho- logii, ale kimś, kto naprawdę ją rozumie. Po chwili 116 CAROL MARINELLI milczenia staruszka skinęła głową, a Isla poczuła, że znów nie potrafi opanować łez. Gdy nagle zorien- towała się, że Sav położył jej dłoń na ramieniu, jej serce zamarło. Wyrazem czego miał być ten gest? Zachęty? Wsparcia? Zrozumienia? Czy mogę zadzwonić do Eden Lodge i powie- dzieć, że przyjedziesz do nich? zapytał Sav zmie- nionym głosem, nie zabierając ręki z ramienia Isli. Kiedy? Dzisiaj. Jak się tam dostanę? Karetką. Czy Isla może ze mną pojechać? Sav musiał się chwilę zastanowić. Wykwalifiko- wana pielęgniarka, nawet jeżeli jest krewną nowo przyjętej osoby, nie może opuszczać oddziału ratun- kowego. W normalnych okolicznościach Ivy towa- rzyszyłby ktoś z przychodni przyszpitalnej, ale Sav rozumiał obawy staruszki. Wiedział, że nie chodzi o pieniądze ani o statystyki, lecz o człowieka. No dobrze, niech jedzie. W ciągu godziny karetka była gotowa. Isla powita- ła uśmiechem Teda i Douga, którzy wstawili wózek Ivy do środka, wesoło z nią gawędząc i nie szczędząc jej uszczypliwości, gdy wyjęła szminkę. W Eden Lodge nie wiedzą, na co się zgodzili zauważył Sav, kiedy Isla przyszła po zdjęcia rent- genowskie i list polecający. Dziś przypominał jej dawnego Sava. Miał na sobie granatowy garnitur, był świeżo ogolony i pachniał wodą po goleniu, którą Isla kupowała mu co roku na dzień ojca. Wyglądał jak prawdziwy profesjonalista, WYZNANIE DOKTORA 117 gotowy w każdej chwili wygłosić swój cotygodniowy wykład. Ale przez ten przelotny moment obydwoje byli sobą. Dobrze sobie z nią poradziłaś dodał, przybie- rając poważną minę. Naprawdę do niej dotarłaś. Gdyby to zawsze było takie proste... szepnęła, patrząc mu w oczy. Nie sądzę, żeby to była tylko moja zasługa. Myślę, że Ivy jest już gotowa na zmianę. Patrzyła na swojego męża, przyglądając się zmar- szczkom, których nie miał jeszcze półtora roku temu, szpakowatym włosom opadającym na twarz, której tak bardzo pragnęła teraz dotknąć. Ale nie był to odpowiedni czas ani miejsce. Sav musi sam do niej przyjść. Powiedziałaś już chłopcom, co się stało? Uważam, że powinniśmy to zrobić razem. I wreszcie to powiedział, te dwa krótkie słowa, na które czekała od tak dawna. Nie ,,kocham cię , ale to, co w tym momencie było znacznie ważniejsze. Możemy porozmawiać? Jesteś gotowa? zapytał Ted, wyrastając jak spod ziemi, całkowicie nieświadomy powagi rozmo- wy, którą przerwał, a która mimo że byli w pracy, nie mogła dłużej czekać. O czym? Isla patrzyła mężowi prosto w oczy. O nas. O Caseyu. Jasne. Zawsze. Uśmiechnęła się promiennie, czując oszalałe bicie serca. Ale teraz muszę iść. Widziała, że Sav patrzy na nią, kiedy wsiadała do karetki. Pomachała mu na pożegnanie i pomogła usa- dowić się wygodnie Ivy. Gdy zapinała pas, zajęta 118 CAROL MARINELLI rozmową z ratownikami, w drzwiach karetki pojawił się nagle Sav. Zapomniałaś o skierowaniu na wizytę ambula- toryjną. Dzięki. Na koniec spojrzeli sobie głęboko w oczy. Kiedy Ted zamknął drzwi, a karetka ruszyła, Sav wiedział, że powinien wrócić do szpitala, gdyż czekał go tam ogrom pracy, ale coś nie pozwalało mu opuś- cić tego miejsca. Patrzył na znikającą karetkę i myślał, jak wiele ma do powiedzenia swojej żonie. Mają jeszcze na to czas. Ivy! Zajęta rozmową z Tedem Isla nie zauwa- żyła, kiedy Ivy wyjęła z torebki butelkę. Nie mo- żesz pić. Ale to ostatni raz! błagała. Nie przyjmą cię, jeżeli poczują od ciebie al- kohol skarciła ją Isla. Musisz z tym skończyć. I zrobię to. Jak tylko się tam znajdę. Już jesteśmy na miejscu oznajmił Ted z u- śmiechem, zatrzymując karetkę na podjezdzie małe-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|