[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- %7łartujesz. I tak się boję, że twoi rodzice mnie nie polubią, bo będą mieli żal, że przeze mnie nie masz dla nich czasu. - Na pewno cię polubią. - A swoją drogą to dziwne, że minął już tydzień, a jeszcze ich nie spotkałam. - Z drugiej strony nie było w tym nic zaskakującego. Teren hotelu był tak ogromny, a możliwości spędzania czasu tak rozmaite, że nie natknęli się również na jej mamę i tatę. - Ale bardzo chciałabym ich poznać - dodała po chwili. Długo się nie odzywał. Sara, mimo że znali się dopiero od tygodnia, nie miała dotychczas problemów z interpretowaniem jego reakcji. Jeśli mu się coś podobało, od razu widziała to po jego twarzy, gdy nie był zachwycony, to nawet jeżeli nie wyrażał tego słowami, natychmiast o tym wiedziała. Teraz po raz pierwszy przez chwilę nie wiedziała, co myśleć. Ale kiedy uśmiechnął się do niej, przestała sobie zawracać tym głowę. - Ja też chętnie poznam twoich - powiedział. Umówili się, że spotkają się przed czwartą koło centrum nurkowania, i rozeszli się. Sara właśnie dochodziła do bungalowu, kiedy wyszli z niego rodzice, oboje w strojach do tenisa. Ją tenis zawsze nudził i nawet fakt, że Robert był zapalonym tenisistą, nie przekonał jej do tej dyscypliny sportu. - Następni szaleńcy - zażartowała, kiedy spotkali się w połowie drogi do bungalowu. - Następni? - zdziwiła się matka. - Robert... no wiesz... - myślała o nim jak o swoim chłopaku, jednak w rozmowie z rodzicami nigdy go tak nie nazwała - ten kolega, o którym wam wspominałam, też właśnie poszedł grać w tenisa. - Ooo! - wtrącił się ojciec. - To może go wreszcie poznamy. Sara w czasie rowerowych wypraw z Robertem wielokrotnie przejeżdżała koło hotelowych kortów tenisowych i wiedziała, że jest ich kilka. - Mało prawdopodobne - rzuciła trochę speszona. 64 - Co jest mało prawdopodobne? - dociekał tata. - Nie znacie Roberta, więc jak go rozpoznasz? - spytała. - Ja miałbym nie rozpoznać chłopca, który tak prze wrócił w głowie mojej jedynej córce, że jej w ogóle nie poznaję? - Przestań, tato. - Zwykle dobrze znosiła jego żarty, teraz, nie wiadomo dlaczego, irytowały ją. - Chciałabym zadzwonić do Mandy - powiedziała, żeby zmienić temat. - Zapłacę za tę rozmowę ze swojego kieszonkowego - zastrzegła się. - Oj Saro, Saro. - Mama roześmiała się. Jej i mężowi bardzo spodobały się prezenty, które dostali od córki na gwiazdkę, domyślili się jednak, że musiała znacznie prze kroczyć miesięczny limit swojej karty kredytowej. - Mówisz o marcowym kieszonkowym czy kwietniowym? - spytała. Sara zrobiła strapioną minę, lecz mama poklepała ją po ramieniu. - Oczywiście, że powinnaś zadzwonić do Mandy, prze cięż to twoja najlepsza przyjaciółka. I nie przejmuj się rachunkiem... no chyba że - dodała, kiedy córka ruszyła już w stronę bungalowu - będziecie jak zawsze rozmawiać godzinami. Sara, wdzięczna za tę wspaniałomyślność, ucałowała mamę w oba policzki i pobiegła do bungalowu. Przez dziesięć minut naciskała klawisze na telefonie, lecz zaraz po wybraniu numeru kierunkowego Stanów Zjednoczonych, w słuchawce rozlegała się informacja, że telefonicznej, zadzwoniła tam i dowiedziała się, że w związku ze świąteczno - sylwestrowym przeciążeniem linii rozmowy zagraniczne trzeba zamawiać. - Jeśli mademoiselle bardzo zależy na tym połączeniu - powiedział pracownik hotelowej centrali - radziłbym przyjść do recepcji i tu zamówić rozmowę. Nie wahając się ani chwili, Sara pobiegła tam. Okazało się, że nie ona jedna chciała rozmawiać z kimś za granicą, w kolejce czekało kilkanaście osób. Minęło dobre pół godziny, zanim usłyszała swoje nazwisko. - Mademoiselle Reilly, kabina numer trzy! Ucieszyła się, że telefon odebrała Mandy, a nie jej babcia, która była wprawdzie bardzo miła, lecz wyjątkowo gadatliwa. - Jezu, co się stało?! - zawołała Mandy, słysząc jej głos. - Jest aż tak zle? - Nie. - Ktoś, pewnie w centrali telefonicznej, powiedział, że to połączenie z Martyniką, więc od razu przyszło mi do głowy, że to ty i że masz jakieś poważne problemy, i że... 65 - Nie - przerwała jej Sara. - Wszystko jest w porządku. W porządku to mało powiedziane. Jest fantastycznie, rewelacyjnie... super... bosko... cudownie... nieziemsko... Myślała nad kolejnym słowem, lecz Mandy i tak już się domyśliła. - Zakochałaś się! Sara skinęła głową, nie pomyślała jednak, że jej przyjaciółka tego nie widzi. Kiedy to sobie uświadomiła. - Ty sobie siedzisz na tropikalnej wyspie, świetnie się bawisz, wylegujesz się pod palmami, zakochujesz się jak gdyby nigdy nic, a ja mam spędzać sylwestra w towarzystwie palantów... półgłówków... kretynów... Tym razem Sara wykorzystała okazję, że przyjaciółce zabrakło słowa. - Nie! Właśnie dlatego dzwonię. Nie dlatego, że ja mam problemy, ale dlatego, że chcę ich zaoszczędzić tobie. Oczywiście, jeśli masz ochotę, możesz iść na imprezę do Nicka, nie musisz już jednak tego robić z mojego powodu. Nic mnie nie obchodzi Ross. Nie obchodzi mnie, co będzie robił, z kim się będzie bawił.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|