Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Knighta, przywódcy londyńskich hulaków. Wystarczającym złem było już to, że z dnia na
dzień stałem się kimś, kto wszystko przegrał. Więzienie za długi uczyniłoby mnie całkowitym
wyrzutkiem. Być może życie, jakie wiodłem w towarzystwie, było niewiele warte, ale było
jedynym, jakie znałem. Utraciłem zdolność rozsądnego myślenia i zrobiłem coś
niewiarygodnie głupiego.
- Co?
- Pożyczyłem pieniądze od Dunmire'a. - Alec obrócił się na bok i wsparł podbródek
dłonią. Oczy połyskiwały mu w mroku. - To człowiek z półświatka, na wpół kryminalista,
właściciel kilku podejrzanych domów gry na East Endzie, a także burdeli i nędznych tawern,
gdzie urządza się walki kogutów. Ma na swoje usługi całą armię szulerów. Wiedziałem, że
zadawanie się z nim to pewne samobójstwo, ale że jedyne honorowe wyjście z sytuacji
niezbyt mi odpowiadało, podpisałem mu weksel.
- Och, Alec! - Becky wzdrygnęła się na myśl o zrujnowanych graczach, o których
pisały gazety, o tym jak w rozpaczy strzelali sobie w głowę lub się wieszali. Zgony takie
uznawano za coś, co równoważyło ich winę.
- Nadal jednak nie traciłem nadziei. Procent od pożyczki Dunmire'a był olbrzymi, ale
miałem absolutną pewność, że za jakiś czas los znów zacznie mi sprzyjać. Pożyczką od tego
nędznika spłaciłem część moich długów i zapobiegłem grozbie więzienia. Ale kiedy nadszedł
termin pierwszej raty, nie miałem na nią pieniędzy.
Dunmire nie tracił czasu. Nasłał na mnie zbirów. Dopadli mnie pewnej nocy, kiedy
wracałem z przyjęcia sam jeden. Na trzezwo pewnie bym sobie z nimi poradził, ale - prawdę
mówiąc - byłem pijany w sztok. Zaczęli tłuc moją głową o ziemię, aż zaczęło mi się dwoić w
oczach. Potem jeden z nich złamał mi nogę w kostce. To miało być ostrzeżenie.
- Och, mój kochany. - Becky wstała z posłania i przysiadła na brzegu jego łóżka.
Alec wsparł się na wezgłowiu, z jedną nogą ugiętą w kolanie.
- Chętnie bym ci teraz powiedział, że dzielnie się trzymałem, ale nie będę kłamał.
Ledwie uszedłem z życiem i znalazłem schronienie w Knight House, przynajmniej na kilka
tygodni, póki nie wyzdrowiałem. Nie powiedziałem krewnym prawdy. Wmówiłem im, że
padłem ofiarą niemądrego zakładu z przyjaciółmi. Uwierzyli mi, posłali po chirurga i
zapewnili gościnę.
Ujął ją za rękę i przymknął oczy.
- Zbirom Dunmire'a niewiele czasu zajęło odszukanie mnie. Siedziałem akurat
pewnego popołudnia na tarasie, grając w szachy z Lizzie Carlisle, kiedy podeszli pod
ogrodzenie i zaczęli mi grozić, mówiąc, że kiedyś będę przecież musiał wyjść z pałacu, a
wtedy szybko stanę się trupem. W tym czasie, rzecz jasna, byłem już winien lichwiarzowi
kilka następnych rat.
Becky pogładziła go ze współczuciem po ramieniu.
- Na nieszczęście Lizzie wszystko słyszała. Wspominałem ci już chyba o niej, była
przyjaciółką mojej siostry i jej damą do towarzystwa. Od razu zaczęła mnie wypytywać. A że
czuwała nade mną troskliwie podczas rekonwalescencji, nie potrafiłem skłamać. Wyznałem
jej prawdę, ale wymogłem też przyrzeczenie, że nie powie nic rodzinie. I wiesz, co zrobiła?
Ofiarowała mi swój posag; pieniądze, które zostawił jej ojciec, żebym tylko spłacił
Dunmire'a.
Becky zamarła bez ruchu. Dawna zażyłość Aleca z panną Carlisle - teraz panią
Strathmore - była czymś, co sprawiało jej pewną przykrość. Z drugiej strony cieszyło ją
jednak, że w najgorszej chwili znalazł w niej oddaną przyjaciółkę.
- Musiała cię bardzo kochać.
- Prawie tak bardzo, jak ja sobą pogardzałem. Tylko że, prawdę mówiąc, nigdy mnie
nie znała. Inaczej niż ty. Kochała mój upiększony obraz, który sobie sama stworzyła.
Zrozumiała to pózniej, kiedy poznała Deva. W każdym razie jej poświęcenie upokorzyło
mnie.
Lizzie pochodziła ze skromnej rodziny, a pieniądze, które mi zaofiarowała, były
wszystkim, co posiadała. Początkowo je wziąłem. Nalegała, a ja nie miałem wyboru, lecz po
drodze do kantoru Dunmire'a zrozumiałem, że nie potrafię z nich skorzystać. Nie mógłbym
potem spojrzeć na siebie w lustrze. I wtedy... - głos Aleca zniżył, się do bolesnego szeptu -
kazałem woznicy, żeby mnie wiózł do Evy Campion.
Becky patrzyła na niego z lękiem. Alec dotknął jej ręki, nabrał ponownie tchu i zmusił
się, żeby mówić dalej.
- Eva... jest wdową, i to zamożną. Może robić, co tylko chce. Przez całe lata
próbowała mnie do siebie zwabić, ale ja bym nigdy... ja... o wiele wcześniej słyszałem o niej i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript