Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wzroku.
Chciał jej powiedzieć, że nie ma czasu, że musi wracać, że...
- Chodzmy - złapał ją za rękę i poprowadził w stronę
schodów. Wspinali się w milczeniu, Jarek szedł pierwszy,
mocno trzymał jej dłoń i nie puszczał. Szli do góry, każde
pochłonięte swoimi myślami, niby osobno, ale jednak razem.
Gdy wyszli na taras widokowy, przed nimi rozpostarł się
naprawdę przepiękny widok. Lekka mgła okalała Góry
Wałbrzyskie, których szczyty wyglądały jak skąpane w mleku.
W dole, w Jeziorze Luba-chowskim odbijał się jesienny
krajobraz, a zachodzące słońce rzucało pomarańczowy blask,
który sprawiał, że okolica sprawiała wrażenie namalowanej
przez artystę kochającego ciepłe barwy. U stóp góry Choiny, z
której podziwiali okolicę, połyskiwała srebrem wijąca się
Bystrzy-
ca. Jarek i Monika w milczeniu okrążyli wieżę i stanęli przy
drzwiach.
- A więc jesteś tu tylko do końca tygodnia. - Monika
postanowiła, że nie będzie dłużej okłamywać. Ani siebie, ani
nikogo.
- Miałem być. - Oparł się o mur i patrzył przed siebie.
- Miałeś? - Także opierała się o mur wieży i wpatrywała w
przestrzeń.
- Dostałem to zlecenie. Szkice zajmą mi trochę czasu.
Chciałem prosić o dłuższą gościnę.
- Myślę, że nie będzie z tym problemu.
- To dobrze.
Oparł się bokiem i patrzył na nią. Miała ładny profil, piękne
usta, długie rzęsy. Pomyślał, że naprawdę chciałby ją
namalować. Chciałby mieć jej portret. Wtedy... gdy już stąd
odjedzie, a ona zostanie, chociaż będzie miał jej namiastkę.
Zupełnie ogłuszyło go, że tego właśnie chciał. Nadal tego nie
rozumiał, dlatego bardzo bał się tych myśli. Tych pragnień. To
całkowicie burzyło jego ustalony porządek.
- Naprawdę chciałbym cię namalować. Jeśli się zgodzisz.
- Nie wiem. Zastanowię się. Jeśli ty odpowiesz mi na jedno
pytanie. - Stanęła bokiem i wpatrywała się w niego.
-Jakie?
- Dlaczego jesteś taki smutny?
Jakiś cień, niemal niedostrzegalny grymas przeleciał mu
przez twarz, miała wrażenie, że
stojący obok mężczyzna się skurczył, że wewnętrznie się
wycofał, że ta nikła bliskość, która pomiędzy nimi była, która
pojawiła się nie wiadomo skąd, nagle znikła i już nigdy nie
wróci.
- Wracajmy, ściemnia się - mruknął i otworzył drzwi
prowadzące do wyjścia.
Monika weszła do środka i nie odzywając się, zeszła na dół,
czując jego wzrok na sobie. %7łałowała, że w ogóle o to zapytała,
powinna się wykazać większą delikatnością, rezerwą nawet, w
końcu w ogóle go nie znała. I właściwie dlaczego uzurpowała
sobie prawo do zadawania takich osobistych pytań? Zupełnie
nie miała wprawy w postępowaniu z mężczyznami, a
zwłaszcza z takimi, którzy mają milion tajemnic, którzy są
jedną wielką zagadką.
Gdy wrócili do domu, Monika podziękowała za wycieczkę i
poszła prosto do siebie. Jarek podążył za nią i także zamknął
się w swoim pokoju. Zupełnie nie wiedział, co ma powiedzieć,
jak zagaić. Jej pytanie zaskoczyło go, właściwie zdruzgotało.
Nie spodziewał się takiej bezpośredniości. Bał się tego. Nigdy
z nikim nie doszedł do takiej poufałości, aby musiał
odpowiadać na trudne pytania, aby musiał wyjaśniać albo
kłamać. A tutaj. Starsza pani Rudzka, wicedyrektorka, a teraz
ona, Monika. Nie chciał jej okłamywać. Czuł, że to byłoby nie
w porządku, zwłaszcza że ona zupełnie nieświadomie
odsłoniła się przed nim. Zwłaszcza że znał jej rozterki,
domyślał się, co ją gryzie, co trapi, co męczy. Ale co miał jej
powie-
dzieć? %7łe ma smutne oczy, bo jest jednym chodzącym bólem.
Od czterech lat miotającym się po kraju, szukającym
odkupienia i wiedzącym, że tego odkupienia nigdy i nigdzie
nie znajdzie? Ona nie zasługiwała na taką prawdę, nie mógł jej
tym obarczać. Poza tym... zniósłby wiele, ale nie chciałby, aby
go znienawidziła. Albo zaczęła odczuwać pogardę. Tego nie
chciał. Wystarczyło, że sam sobą gardził.
W nocy Monika nie mogła spać. Wciąż myślała o minionym
dniu. Czuła ogromny zamęt, obawę, a nawet strach. Jarek
pojawił się w jej życiu zaledwie sekundę temu, a już czuła, że
od tej pory nic nie będzie takie samo. Była pełna obaw, a
jednocześnie miała wrażenie, jakby dopiero rozstąpiły się nad
nią chmury i ujrzała przejrzystość powietrza. Miała siłę i
ochotę, aby nabrać je w płuca. To tak, jakby do tej pory się
dusiła. Jakby żyła w ciasnym kokonie, bez dostępu do światła,
do tlenu, otoczona ścianami, otoczona innymi kokonami.
Pewnie tak czuła się Joanna Stirling*, gdy poznała
tajemniczego outsidera, Eddiego Snaitha. Jakby w jej życiu
nagle zaświeciło słońce. Ona, Monika, też poznała dziwnego
odludka, pełnego sekretów i niedopowiedzeń. I może to w nim
ją pociągało? A może to, że przy nim czuła się wolna i
nieskrępowana? To spadło na nią zupełnie nieoczekiwanie,
bała
*Bohaterka powieści Błękitny zamek Lucy Maud
Montgomery.
się, a jednocześnie pragnęła wniknąć głębiej, mocniej. Poczuć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript