[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na długo. Lachlan żył jeszcze, ale ona nadal nie wiedziała, co mu jest, i znów owładnęła nią panika. Co cię boli? Mów! Krwawisz? To postrzał, czy... Przyszłaś? Oczywiście, że przyszłam. Mówiłeś, że umierasz. A teraz powiedz, co cię tak śmiertelnie ugodziło? ~ Trucizna. O Boże, nie wiem, co na to robić! - krzyknęła. 155 Jak to się stało? Kiedy? Natychmiast poślę po lekarza... Nie, nie zostawiaj mnie. Oderwał jedną rękę od brzucha, za który się trzymał, na ślepo sięgnął w jej stronę, natrafił na kostkę i zacisnął wokół niej dłoń. Mimo swego stanu najwyrazniej nie stracił jeszcze sił. Jego uścisk miał twardość stali, aż Kimberly się skrzywiła. Musisz mnie na chwilę puścić, Lachlan. Poszukam kogoś, kto pójdzie po lekarza. - Lekarz mi nie pomoże, dziewczyno. Z przerażenia wreszcie na niego warknęła: Nie mów takich rzeczy! Nie umrzesz, słyszysz? Na pewno da się coś zrobić i lekarz już będzie wiedział co. Trzeba mi tylko łóżka, Kimber, łóżka i delikatnej rączki, która przeprowadzi mnie przez najgorsze. Myślisz, że znajdziesz w sercu maleńką odrobinę współczucia, żeby mi pomóc? Właśnie próbuję to zrobić zaczęła, ale po chwili dodała łagodniej: No dobrze, chodz, pomogę ci najpierw dostać się do łóżka. Postaraj się usiąść, a potem postawimy cię na nogi. Spróbowała podzwignąć go za ramiona, ale nawet nie drgnęły. Nie było mowy, by zdołała ruszyć go z miejsca bez jakiegoś współdziałania z jego strony. Nagle poruszył się sam, drugą ręką oparł się, a potem odepchnął od podłogi i usiadł prosto. Teraz Kimberly zauważyła, że jest całkowicie ubrany. Najwidoczniej gdy zaczął walić w ścianę, dopiero przyszedł do swego pokoju. Wyglądał niechlujnie, włosy miał zmierzwione, uwalany był ziemią i sianem, jakby fiknął kozła w stajni i zapomniał się otrzepać. Ale podejrzliwość Kimberly 156 wzbudziły przede wszystkim unoszące się wokół niego opary alkoholu, gęste, jakby się w nim kąpał. Przypomniała sobie teraz, że Megan powiedziała jej, iż Lachlan poszedł się upić, i spytała: - Piłeś cały dzień? - Nie, trochę spałem... ale nie pamiętam gdzie. - A potem znowu poszedłeś pić? Uśmiechnął się krzywo. - Och, pamiętam, że miałem przeogromne pragnienie. Kimberly przykucnęła obok niego. Nie wyglądał na umierającego. Wyglądał na zalanego, cuchnął, jakby był w sztok pijany, i tak też mówił. - W jaki sposób zostałeś zatruty, Lachlan? I skąd wiesz, że w ogóle jesteś zatruty? - Zatruty? Oczy jej się zwęziły. - Powiedziałeś, że umierasz od trucizny. Nie pamiętasz? - Och, tak, picie tak działa na człowieka. Nigdy nie czułem się tak parszywie... - Ty draniu! Przeraziłeś mnie niemal na śmierć, mówiłeś, że umierasz, a ty jesteś po prostu pijany! Wściekła, zerwała się na równe nogi, zapominając, że on wciąż jeszcze trzyma ją za kostkę. Nie zdążyła nawet odwrócić się w stronę drzwi; straciła równowagę i padła na plecy. %7łeby nie leżeć plackiem, zdołała jakoś wesprzeć się na łokciach. No, takiemu zaproszeniu nie mogę odmówić, najdroższa - usłyszała przeciągły głos. Co?! Oszołomiona upadkiem, pojęła jego uwagę dopiero po chwili, gdy oderwawszy wzrok od niego, spojrzała 157 na siebie. Koszula nocna - bo w pośpiechu nie pomyślała o peniuarze - okręciła się jej wokół bioder i zadarła z jednej strony nad kolano, z drugiej do pół łydki. Nogi zaś Boże, ratuj miała zgięte w kolanach i szeroko rozstawione. Teraz dotarł do niej sens jego słów w całej ich wulgarności. I co gorsza, zauważyła, że Lachlan zaczął się przemieszczać w jej stronę, choć powoli i dość chwiejnie. Ale najwyrazniej był zupełnie zdecydowany, jak to aluzyjnie określił, przyjąć zaproszenie. Sama myśl o tym ku jej zdumieniu i przerażeniu przeszyła żarem jej wnętrze. Ze stłumionym okrzykiem zawstydzenia w pierwszej chwili zwarła kolana, po czym wolną stopą wycelowaną w jego pierś zastawiła mu drogę. Nawet o tym nie myśl ostrzegła. Nie? W żadnym razie. Usiadł z powrotem, zachwiał się i wyprostował plecy, po czym spojrzał na nią spod zmarszczonych brwi. Jesteś kobietą bez serca, Kimber, ot co. Muszę, mając z tobą do czynienia mruknęła w odpowiedzi. Powiedziała to właściwie do siebie, ale i on ją zrozumiał i zaraz się ożywił. Co ja słyszę, najdroższa? Czyżbyś walczyła z pokusą? Był zbyt bliski prawdy. Usiadła, wyprostowana. A czyżbyś ty znowu postradał zmysły? Spójrz na siebie. Zmierdzisz wódką, jesteś cały uszargany, ledwo patrzysz na oczy. Pokusa? A cóż to miałoby mnie skusić, ośmielę się spytać? W jej głosie zabrzmiała taka wzgarda, że Lachlan się skrzywił. Sęk w tym, że, prawdę mówiąc, nadal wydawał 158
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|