Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stępcy, który chce pogrążyć niewinnego człowieka i uczynić go kozłem ofiarnym swych
knowań. Ale do tego niezbędna była jedna decydująca informacja, dla zdobycia któ-
rej obie agencje połączyły swe siły. Chodziło o wytropienie sposobu, w jaki Knox prze-
wozi diamenty do Anglii. Z drobiazgowego dochodzenia i przetrząśnięcia życiorysów
kilku jego znajomych można było przypuszczać, że skupuje on od czasu do czasu ka-
mienie bądz ukradzione przez robotników w kopalniach, bądz też znalezione przez
amatorów. W Johannesburgu istnieje podziemie diamentowe i można było stwierdzić,
że pan Knox odbył kilka niewinnych spotkań w barach i restauracjach z ludzmi podej-
rzanymi o tego typu machinacje. Oczywiście musiał to robić z największą ostrożnością,
gdyż będąc przedstawicielem poważnej kopalni wiedział, że żaden cień nie może paść
71
na jego reputację& I rzeczywiście, jeśli mam być zupełnie szczera, ani agencja londyń-
ska, ani południowoafrykańska nie ustaliły nawet hipotetycznie, w jaki sposób diamen-
ty, które pan Knox sprzedaje w Londynie, opuszczają Południową Afrykę.
 A jaka jest pani rola w tym wszystkim?  zapytał Alex, choć przewidywał jej od-
powiedz.
 Ponieważ pan Roberts senior w żadnym wypadku nie chciał dać za wygraną,
a stwierdzono, że Knox trudnił się sprzedażą diamentów w Londynie na własną rękę,
postanowiono pomnożyć środki dochodzeniowe i spróbować dotrzeć do pana Knoxa
wszelkimi dostępnymi sposobami. Jak zauważyła tu już pani Knox, miał on jedną
wielką słabość: kobiety. Czysto zawierał przygodne znajomości. Postanowiono więc,
że pracownice agencji spróbują dotrzeć do niego w ten sposób. Oczywiście mógł prze-
widywać, że ktokolwiek ma go pod obserwacją, użyje tego środka. Dlatego dziewczy-
na, która miała zawrzeć znajomość z panem Knoxem, nie powinna była być wyzywa-
jąca i prowokująca, lecz raczej nieco zagubiona. I w żadnym wypadku nie powinna była
próbować zawrzeć z nim znajomości, ale raczej stworzyć sytuację, w której jemu, przy
jej wielkich oporach i wahaniach, uda się zawrzeć z nią znajomość.
 I to pani jest tą dziewczyną?
 Tak, Mr. Alex, ja. Dlatego właśnie, choć wiedziałam, że Knox wszedł do poczekalni,
nie poszłam tam, gdyż nie chodziło o szybkie zawarcie znajomości. Ponieważ spaceru-
jąc po dworcu i zaglądając od czasu do czasu przez szybę dostrzegłam, że rozmawia on
z innym mężczyzną, a pózniej zauważyłam, że usiadł pan w tym samym rzędzie co on,
choć po przeciwnej stronie, przysiadłam się bliżej was, żeby móc słyszeć, o czym mówi-
cie. Miałam nawiązać znajomość z Knoxem podczas postoju w Nairobi, ot, taką zwykłą
znajomość ludzi lecących razem jednym samolotem przez długi czas. Miałam nadzie-
ję, że jeśli będę postępowała inteligentnie i z umiarem, pan Knox zechce mnie zapro-
sić w Londynie na lunch, a ja ulegnę po dłuższym przekonywaniu go o niestosowności
jadania posiłków z obcymi panami w miejscach publicznych. Oczywiście, w tej chwili
nie ma to już najmniejszego znaczenia, a jeśli wspominam panu o tym, czynię to jedy-
nie dlatego, że popełniono tu morderstwo i nie mogę zatajać prawdy bezpośrednio do-
tyczącej zamordowanego.
 Tak. Dziękuję pani& koleżanko&  Joe uśmiechnął się.  Jeszcze tylko jedno:
czy ma pani przy sobie licencję zawodową?
 Oczywiście!  sięgnęła do torebki, wyjęła z niej mały portfelik z czarnej skóry,
a z niego wąską, zieloną kartę, zaopatrzoną w fotografię. Podała kartę Alexowi, który
przesunął po niej oczyma. Było to zaświadczenie agencji GLOBE o zatrudnieniu panny
Elizabeth Crowe jako samodzielnego pracownika uprawnionego do działania w imie-
niu i z polecenia agencji. Zaświadczenie było potwierdzone podpisem i pieczątką pre-
zydenta policji miasta Johannesburga.
72
Joe oddał pannie Crowe legitymację, wsunął ostatnią z książeczek biletowych do kie-
szeni marynarki i stał nadal z wyrazem tak głębokiego zamyślenia na twarzy, jak gdyby
zapomniał, gdzie się znajduje. Nagle odwrócił się i spojrzał na pierwszego pilota zapa-
lającego właśnie papierosa.
 Jedno pytanie do pana, panie kapitanie&
 Słucham?  Grant przysunął zapalniczkę do papierosa, zaciągnął się i zgasił ją.
 Czy pan nie zetknął się nigdy przedtem ze zmarłym panem Knoxem?
 Chyba nie&  pilot z powątpiewaniem potrząsnął głową.  Nie sądzę, żebym
widział go kiedykolwiek przedtem. A jeżeli nawet leciał kiedyś ze mną, twarz jego nie
utkwiła mi w pamięci. Na ziemi nie spotkałem go nigdy, a w czasie lotu rzadko zaglą-
dam do pomieszczeń dla pasażerów. Podczas postojów na tranzytowych lotniskach też
mam zwykle masę roboty. W każdym razie mogę ręczyć, że Knoxa nie przypominam
sobie w ogóle. Ani twarz jego, ani nazwisko nic zupełnie mi nie powiedziały& choć od
dziś będę je zapewne pamiętał do końca życia!  Uśmiechnął się niewesołym, zmęczo-
nym uśmiechem.
 Od jak dawna lata pan na tej linii?
 Stosunkowo niedawno, od dwu miesięcy. Jestem w tej chwili po raz ósmy na tej
trasie.
 A mieszka pan w&
 W Anglii. Liverpool. To znaczy, tam mieszka moja żona i dzieci, bo ja sam jestem
w domu, niestety, tylko gościem, jeśli nie liczyć okresu urlopu.
 Tak, dziękuję panu. A pani?  zwrócił się do stewardesy.  Czy pani także nie
przypomina sobie zmarłego? Pełniąc swoje funkcje ma pani znacznie większe szansę
poznawania ludzi niż reszta załogi.
Zastanawiała się przez chwilę, a pózniej rozłożyła ręce.
 Nie. Nie mogłabym co prawda przysiąc, że nigdy go nie widziałam. Mam nawet
niejasne wrażenie, że twarz ta jest mi znajoma. On& on był dość charakterystyczny. Ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript