Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świecie mody. Ty natomiast chcesz wiedzieć wszystko na
temat zarządzania wielką korporacją, podejmowania decyzji
handlowych. Członków mojej własnej rodziny interesuje tylko
ich kwartalne uposażenie. Nie są jednak na tyle
zainteresowani firma, by reinwestować te pieniądze w
przedsiębiorstwo.
- A co sądzi twój dziadek na temat tego braku
zainteresowania firmą ze strony rodziny?
- Nie wie o tym, i mam zamiar dopilnować, by nigdy się
nie dowiedział.
Hillary nie podobało się, że spoglądał na nią jak na małe
dziecko.
- Mam dwadzieścia dziewięć lat - powiedziała nagle.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Wiem, jestem niska i młodo wyglądam. Natura
poskąpiła mi wprawdzie wzrostu, ale nie jestem już
dzieckiem.
- Przyjmij jeszcze raz moje przeprosiny - powiedział Paul
skruszony.
Hillary rozparła się wygodnie w krześle i przyjrzała mu
uważnie.
- Meksykańskie jedzenie - powiedziała nagle.
- Dużo taniego meksykańskiego jedzenia.
- Czy rozmawiamy może o kolacji? - spytał zaskoczony
Paul.
Hillary roześmiała się i ściągnęła go ze stołka.
- Gdy jestem w kiepskim nastroju, objadam się czekoladą
albo meksykańskim jedzeniem. Wyglądasz na takiego, który
woli jedzenie u Meksykanina.
- Ale ty mówiłaś coś o tanim jedzeniu. Hillary skinęła
głową.
- Dużo taniego jedzenia.
- Hillary... - urwał, jakby brakowało mu słów.
- Ja bynajmniej jeszcze nie zbankrutowałem.
- No i dobrze. Poczekaj, aż otrzymasz rachunek za
perfumy. - No, chodz już. Spodoba ci się.
- Ale nie będziemy znowu jedli w oknie wystawowym? -
spytał, gdy znalezli się w barze.
- Nie. I gwarantuję ci, że nie znajdzie nas tu również
Dominique. Pamiętaj tylko, że masz stale potakiwać, a
naładują ci pełny talerz - pouczyła Paula.
- A jeśli nie będę chciał pełnego talerza? - Paul nie bardzo
dowierzał dziewczynie.
- Podczas pierwszej wizyty nie wymigasz się od tego -
poinformowała Hillary, ustawiając się w kolejce do bufetu.
- Chili relleno? - spytał kelner, podczas gdy Hillary
śmiejąc się wręczała Paulowi plastikową tacę i owinięte
serwetą sztućce.
- Co takiego?
Paul pochylił się, by lepiej przyjrzeć się zawartości
patelni.
- To smażona, nadziewana serem papryka - wyjaśniła
Hillary.
- Relleno? - powtórzył niecierpliwie kelner.
- Powiedz, że tak, Paul. Spójrz, jaka kolejka utworzyła się
za nami.
Paul uśmiechnął się i skinął głową.
- Proszę po prostu nałożyć nam wszystkiego po trochu -
powiedziała Hillary, po czym tylko przyglądali się, jak ich
talerze fruwają z rąk do rąk, zapełniając się pieczoną fasolą,
ryżem, sosem z homara, czterema rodzajami pikantnych
naleśników, plackami...
Paul popatrzył nieufnie na swoją tacę.
- Czy jadłaś to już kiedyś?
- Tak i wyszło mi to tylko na zdrowie - odpowiedziała
pogodnie.
Paul okazał się wielkim entuzjastą meksykańskiej kuchni.
- Nawet ja nigdy dotąd nie zjadłam tu sześciu sopaipillas
na raz - powiedziała Hillary z podziwem.
Paul oblizał miód z palców i zapalił stojącą na stole
lampkę w kształcie sombrera. Był to sygnał dla uśmiechniętej
kelnerki, iż powinna ponownie napełnić plastikowy koszyczek
gorącymi ciasteczkami. Hillary pokręciła głową i roześmiała
się.
- Będziesz tego jeszcze żałował.
- Będę się o to martwił jutro - odparł Paul. nalewając
miód we wgłębienie ciastka. - O czym mam teraz zacząć
śpiewać w ramach rewanżu?
- Nie byłeś dotąd zbyt rozmowny. Paul zachichotał.
- Już wcześniej chodziło mi po głowie, by się tobie
zwierzyć. Może to zresztą jeszcze zrobię. Nasza... nasza
przyjazń rozwinęła się dość szybko. Ja... nie mam zbyt wiele
czasu dla przyjaciół...
- Dla przyjaciół czy przyjaciółek?
- Wiele kobiet zaliczam do swoich przyjaciół - powiedział
Paul, unosząc lekko brwi. - Czyżby zazdrosna? - zaśmiał się.
- Przyjaciele nie czynią sobie takich uwag
- Jeszcze nie zdecydowałem się, czy chcę, byś była tylko
moim przyjacielem, czy też kimś więcej.
- Daj spokój, Paul. Mamy lata dziewięćdziesiąte. Można
być i jednym, i drugim.
Paul uśmiechnął się tylko. Dopiero wtedy dotarło do
Hillary, co powiedziała. Za wszelką cenę starała się nie
zarumienić. Paul wyciągnął rękę przez stół, ujął jej dłoń i
złożył na niej delikatny pocałunek.
Hillary wiedziała, że to tylko gra, ale w żaden sposób nie
potrafiła przekonać o tym swego serca, które nagle zaczęło bić
jak oszalałe. Gdyby ona i Paul stali się dla siebie więcej niż
przyjaciółmi, co stałoby się po jego powrocie do Francji? Nie.
Nie ma mowy. Musiałaby chyba postradać zmysły.
- Nie nabierzesz mnie. Wiem, że zapchałeś się ciastkami.
Paul popatrzył na nią z rozgoryczeniem.
- Wypełniają tylko miejsce po moim skurczonym ego. -
Puścił jej rękę. - Powrócimy do tego kiedy indziej. A tak
całkiem na serio, to uważam, że kobiety powinny przyjaznić
się ze swoimi kochankami, ale nie powinny być kochankami
swoich przyjaciół. Oboje powinni też unikać robienia
wspólnych interesów.
- A więc żadnych figli, jeśli będziemy z sobą pracować? -
spytała żartobliwie, zarazem zafascynowana i onieśmielona
jego wywodami na temat wzajemnych stosunków.
- Dla ciebie skłonny jestem zrobić wyjątek.
Ale Hillary wiedziała, że nic takiego nie zrobi. Miał na
myśli tylko to, że nie będą ze sobą współpracowali.
- Szkoda, że nie poznałem cię dawniej - oświadczył
impulsywnie.
- Nie byłam tym, kim jestem dzisiaj.
- A ja byłem - powiedział zamyślony.
- Nie jesteś aż taki stary.
- Mam trzydzieści osiem lat. - Pokręcił głową. - Nikt poza
mną w rodzinie, z wyjątkiem dziadka, nie miał zdolności,
wykształcenia ani chęci do tej pracy.  St. Etienne" należy do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript