[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ludzi zajmuje się obsługiwaniem jednego człowieka wyłącznie. W Odessie, serce, ja znał jednego młodego człowieka, on kubek w kubek jak ty mówił! Ja się nigdy nad tym nie zastanawiałem... powiedział Piszczalski, pociągając dym tytoniu z długiego cybucha. Widzisz, rotmistrzu, ty, na przykład, jako dziedzic, mógłbyś robić wiele dobrego, uszczęśliwiać ludzi, poddanych swoich. Gdybyś w tym znalazł taką przyjemność, jaką znajdujesz w polowaniu, podejmowaniu gości, ujeżdżaniu koni, znaczyło by to, że jesteś obywatelem... Zrobić chłopa równym szlachcicowi byłoby to wielkie dzieło, pożyteczne i dla szlachcica, i dla chłopa. Co ty mówisz, Dyziu?... Chłop równy szlachcicowi?... Krew, duszko, inna krew! zawołał Drakiewicz wypijając duszkiem szklankę wina. To, co Eugeni nazywa krwią, jest istotną różnicą, pochodzącą stąd, że szlachcic przez setki lat używał swobody, a chłop przez ten czas był w jego niewoli. We wszystkich krajach było to samo, lecz u nas stan poddaństwa trwa najdłużej. Więc cóż byś ty na moim miejscu zrobił w Kuczmirówce? Zastanawiałbym się najprzód poważnie i głęboko, w jaki sposób złagodzić dolę srogą swoich poddanych. Trzeba bowiem najprzód chcieć, pragnąć; potem obmyśleć środki, a na koniec pragnienia swe urzeczywistnić. Dalibóg, nie spodziewałem się nigdy, żeby kto mógł myśleć o takich rzeczach! rzekł pan Jędrzej. Wezmij tę sprawę pod uwagę mówił Wytrzeszcz będziemy ją zapewne nieraz jeszcze poruszali. Otwarłbyś sobie drogą do zupełnie nowych przyjemności. Widzę przecież, że jesteś dobrym człowiekiem, więc radowałbyś się patrząc, jak ci biedacy oświecają się, dochodzą do dobrobytu... Ale... Jędrzych gorączka! wykrzyknął Drakiewicz. Mnie dawno język świerzbiał, a nie powiedział jemu tego. No, przyszło do rzeczy, tak mówię oo! Jędrzej, jako dziedzic, nie jest jeszcze najgorszy, bo nie ma w nim zimnego i wyrachowanego samolubstwa, które dopiero z człowieka robi strasznego tyrana, jeśli tylko człowiek ma możność po temu. Chłop równy szlachcicowi? To mi się w głowie nie może pomieścić... Myślę, żeby tego nie zrozumiał również żaden z moich poddanych powiedział rotmistrz. Dyziu, serce, jaż przypomniał sobie, co była raz we Francji taka rewolucja... Ty słyszał ha? Mnie graf jeden na Litwie powiadał, co ona z równości poszła oo! Tak widzisz, duszko, na co się równość zdała? Chciałby ty, żeby ludzie rznęli się jak barany, czy co takiego aa? Na Ukrainie takoż chłopi do noża się brali. Z równością ty nie igraj! A po co nam ona? Francuzi chcieli, tak byli u nich Jakubini, jaż wiem... Napoleon onże doigrał się; na Helenę jego wywiezli, taj koniec. No, no, Eugeni, Napoleona mi w to wszystko nie mieszaj! zawołał rotmistrz z naciskiem. Drakiewicz nalał sobie szklankę, wypił i znów mówił: Jaż powiadam, porządek musi być na świecie! Porządek jest taki, jaki sobie ludzie zrobią odparł krótko malarz. At, serce, młody ty, tak i żartki oo! Drugiego takiego poznał ja w Poniewieżu, pod Szawlami mieszkawszy. Mów jemu: czarne, on białe oo! Miałże on język, Chryste Panie!... Bywało, pięciu, sześciu nas siada, at i dysputa; o równości takoż my mówili. Powierzysz ty mnie, duszko, on wszystkich nas w durnie postawił aa?... Demokrat był, jak Boga kocham! Choćby was i tysiąc było, historia zawsze będzie taż sama rzekł malarz z uśmiechem. A w końcu jego tak-i wzięli oo! Nieboszczyk pan %7łgajło, wdawszy się w dysputę, pyta jego: Powiedz, serdeńko, jak długo świat stoi?" On myśli, potem rzecze: Bardzo dawno". A ty słyszał pyta nieboszczyk pan %7łgajło co Noe był na świecie ha?... Słyszał, tak wiesz, że on miał trzech synów oo! Za życia ojca pożenili się oni. Noe postarzał i umierać musiał. Testamentu-że nie napisał, a przyzwał synów przed śmiercią swoją aa! Chłopcy wy tęgie wyrośli powiada tak na chleb pracujcie. Jaż wam zostawiam bydła trochę, taj drzewo ze starej arki, z korabia. Jafecie mówi, Chama-że on nie lubił wez to drzewo, podziel się z braćmi, at i pobudujcie się, duszki!..." Potem stary umarł, a oni do budyneczków zaraz oo! I Jafet dwór sobie postawił, stodoły, stajnie, ogród założył... Zlicznie, na duże gospodarstwo on kroił! Skończył, tak idzie do Sema; a tenże kościół stawia z wieżą, plebanię sobie buduje, przy plebanii organisterię, cmentarzyk z parkanem. Ty, serce, co takiego robisz?" pyta go Jafet; a Sem odpowiada: Braciszku, ty dla człowieka dom zładził, jaże dla Boga!" Pięknie! Tak Jafet potem idzie do Chama, patrzy na jego robotę. No, cóż Cham dla siebie z gliny lepiankę postawił a z drzewa po ojcu on wielki, długi gmach budował. Oszalał ty, czy co? mówi Jafet. Sam w chlewiku takim mieszkasz, a ten duży gmach dla kogo?" Braciszku, serce rzeknie Cham o człowieka, o Boga, wy obaj się troszczyli, tak dla mnie pozostał diabeł oo! Kościółek ja jemu postawił, karczemkę..." Ot i od razu Cham, szelma, wylazł! No, potemże jemu rodzony brat święconą wodą karczmę takoż pokropił... I dobrze! Cztery tysiące lat pono niecałe tak było powiada pan %7łgajło trzymało się; przychodzi na świat Pan Jezus, wiedziałże, jak co jest; chadzał po ziemi, wstępował, a nic nie zmienił oo! Nie zburzył nic, miłość blizniego zrobił i poszedł do nieba... Zacnie aa? Tak raz do nieba tam dureń się dostał; przypadkiem jego wpuścili; mogliż się omylić. Przychodzi na sąd boski, powiada: Zrób, wszechmogący Ojcze, porządek na ziemi, sprawiedliwość!" Pytają jego: ,,Co takiego?" A on dopiero swoje: Szlachcic mówi skórę drze z chłopa, ksiądz również, tak rozumie się zle chamom!" Od razu-że jemu Pan Bóg nie uwierzył na słowo, a do świętego Piotra powiada: Idz, stary, przekonaj się, obacz, jest li porządek na ziemi oo! Tak święty Piotr za dziada się przebrał, at, figlarz! Do Polski idzie. Zaszedł do dworu wesoło, gości pełnoj w porę przyszedł, to obiad jedli; po obiedzie wypili, zabawili się; potem kolację zjedli, w karty pograli, taj spać poszli. Tak cóż tu za nieporządek? powiada sobie święty. Mają za co, to używają. Zacnie!" Zachodzi na plebanię, na odpust trafił: prosto raj! W domu Bożym muzyka, śpiewają po łacinie, dzwonią, kadzą. Czysto, porządnie wszędzie oo! Księdzu dobrze: jeść co ma, wina dostatek, miodek stary, nalewki różne. I ślicznie! Zabrał się apostoł, na wieś poszedł; przemawia do człowieka: Niech będzie pochwalony", odpowiadają: Na wieki wieków amen!" W chacie pracują, na polu pracują takoż; spokojnie, pięknie! A jeść co macie?" pyta święty. ,,Z łaski Boga i dziedzica mamy; z ubogim takoż podzielić się możemy". Chwalić Boga!" mówi święty. Tak poszedł on jeszcze do karczmy. Pyta szynkarza: Ty co ludziom sprzedajesz?" Ny, wódkę siwuchę. Dziedzic na gorzelni zrobił, to ona dobra być musi!" Skosztował
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|