[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ashley zarumieniła się i uszczypnęła go w ramię. - Ale ja mam na myśli Lauren i siebie - powiedział Jared. - Spodziewamy się dziecka. Posypały się uściski i gratulacje. Hunter był uszczęśliwiony. Los nie mógłby być łaskawszy. Jared spostrzegł pytające spojrzenie brata. - Po ostatnim niepowodzeniu zdecydowaliśmy się na adopcję. Lekarze podejrzewali, że może w naszym przypadku wina leży po obu stronach, a do tego stres... Podobno gdy ludzie przestają koncentrować się na poczęciu dziecka i mniej się stresują, często udaje się. Tak było z nami. Buck pozwolił żonie wziąć na ręce małego Phillipa. - To wspaniała nowina! Wreszcie będziemy mieć dom pełen wnuczków! Jestem bardzo szczęśliwy, ogromnie. Swoją drogą, Hunter, nigdy nie mówiłeś, jak poznaliście się z Ashley. Czasami lepiej wszystkiego nie mówić, uznał Hunter. - To długa historia. Powiem tylko, że to miłość od pierwszego spojrzenia. Oboje zdecydowaliśmy, że chcemy mieć dzieci. To wszystko. - Jak by nie było, bardzo się cieszę. - Buck popatrzył na Jareda i Lauren. Garrett podniósł się i podszedł do Huntera. - %7łałuję, że zrezygnowałeś ze stanowiska prokuratora, ale widząc cię wśród rodziny, rozumiem twoją decyzję. Ja już się zbieram. Prosto stąd jadę w góry. Hunter uścisnął mu dłoń. - Mam nadzieję, że znajdziesz to, czego szukasz. - Już znalazłem. Tylko nie mogę mieć. Pustka malująca się w oczach Garretta przypomniała Hunterowi przerazliwą rozpacz, gdy myślał, że już nigdy nie będzie z Ashley. Otoczył żonę ramieniem, by poczuć jej bliskość. - Może to jeszcze się zmieni. - To nie jest takie proste. - Garrett wsunął ręce w kieszenie dżinsów. Przed drzwiami zatrzymał się na moment. - Opiekujcie się maluszkami jak należy. Będę w kontakcie. Gdy drzwi się za nim zamknęły, Buck zwrócił się do syna: - Garrett powiedział, że zrezygnowałeś ze stanowiska prokuratora okręgowego? - Tak. - Hunter popatrzył na ojca. - Tato, nie potrzeba ci jeszcze jednego wspólnika? - Chcesz powiedzieć, że przyjdziesz do nas? - w głosie Bucka zabrzmiała nieskrywana nadzieja. - Właśnie. Tylko z góry uprzedzam - żadnych rozwodów i praw rodzicielskich. Za to chętnie zajmę się młodocianymi. Mam w tym doświadczenie. Ostatnio przekonałem jednego z podopiecznych, by zeznawał przeciwko koledze, który podrzucił mu pistolet. Dzięki temu został wypuszczony i wrócił do szkoły. Teraz świetnie sobie radzi. - Kiedy chcesz zacząć? - zapytał Buck. - Już przygotowuję mojego następcę, ale chciałbym mieć trochę luzu, by pobyć z Ashley i dziećmi. Może za dwa tygodnie? - Morgan, Morgan & Morgan. Brzmi pięknie - uśmiechnął się Buck. Hunter z czułością popatrzył na ozdobione czerwonymi kokardami kołyski, które sam zrobił. Musi się przyzwyczaić, że wokół ma rodzinę. Tyle lat mu jej brakowało. Spojrzał na wiszącą nad głową jemiołę. Nie mógł się powstrzymać, by nie musnąć ust Ashley. - Chciałem zrobić ci specjalny prezent, ale musimy poczekać, aż lekarz pozwoli. - Wyjął z kieszeni pierścionek i wsunął go na jej palec. - Na razie przyjmij to. Popatrzyła na dwa topazy, potem przeniosła wzrok na Huntera. Symboliczny pierścionek dla młodej mamy. - Jest śliczny. Dziękuję - szepnęła. Niemowlę poruszyło się niespokojnie, Hunter wziął je na ręce i zaczął kołysać. - Jubiler powiedział, że do tego pierścionka bez problemu doda więcej kamieni. - Naprawdę chciałbyś więcej? - Oczywiście. - Uśmiechnął się szeroko. - I możesz na mnie liczyć. Nie zawiodę. Pochylił się i pocałował ją żarliwie, jeszcze raz bez słów zapewniając ją o swojej miłości. Bo tylko dzięki Ashley ma prawdziwą rodzinę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|