Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wzrokiem po jej nowej sukience. - Po co tu przyszłaś? Chcesz
zafundować mi mały numerek na biurku? - Zaśmiał się szorstko.
- Nie, tak daleko byś się nie posunęła. Przyszłaś zaproponować
mi seks w hotelowym pokoju.
Poczuła na twarzy uderzenie gorąca.
- Boże, tylko nie to! - wykrzyknął i zamknął oczy, żeby nie
patrzeć na jej przerażoną minę. Potarł zamknięte powieki
palcami, jakby starał się wymazać widok jej pogrążonej w
smutku twarzy. - To nie o ciebie tu chodzi. Robisz to wszystko,
bo zachowałem się tak, jak się zachowałem. Nie mogę znieść
myśli, że cię w ten sposób zraniłem.
RS
47
- Nie zraniłeś mnie, Reid - wyznała cicho, zdecydowana
przerwać jego mękę. Najwyrazniej przeżywał fakt, że swoją
agresywnością sprowokował ją do zrobienia rzeczy, na
popełnienie których nigdy by się sama nie odważyła.
Potrząsnął głową i spojrzał na nią z rezygnacją.
- Jeśli chcesz, żebyśmy udawali, wolę udawać, że dzisiejsza
noc była tylko złym snem. %7łe nic się nie wydarzyło i że
możemy nadal żyć jak dotąd.
- Tylko że takie życie nie dawało ci szczęścia.
- Już do tego przywykłem.
- Uważasz, że hamowanie naturalnych potrzeb jest dobrym
pomysłem?
- To nie twój problem, Gino. I nigdy się nim nie stanie -
powiedział, unikając jej wzroku.
Gina poczuła się nagle tak, jakby tym stwierdzeniem
ostatecznie wykluczył ją ze swego życia, zostawił gdzieś poza
sobą, schował do szufladki z napisem:  matka moich dzieci".
Odetchnęła głęboko i postanowiła postawić wszystko na jedną
kartę.
- Rozumiem, że chcesz szukać zrozumienia u kogoś innego,
czy tak?
- Lepiej o to nie pytaj - odparł wymijająco, najwyrazniej
niezadowolony z faktu, że podjęła ten temat. - Nie masz się
czego obawiać, twoje życie pozostanie niezmienione.
Wielkie nieba! On naprawdę zastanawiał się, czy nie
poszukać innego wyjścia z sytuacji. Ginie nagle zabrakło
powietrza. Myśl, że Reid mógłby szukać u innej kobiety tego,
czego nie znalazł u niej, omal nie pozbawiła jej przytomności. A
w dodatku uważał, że takie rozwiązanie w żaden sposób nie
zmieniłoby jej życia!
Na samą myśl o tym wszystko w niej zawrzało. Zapewne
sądził, że zna ją na wylot! Nie zadał sobie nawet trudu, by
wysłuchać do końca tego, co miała mu do powiedzenia. Uważał,
że wie lepiej.
RS
48
Starała się uspokoić rozdygotane nerwy. Musi coś zrobić.
Musi coś wymyślić, zanim... A może on już... Nie, nie chciała
nawet dopuścić do siebie tej myśli.
- Dlaczego uważasz, że moje dotychczasowe życie było
szczęśliwe, Reid? - zaatakowała go.
Zmarszczył brwi, nie będąc pewnym, dokąd zmierza.
- Skąd przypuszczenie, że do tej pory byłam zadowolona z
tego, co mi dajesz?
Wzdrygnął się, jakby mówiła bzdury.
W oczach Giny zapłonęły ognie. Postanowiła stawić mu
czoło, wyzwać na pojedynek i udowodnić, jak bardzo się myli.
- Uważasz, że tylko ty jesteś odpowiedzialny za wczorajszą
noc? Przypominasz sobie, żebym błagała cię, abyś przestał? Tak
czy nie?
- Nie. - Reid sprawiał wrażenie zawstydzonego. - Sądzę, że
poddałaś się temu, jakby była to swego rodzaju próba
wytrzymałości.
- Nazwałabym to raczej rytuałem wtajemniczenia - odparła z
determinacją. - Do tej pory nie miałam pojęcia o tym, co to jest
namiętność. Teraz wiem i nic nie może tego faktu zmienić. Nie
da się cofnąć czasu, a co ważniejsze, wcale tego nie chcę!
W końcu powiedziała mu, co naprawdę myśli. Tym razem nie
da się tak łatwo zignorować. Przynajmniej dostrzegła w jego
oczach cień niepewności, co było jakimś krokiem naprzód.
Gdyby tylko odrzucił poglądy, jakie miał na jej temat, szybko
przekonałby się, że nie potrzebuje innej kobiety. I to w żadnym
celu! Rozległo się pukanie.
Zanim zdążyli na nie zareagować, drzwi otworzyły się i do
gabinetu zajrzała Paige Calder. Obrzuciła ich przepraszającym
spojrzeniem, po czym zawiesiła wzrok na Reidzie, który w
jednej chwili przybrał służbowy wyraz twarzy.
- Proszę mi wybaczyć, ale chciałam się tylko dowiedzieć, czy
lunch jest aktualny, Reid. Mieliśmy wyjść piętnaście po
dwunastej.
RS
49
Oboje spojrzeli na zegarki. Paige była wzorem punktualności,
czego nie omieszkała zauważyć niezadowolona z jej wejścia
Gina. Było osiemnaście po dwunastej. Paige dała im tylko trzy
minuty.
- Wyjdziemy o wpół do pierwszej - odparł Reid. - Jeśli
mogłabyś zaczekać w swoim biurze...
Gina nie wierzyła własnym uszom. Miał zamiar iść teraz na
lunch? Zostawić ją w środku rozmowy, od której zależało ich
dalsze życie?
Paige obdarzyła szefa ciepłym uśmiechem.
- Naturalnie - przytaknęła i wycofała się.
Ten uśmiech ostatecznie wyprowadził Ginę z równowagi.
Choć trudno go było nazwać intymnym, niewątpliwie nie był to
uśmiech służbowy, jakim obdarza się szefa. Oznaczał istnienie
między nimi wzajemnego zrozumienia, czegoś, co dotyczyło
tylko tej kobiety i jej męża.
- Nagła zmiana? - spytała zjadliwym głosem. Nie mogła
puścić całej sprawy płazem.
- Słucham? - Zmarszczył pytająco brwi, zaskoczony
niekonwencjonalnym zachowaniem żony.
- Ostatniej nocy powiedziałeś, że nie ma dla ciebie nic
ważniejszego ponad to, żebym wykazała inicjatywę -
przypomniała mu. - Najwyrazniej jednak lunch z pracownicą
jest ważniejszy ode mnie. Nawet przez chwilę nie zastanowiłeś
się nad propozycją, którą ci zrobiłam.
- Myślałem, że tę sprawę już omówiliśmy - powiedział cicho.
- Więc nie chcesz zjeść ze mną lunchu?
- Kiedy indziej...
- I nie chcesz się ze mną kochać - dodała opryskliwie, nie
potrafiąc ukryć rozgoryczenia.
Reid westchnął ciężko.
- Sądzę, że lepiej będzie, jeśli przełożymy tę rozmowę na
wieczór.
RS
50
Odprawa! Została najzwyczajniej w świecie odprawiona.
%7ładnej nagrody za wysiłek, jaki włożyła w ratowanie ich
małżeństwa. Nawet nie spróbował wyjść jej naprzeciw.
- Rozumiem. Na pierwszym miejscu interesy - wybuchnęła ze
złością. - Może w takim razie w ciągu tych kilku minut, jakie
nam zostały, zechcesz mnie oświecić, dlaczego ten lunch jest dla
ciebie tak ważny.
- Muszę dotrzymać danego słowa.
- Cóż, szlachetność zawsze w cenie. Komu je dałeś? Komuś,
od kogo zależy twoja przyszłość i szczęście?
Na jego policzku drgnął mięsień.
- Daj spokój, Gino. Porozmawiamy wieczorem.
Nie miała zamiaru dać mu spokoju. Czuła się głęboko
zraniona i oszukana.
- Powiedz mi jego imię. Imię osoby, której obiecałeś lunch. A
może to jest ona?
- Idę na lunch z Paige.
Serce omal nie przestało jej bić.
- Dziś są jej urodziny.
- Urodziny - powtórzyła głucho.
Nieważna żona, która urodziła ci troje dzieci! Nieważne
małżeństwo, które poprzedniej nocy mogło zacząć istnieć na
nowo!
- Obiecałem jej ten lunch kilka tygodni temu - wyjaśnił. -
%7ładen inny dzień nie wchodzi w grę. Urodziny to urodziny.
- Jasne, nic innego się nie liczy. - Gina czuła się tak, jakby
całe jej życie nagle legło w gruzach.
- Nie widzę powodu, dla którego miałbym ją zawieść.
Roześmiała się, nie wierząc własnym uszom.
- Cóż, przynajmniej mam jasność co do tego, kto w twoim
życiu jest najważniejszy.
- Chyba trochę przesadziłaś, Gino.
Patrzyła, jak bierze z biurka jej torebkę i rusza w stronę drzwi.
RS
51
- Jej urodziny - zadrwiła. - Jest teraz o rok starsza. To dla
ciebie bardzo wygodny układ, prawda? Zapewne Paige jest
bardziej doświadczona ode mnie i nie musisz jej niczego uczyć.
- Posłuchaj...
Lecz Gina nie chciała słuchać. Nie potrafiła powstrzymać
nagłej wściekłości, jaka ją ogarnęła.
- To ty posłuchaj, Reid! I to bardzo dokładnie. Idz sobie na
ten swój lunch, ale uważaj, bo jeśli wieczorem poczuję na tobie
jej zapach, będziesz bardzo biedny. To mnie ślubowałeś przed
Bogiem i ludzmi i postaram się. żebyś nigdy o tym nie
zapomniał!
Reid zatrzymał się w pół kroku. Wyglądał na zupełnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript