Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ucieszyła się.
Sam zmarszczył brwi. No jasne, cała Tricia. Zaczęła od
niewinnego pytania, żeby zastawić kolejną pułapkę. A ona,
niezrażona, przedstawiała mu plan na popołudnie:
- Debbie wydaje przyjęcie w ogrodzie. Zaprosiła teściów,
szwagrów i dalszych krewnych. Mamy tam przyjść za
godzinę. Trzeba przynieść całą masę krzeseł, stołów i zastawy.
Jeszcze więcej Wrightów, nie do wytrzymania. Nie zdążył
nawet zapamiętać tych, którzy już mu się przedstawili. Jego
mina zapewne nie pozostawiała wątpliwości, co myśli o
kolejnej imprezie, bo Tricia natychmiast pośpieszyła z
zapewnieniem:
- Nie bój się, nie gryzą. No, nie wszyscy, Katie,
najmłodszej córeczce Debbie, zdarza się to czasami, ale jest
szczepiona.
Katie wprawdzie nie gryzła, za to się kleiła. Dosłownie
przyssała się do Sama i nie odstępowała go na krok. Od
pierwszej chwili wybrała go na towarzysza zabawy i pozostała
konsekwentna do samego końca. Dwa lata młodsza od brata,
Kevina, wyglądała jak cherubinek. Zalotne spojrzenie
pozwalało przypuszczać, że wyrośnie na niezłą kokietkę. Już
teraz skupiała na sobie uwagę wszystkich dorosłych, którzy
pobłażali jej i nieprzyzwoicie wprost rozpieszczali.
Natychmiast podbiła też serce Sama i to z dość nietypowego
powodu.
Jego dotychczasowe kontakty z dziećmi nie należały do
przyjemnych. Nie z racji uprzedzeń, czy niechęci. Wynikało to
ze specyfiki zawodu, który wykonywał. Najmłodsi pacjenci na
ogól nie przepadali za wizytami u lekarza. I nic dziwnego,
skoro w jego gabinecie musieli znosić zastrzyki, szczepionki i
zaglądanie do gardła. Dziecko, które ufnie i z własnej woli
szukało jego towarzystwa, sprawiło mu miłą niespodziankę i
stanowiło ożywczą odmianę.
Katie usiadła mu na kolanach i wyciągnęła w jego kierunku
ulubioną książeczkę. Odchyliła główkę i ślicznym uśmiechem
oraz błagalnym spojrzeniem zachęcała do czytania po raz
trzeci tej samej bajki. Umiała robić wrażenie. Sam z
przyjemnością spełnił prośbę małej uwodzicielki.
- Tak trzymać - usłyszał z tyłu głos Tricii.
- Jak? - Obejrzał się zbity z tropu. Obiecał czytać dziecku i
nie potrzebował dorosłego audytorium. Wolałby, żeby sobie
poszła, ale ona najwyrazniej miała inne plany.
- Powinieneś się częściej uśmiechać, za mało w tobie
radości. - Przewinęła się obok, połaskotała Katie i wywołała
istną kaskadę śmiechu.
- Już zdążyłaś poznać moje usposobienie? Znamy się
dopiero od wczoraj - burknął z niechęcią i zasłonił się książką.
Dziecko zaczynało się już niecierpliwić, dobry pretekst, żeby
pozbyć się dodatkowej słuchaczki.
- Jeden dzień wystarczy, żeby zauważyć, że do wesołków
nie należysz. - Tricia stała dalej jak wmurowana, z
zadowoloną miną. Rzucił jej lodowate spojrzenie.
Wciąż kręciła się w pobliżu. Zawsze znajdowała się w
zasięgu wzroku, więcej nawet - w zasięgu ręki. Przez cały
dzień, również wtedy, gdy nosił krzesła i stoły, nie znikała mu
z pola widzenia. Ilekroć Sam próbował odsunąć się na
bezpieczną odległość, Tricia niweczyła jego wysiłki i zawsze
znalazła powód, żeby dotrzymywać mu towarzystwa. Ta
zabawa w kotka i myszkę irytowała Sama, wywoływała u
niego uczucie dyskomfortu, jakiegoś trudnego do określenia
napięcia. Nawet przy porannej kawie, wśród smakowitych
zapachów, w atmosferze pozornej swobody starał się
zachować czujność. Miał wrażenie, że gdy tylko przestanie się
kontrolować, zostanie wciągnięty w jakąś ryzykowną grę.
Tricia wyglądała jak uosobienie niewinności. Oparła łokcie
na stole i obserwowała go z przechyloną głową i łagodnym
uśmiechem na twarzy. Słońce malowało w jej włosach
świetliste refleksy i obsypało buzię piegami, niby złotym
pyłem.
Katie, zniecierpliwiona, że nikt nie zwraca na nią uwagi,
chwyciła Sama za koszulę, pociągnęła mocno i zawołała:
- Poczytaj mi jeszcze.
Przy okazji pociągnęła przez cienki materiał kilka włosków
na jego piersi. Zabolało, więc skrzywił się, rozchylił palcami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript