[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wprost przeciwnie. Ze sposobu w jaki patrzyła na niego, zrozumiał, że poddaje mu się ostatecznie. Otoczył ją ramionami. - Teraz już wiem, dlaczego zawsze nienawidziłem łóżek z wypełnionymi wodą materacami. Odsunął ją na drugą stronę łóżka z szorstkością, która przeczyła jego wcześniejszej delikatności. - Lepiej się prześpij, Irlandko. Ostatnie dni wyczerpały cię. Claren poczuła się urażona jego tak mało rycerską reakcją, ale po krótkim namyśle doszła do wniosku, że to nawet lepiej. Oboje rzeczywiście byli bardzo zmęczeni, a poza tym Dash obiecał, że z nią zostanie. Uśmiechając się do siebie, powoli zasnęła. Przez szczelinę w draperiach z ciężkiego, purpurowego brokatu przedarły się promienie słońca. Claren, zirytowana jaskrawym światłem, chciała odwrócić się do okna plecami, ale to jej się nie udało. Ciężkie ramię otoczyło jej talię, a mocne, muskularne udo przycisnęło jej nogi do łóżka. Z westchnieniem przytuliła się mocno do Dasha. I było to cudowne uczucie. Dashowi zdawało się, że dalej śni. W końcu dotarło do niego, że owe ciepłe kobiece ciało jest aż nazbyt prawdziwe. - Przepraszam - wymruczał, odsuwając się od niej. - Nie szkodzi. - Claren z uśmiechem przesunęła czubkami palców po jego twarzy, wyczuwając na niej świeży zarost. Dash usiadł gwałtownie, opierając się o atłasowe, pikowane wezgłowie łóżka. 113 RS Jego odpychające spojrzenie onieśmieliłoby każdą kobietę o słabszych nerwach. Cholera! Claren nigdy przedtem nie czuła się tak wspaniale. Obudziła się w ramionach Dasha. Całą noc śniła o gorących pocałunkach i teraz zapragnęła ich na jawie. Usiadła obok niego zadowolona, że nie uciekł od razu. - Myślałam, że mnie pragniesz- powiedziała, przesuwając różowym paznokciem po surowej linii jego ust. Wróciło pożądanie. Gorące i niepohamowane. Natychmiast próbował je stłumić, ale okazało się to daremne. - Oczywiście, że tak. Od początku cię pragnąłem. Poczuła ciężar jego dłoni na ramionach. - Ale pragnąć i mieć, to dwie różne rzeczy. Do diabła, nie tędy droga, Irlandko. Zdawała sobie sprawę, że jej zachowanie odbiegało od zasad, które jej wpojono. Ale ten mężczyzna jednym dotknięciem, jednym spojrzeniem sprawiał, że czuła się jak nigdy dotąd. Dash znał te sekrety, widziała to w jego oczach, pociemniałych, niebezpiecznych i kuszących. Z radością odrzuci lata samodyscypliny i odda się człowiekowi, którego dopiero co poznała. - Myślę, że ta droga już nas dokądś zaprowadziła. - Ja nie jestem taki jak ten twój Byrd... - Dzięki Bogu - westchnęła. - Gdybyś był taki jak Byrd, po prostu by cię tu nie było. Ale jesteś. Bo wiem, że mnie pragniesz i wiem, że ja cię też pragnę. - Pochyliła się i musnęła ustami jego wargi. 114 RS Powtarzał sobie w duchu, że byłby głupcem, odtrącając to, co mu tak szczerze ofiarowywała. W końcu, czyż na początku nie był na to zdecydowany? Ale tak było, zanim zdał sobie sprawę, że Claren nie jest typem kobiety, od której tak po prostu się odchodzi. Był wstrząśnięty siłą jej uczuć, ale obawiał się zobowiązań, które mogłyby przykuć go do niej. - Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co wyprawiasz? - Próbuję cię uwieść - szepnęła, całując po kolei oba kąciki jego ust. - Odnoszę wrażenie, że mi się opierasz. - Spojrzała na niego z ukosa. - Czy coś robię nie tak? - Claren, jest tysiąc, milion powodów, dla których nie powinnaś tego robić. - Co najmniej - zgodziła się, nie biorąc żadnych powodów pod uwagę. Będzie jeszcze dosyć czasu, żeby stawić czoło konsekwencjom. - Mam dość konwenansów. - Delikatnie chwyciła zębami jego ucho. - Mam ochotę złamać tysiąc i milion zasad. - Z westchnieniem przytuliła się do niego. Czy to jej serce tak biło? Czy też może jego? Dash płonął. Ogarnęła go namiętność, od której nie było już odwrotu. Kurczowo zacisnął palce na jej ramionach. Najwyższym wysiłkiem woli powstrzymał się od tego, by nią nie potrząsnąć. Z jeszcze większym trudem stłumił chęć, by zedrzeć z Claren ten mały skrawek materiału i posiąść ją brutalnie i bez tchu. Postanowił dać jej ostatnią szansę. - Uważaj. Nie będę cię traktować jak damę. 115 RS W jego oczach pojawiły się złe błyski. Czując, że igra z ogniem, roześmiała się cicho. - Czy chcesz mnie w ten sposób przestraszyć? Zbyt długo tłumiona namiętność rozbłysła w jej spojrzeniu. Nie miała prawa żądać od niego rzeczy, których nie był w stanie jej dać. Miłości, spokoju, przywiązania. Dash chciał ją do siebie zniechęcić. Namiętność jednak wzięła górę nad rozsądkiem. Claren miała rację: do diabła z zasadami. - Niech cię licho, Irlandko - szepnął, kiedy jego usta zaczęły miażdżyć jej wargi. Zapachem, uśmiechem, słodyczą ust wciągała go w pułapkę. - Do diabła z tobą i z twoim zwariowanym wujem! 116 RS ROZDZIAA 8 Przylgnęli do siebie jak rozbitkowie uratowani w czasie burzy. Dash zdawał sobie sprawę, że szaleństwem było pragnąć Claren. Wiedział, że równie wielkim szaleństwem będzie kochać się z nią i przewidywał, że to ponad miarę skomplikuje mu życie. Ale kiedy poczuł na skórze jej wargi, okrywające go gorącymi pocałunkami, pieszczotę dłoni, zdecydował, że dla tej kobiety jest gotów na wszystko. Claren płonęła. Ogarnęła ją namiętność, jakiej do tej pory nie znała i nawet nie była w stanie sobie wyobrazić. Nie spodziewała się, że mężczyzna i kobieta mogą uczestniczyć w czymś tak tajemniczym, niebezpiecznym, intymnym. Czuła, że jest w stanie przekroczyć wszelkie granice. Ręce mężczyzny błądziły po jej ciele, a bijący z nich żar zdawał się topić okrywający ją jedwab. Nerwy Claren były napięte do ostateczności, w jego pocałunkach wyczuwała gniew i determinację Dash próbował ściągnąć z niej haleczkę. Dosłyszała przekleństwo, a potem szelest rozdzieranego jedwabiu i omal nie rozpłakała się ze szczęścia. W roli kochanka był dokładnie taki, jak oczekiwała. Niebezpieczny, podniecający. Była pewna, że jest gotowa go przyjąć. Ale gdy usta Dasha dotknęły jej piersi zrozumiała, że jeszcze nie pora. Jej ciało wyprężyło się jak cięciwa łuku. Przestała myśleć, zawładnęły nią zmysły. Usta mężczyzny niemal parzyły. Poranny zarost delikatnie drapał jej skórę i drażnił całe ciało. Z niewiarygodną przenikliwością dotykał ją tam, gdzie tego 117 RS pragnęła. Kiedy jego usta podążyły za zręcznymi dłońmi, krzyknęła z rozkoszy. Jej serce biło ciężkim i powolnym rytmem. - Claren... - Dash bezwiednie powtarzał jej imię. Usta mężczyzny nie ominęły żadnego skrawka jej obnażonego ciała. Claren zdała sobie sprawę, że Dash jest zupełnie nagi. Ciało przy ciele, staczali się na sam skraj przepaści. Dash zatracił się w namiętności. Miał w życiu wiele kobiet. Ale wszystkie razem nie były warte tej jednej, a ich twarze i imiona zatarły się w pamięci. Oczy Claren pociemniały. Rozrzucone na poduszce włosy otaczały głowę jak ognista aureola. Pod ustami czuł mocno bijące serce. Ciało Claren było gładkie jak jedwab i smakowało jak dojrzały owoc. Naga, rozpalona i gotowa oddać się, była jak spełnione marzenie. I teraz, przez ten jeden krótki moment, należała do niego. Gwałtowne pożądanie kazało mu wziąć ją niecierpliwie i bez żadnych względów. Zapomnieć o jakimkolwiek wyrafinowaniu i stylu. Po raz pierwszy w życiu była całkowicie świadoma własnego ciała, każdego nerwu. Przylgnęła do Dasha wiedząc, że w tej chwili rzeczywiście łamie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|