Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otwarcie do swoich nieoficjalnych zródeł dochodu.
 Chętnie zajmę się tym falsyfikatem. Oczywiście, godziwie pani za niego
zapłacę. Dla kolekcjonera...  Uniósł brew.  ...może się on okazać bezcenny.
Czy mógłbym go obejrzeć?
Potrzebowała pieniędzy. Chociaż miała nadzieję, że uda jej się sprzedać papirus
wydawcy z Nowego Jorku, jeśli Georges Paget zaproponuje jej odpowiednią sumkę,
wiersze będą jego. Już chciała skinąć głową. kiedy przypomniała sobie, że
schowała papirus w bibliotece. A w bibliotece leżał teraz Harry. Nie miała
zamiaru zdradzać swej tajnej skrytki. Georges będzie musiał zaczekać.
- Obawiam się, że w tej chwili jest to niemożliwe  powiedziała.  Może jutro?
Albo poj utrze?
 Och.  Nie krył rozczarowania.
 Przykro mi, panie Paget.
 Mnie również  odparł Paget z niepocieszoną miną.  Mnie rów-
 Jak cię dopadlit  spytał Blake, obserwując Harry ego, który nie bez trudności
wygramolił się z tej... z tej trumny... i kuśtykał przez pokój.
Harry zatrzymał się przed biurkiem sir Roberta i zaczął grzebać wśród
zagracających je przedmiotów.
 Jak mnie dopadli?  powtórzył z roztargnieniem, mocniej obwiązując się w pasie
prześcieradłem i krzywiąc się przy tym boleśnie. Widocznie znalazł to, czego
szukał. Wziął do ręki mały posążek.  Duraidzie!  zawołał.
 Powiedz mi, jakim cudem cię dopadli?  zażądał Blake.  Zawsze byłeś cholernie
szybki. Jak to się stało, że cię dorwali?
l-larry rzucił mu gniewne spojrzenie.
 Doprawdy, mój drogi, skąd mam wiedzieć? Złapali mnie ijuż. Nie mierzyłem im
czasu.  Mówił tonem, jakim dorośli zwracają się do naprzykrząjącego się
dziecka. Blake poczuł jeszcze większą złość.
Jak FIarry śmie traktować go tak protekcjonalnie? Jak śmie zgrywać się na
bohatera, jemu narzucając rolę tchórza?
 Wcale nie uciekałeś!
Harry podniósł posążek i oglądał go w skupieniu. Zupełnie nie zwracał uwagi na
Blake a.
 Do diabła! Powiedziałem, że wcale nie uciekałeś!
Zaskoczony podniesionym głosem kuzyna, podniósł wreszcie oczy. Przez chwilę
przyglądał mu się, a potem znów zaczął badać posążek.
 Masz rację  mruknął.  Nie miałem dokąd uciekać. Uliczka konczyła się ślepo.
 Wiedziałeś o tym, kiedy kazałeś mi biec drugim zaułkiem, praw-
da?
 Tak. Pozwolisz?  Harry z trudem przeszedł przez pokój, starając się nie
nadwerężać bolącego boku. Wysunął głowę przez drzwi.  Magi!
 Nie mam wobec ciebie długu wdzięczności  pienił się Blake.  Może myślisz, że
coś udowodniłeś, zmuszając mnie, żebym cię zostawił. Wiedząc... po tym, jak ci
powiedziałem, jak okropnie się czułem, wtedy w Eton...  Urwał, starając się
uspokoić.  Nie udowodniłeś niczego, ani mnie, ani Desdemonie. To było żałosne.
I w najmniejszym stopniu nie świadczy, że jesteś lepszy ode mnie.
 Magi!  Głos Harry ego jeszcze raz donośnie rozległ się w korytarzu. Po chwili
Braxton odwrócił głowę. Nie ukrywał już niechęci.
 Nie mam czasu na roztrząsanie twoich żalów, Blake  powiedział.
 A mówiąc szczerze, nawet gdybym miał czas, nie mam na to ochoty. Nie
interesują mnie.
Blake widząc spojrzenie, jakim go Harry obrzucił, wiedział, że kuzyn nie kłamie.
Rozwścieczyło go to jeszcze bardziej. Przez tego nędznika zagrożone było jego
dziedzictwo. Przez niego stracił ukochanąkobietę. Harry zagrażał wszystkiemu, co
cenili sobie Rayenscroftowie. Był ofiarą, która bezprawnie pozowała na
zwycięzcę.
Złość i bezsilność nie pozwalały Blake owi jasno myśleć. Przezwyciężył jednak
pragnienie, żeby ostro odciąć się Harry emu. Nie mógł sobie pozwolić na brak
opanowania. Nie chciał kierować się niskimi pobudkami.
Był potomkiem starego rodu. Musiał zadbać o swoje dziedzictwo. Na Boga, postapi
jak należy. Przecież jest dżentelmenem.
Tylko to mu pozostało.
 Harry?  W drzwiach pojawiła się Magi.  Wołał mnie pan?
Nie zaszczyciwszy Blake a nawet jednym spojrzeniem, Flarry wyszedł z gospodynią
na korytarz. Blake został w bibliotece. Nie odejdzie, póki nie załatwi tego, co
Strona 77
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Brockway Connie - Miłośc w Cieniu Piramid
sprowadziło go do Kairu. Powie kuzynowi o nowym testamencie. Tego wymagał honor.
Czekał, obserwując Harry ego pochylonego nad drobn ciemną kobietą. Słyszał
melodyjną mowę arabską płynącą z ust kuzyna. Egipcjanka odpowiadała
monosylabami. W końcu Harry wcisnął kobiecie posążek do ręki. Skinęła głową,
odwróciła się i zniknęła w głębi korytarza.
Harry wrócił do pokoju i westchnął ciężko na widok wyrazu twarzy kuzyna.
 Blake, proszę, zostaw mnie samego.
 Przyjechałem do Kairu, żeby się z tobą spotkać.
 Naprawdę? Moja matka podała inny powód.
 Jaki?
 Podobno dochodzisz do siebie po zawodzie miłosnym. Całym swym zachowaniem
Harry manifestował, że nic a nic W to nie wierzy. A niech go.
Po zerwanych zaręczynach.
 Ach!
Beztroski ton Harry ego doprowadzał Blake a do furii, osłabiając jego mocne
postanowienie, by zachowywać się, jak przystało na dżentelmena i przekreślając
wslkie szlachetniejsze odruchy.
 Wiesz, dlaczego Lenora DuChamp zerwała zaręczyny?  spytał szybko, gwałtownie,
zaskakując samego siebie.
 A czy pytam cię o to?  spytał kpiąco Harry, wciąż obojętny.
 Przez ciebie, kuzynie.,
Harry roześmiał się.
 Och, Błake, daj spokój  powiedział z wyraznym rozbawieniem. Blake zacisnął
dłoń w pięść.  Oskarżano mnie o różne rzeczy i w większości przypadków byłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript