Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zgodnie ze wskazówkami Baldera położyłem się na kozetce pod hełmem i usiłowałem sobie
wyobrazić to, co sugerował schemat. Wizja pojawiła się niemal natychmiast po włączeniu
aparatury, z ogromną plastycznością, nie ustępującą jawie. Nie ulegało wątpliwości. że ten
automat stanowił ogromny krok naprzód w porównaniu z produkowanymi dotąd złudnikami.
Przede wszystkim nie występowało zupełnie zwężenie pola świadomości. Wiedziałem, że to,
co przeżywam, jest złudzeniem, ale jednocześnie nie mogłem wyzbyć się uczucia realności
odbieranych wrażeń. I to w jakim stopniu! Teraz takich złudników produkować nie wolno.
Co widziałem? Och! To była tak potworna wizja, że jeszcze dziś odczuwam nerwowy
dreszcz na samo jej wspomnienie. Ponadto wszystko rozgrywało się z jakąś żelazną logiką...
98
Czy mogłem ingerować? Oczywiście, lecz zakres korekty był wąski, przynajmniej w porównaniu z tym,
co się wokół mnie działo. Mogłem uratować tego czy innego człowieka, odchylić tor pocisku, zapobiec
zawaleniu się domu do piwnic, ale nie byłem w stanie powstrzymać kataklizmu. Zresztą orientujesz się
przecież  można zmienić kierunek przeobrażania się wizji, uprzedzając wypadki, lecz nie można cofnąć
biegu wydarzeń. A przecież złudnik zaskakuje cię niespodziankami, zdarzeniami, których nie potrafisz
przewidzieć, czerpiąc często tworzywo informacyjne z twojej podświadomości.
Wytrzymałem zaledwie dziewięć minut pod hełmem  mnie wydawało się, że przeżyłem
całe tygodnie wojny. Byłem tak wyczerpany nerwowo, iż nawet Balder się przestraszył, czy
nie przeholował. To była Iście piekielna wizja! A przecież to, co ja wiedziałem o wojnie nuklearnej,
sprowadzało się do jednej książki o Hiroszimie, paru podręczników medycznych z
zakresu ochrony radiologicznej i popularnych artykułów w prasie czytanych przed laty. Jakie
wizje musiał przeżywać pod hełmem złudnika Balder, który zajmował się tymi sprawami od
kilkudziesięciu lat?! Przecież jego wyobraznia była wprost przesycona tą problematyką.
Po tym seansie Balder sam odwiózł mnie do domu. Pamiętam, że po drodze mówił mi coś
o tym, że będą musieli przy seryjnej produkcji zmniejszyć plastyczność doznań.
W tydzień po tej wizycie, póznym wieczorem zadzwoniła Nike, prosząc, abym niezwłocznie
przyjechał do ojca.
Generała zastałe m w gabinecie, wpółleżącego w fotelu.
Był bardzo blady, a w oczach jego nietrudno było dostrzec lęk. Rozkazał córce zostawić
nas samych i gdy drzwi zamknęły się za nią, począł w sposób bardzo chaotyczny, odbiegający całkowicie
od typowej dla niego precyzji wypowiedzi wyjaśniać, dlaczego mnie wezwał.
Okazało się, że doznał w czasie eksperymentu ze złudnikiem silnego szoku. Nastąpił on pod
wpływem wizji, której przyczyn nie potrafił sobie wytłumaczyć, a nie chciałby wtajemniczać
w osobiste przeżycia psychiczne specjalistów z zakładów BEC.
Odrzekłem, że mu niewiele pomogę. Tłumaczyłem, że się nie znam na konstrukcji złudników,
ale on z uporem powtarzał, iż chce, abyśmy wspólnie rozważyli, co to było, że on niezle
orientuje się w zasadach działania aparatury, która zresztą, zdaniem naczelnego konstruktora, nie jest
uszkodzona, wreszcie, że chodzi tu najprawdopodobniej o zjawisko psychofizjologiczne, a nie efekt błędu
technicznego i stąd moja pomoc staje się niezbędna.
Tematem fantowizji Baldera, jak nie trudno było się domyślić, były jego marzenia, których
nie mógł już zrealizować. Uczestniczył w gigantycznych zmaganiach wojennych, opracowywał i wcielał
w życie dalekosiężne plany strategiczne, rozgrywał zwycięsko jakieś niezmiernie skomplikowane
pojedynki taktyczne, przeprowadzał apokaliptyczne operacje, biorąc w nich często bezpośredni udział.
Pasja eksperymentowania na złudnikach wywodziła się więc u Baldera z chęci stworzenia
99
sobie namiastki własnego świata, w którym byłby tym, kim chciał być na jawie. Równocześnie
jednak, jako człowiek przyzwyczajony do realistycznego myślenia, nie mógł przyjąć
fikcji jako celu samego w sobie. Próbował więc uzasadnić swoje eksperymenty zamysłami
praktycznymi, ogólniejszymi... Słusznie mówisz! Politycznymi! Właśnie to miałem na myśli.
On rzeczywiście wierzył, że produkując złudniki i podsuwając odbiorcom, wśród wielu programów,
również programy przedstawiające plastycznie nowoczesną wojnę, potrafi wzbudzić niepokój i
doprowadzić do nowego wzrostu napięcia. Tak. Nazywając rzecz po imieniu  chodziło o wywołanie
psychozy wojennej. Masz rację, że to nonsens. Wręcz przeciwny skutek...
Myślę, że właśnie dlatego tak się zaniepokoił moją reakcją. Ale chyba do końca nie potrafił
tego zrozumieć.
Czego się przestraszył w czasie wizji? A, nie! Obraz wojny był chyba dla niego raczej...
przyjemny. Nie myśl, że wywierały na nim jakieś przykre wrażenie sceny zagłady. To był
jego żywioł, świat jego marzeń. Miał tam swoje ulubione postacie, a także takie, na których
koncentrował swą nienawiść.
Jeden z takich  fantomów pozytywnych , rzecz jasna według oceny Baldera, pojawiał mu
się we wszystkich niemal wizjach, często wędrował z nim razem od sceny do sceny. Młody
porucznik  szaleńczo odważny, zawsze odnoszący zwycięstwa nad przeciwnikami.  Chytry
jak lis i szybki jak orzeł  mówił o nim Balder. Ten oficer zjawiał się zawsze obok generała
w niebezpiecznych momentach i niejednokrotnie ratował mu życie. Był okrutny wobec wrogów, ale
Balder go w pełni usprawiedliwiał, bo  jak mówił  na wojnie, gdy potrzeba, należy być i okrutnym.
Każda z fantowizji, jak wiesz, jest inna, niektóre sceny czasem się jednak powtarzają. Tak,
jak we śnie. Otóż w jednej z takich powtarzających się od czasu do czasu scen, szczególnie
potwornej w naszym odczuciu, ów porucznik zabijał dziewczynę, Murzynkę. Podpalał miotaczem
drewniany barak, w którym była uwięziona. Zresztą i to Balder usprawiedliwiał: barak musiał być
zniszczony, a o braniu jeńców nie było mowy...
Mówisz: obłąkany sadysta? %7łe te wizje zrodziły się w jego mózgu? W tym wypadku się
mylisz. To nie była fantazja, lecz reminiscencja, wspomnienie rzeczywistego zdarzenia.  Dokopałem się
wyjaśnienia tej sceny już po śmierci Baldera. Pierwszą akcją wojskowopolicyjną, w której brał udział,
była pacyfikacja osiedla. Mieszkańcy mieli podobno pomagać partyzantom... Bardzo możliwe, że spalono [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript