[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w nich służbowo. Liptonowie nie spoufalali się z asystentem administracyjnym senatora. Stacey zaczęła się zastanawiać, jakie kobiety podobają się Justinowi. Co by się stało, gdyby nagle pojawił się na którejś z tych uroczystości z piękną blondynką u boku? Poczuła dziwny ucisk w żołądku, na pewno nie mający nic wspólnego z ciążą. Justin był wyraznie niezadowolony z poruszonego tematu. - Owszem, byłem w swoim życiu związany z kilkoma kobietami - powiedział i wzruszył ramionami. - Nic jednak nie przetrwało. Nie było żadnych zobowiązań. Stacey nawet nie próbowała zrozumieć, czemu odpowiedz tak bardzo ją ucieszyła. - Czy dlatego, że całkowicie poświęciłeś się karierze? - zapytała. - Może czekałem, aż dorośniesz i zauważysz mnie, Stacey - zrewanżował się. - A jeśli w to uwierzę, obiecasz mi gwiazdkę z nieba? - zakpiła. Justin rzucił jej szybkie zagadkowe spojrzenie. - Skoro wyczerpaliśmy już ten temat, czy możemy wrócić do sprawy naszej dzisiejszej wspólnej kolacji? - zapytał. - Jesteś bardzo uparty - odpowiedziała zirytowana. - Oczywiście, że jestem. To cecha wszystkich polityków. A więc, dokąd pójdziemy na kolację? Westchnęła z rezygnacją. Justin nie zrezygnuje i nie pogodzi się z odmową. Ona zaś była zbyt zmęczona, aby dłużej z nim się spierać. - No dobrze - zgodziła się z oporami. - Zjemy wspólnie kolację, ale to wszystko, Justinie. Nie zamierzam iść z tobą do łóżka - dodała dzielnie i zaczerwieniła się. Justin nic nie odpowiedział, Stacey jednak zauważyła pełen zadowolenia uśmieszek. I chociaż bardzo chciała rozzłościć się na niego, zupełnie jej się to nie udało. Po prostu nie była zła na niego ani za to, że tak nalegał na tę kolację, ani za to, że w taki bezwzględny sposób zaciągnął ją do lekarza. I nawet nie próbowała zrozumieć, dlaczego jego uśmiech wzruszył ją. ROZDZIAA PITY - Czy moglibyśmy zatrzymać się przy aptece? - zapytała Stacey, gdy zjechali z autostrady na drogę prowadzącą do miasta. - Chciałabym kupić witaminy i żelazo, które przepisał mi doktor Simpson. - Oczywiście nic nie wspomniała o przeciwwymiotnym lekarstwie, które w tej chwili było najważniejsze. - Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie - odpowiedział Justin. Stacey uśmiechnęła się. Justin był tak uprzejmy, że nagle przestała razić jego ogromna dbałość o szczegóły, która zawsze doprowadzała ją do szaleństwa. Ciągle mżył deszcz. Wjechali na parking obok apteki wielkiej jak supermarket. Justin wysiadł z samochodu, a Stacey odpięła pasy bezpieczeństwa i chwyciła klamkę. Miała wrażenie, że drzwi zacięły się, więc mocno popchnęła je ramieniem. Odskoczyły z impetem w tym samym momencie, gdy z drugiej strony podszedł do nich Justin. Nie przyszło jej do głowy, że Justin może obejść samochód dookoła po to, aby otworzyć jej drzwi. Kiedy po raz ostami mężczyzna zachował się wobec niej z taką kurtuazją? W dzisiejszych czasach oczekuje się od kobiet, aby same dawały sobie radę ze wszystkim. I właśnie teraz Stacey, nauczona takiej samodzielności, otworzyła drzwi i uderzyła nimi Justina w sam środek czoła! Rozległ się suchy trzask i z rany na czole zaczęła obficie płynąć krew. Stacey krzyknęła i wyskoczyła z samochodu. Justin patrzył przed siebie nieprzytomnym wzrokiem, a kolana zaczęły się pod nim uginać. Stacey z przerażeniem ujrzała, jak bezwładnie usiadł na ziemi. - O Boże, Justinie! - zawołała i uklękła obok niego. - Zabiłam cię! Justin otworzył jedno oko i ostrożnie dotknął ręką czoła. - Czuję się tak, jakby przetoczył się po mnie atak całej drużyny futbolowej Uniwersytetu Nebraska - powiedział niepewnym głosem, próbując się uśmiechnąć. - Och, Justinie! - Chociaż jego utrata przytomności trwała. dosłownie kilka sekund, Stacey była tym potwornie przerażona. Na czole Justina urósł już duży krwiak, a z głębokiego rozcięcia ciągle płynęła krew. - Justinie, przepraszam - powiedziała Stacey i zaczęła płakać. - Nie wiedziałam, że tam stoisz. Nie spodziewałam się, że będziesz chciał otworzyć mi drzwi. - Przytuliła jego głowę do piersi i zaczęła potrząsać torebką w poszukiwaniu czegoś, czym mogłaby opatrzyć ranę. - Zużyłam ostatnią chusteczkę. Czym mam zatamować to krwawienie? Och, Justinie! Tak mi przykro! - To nie była twoja wina, Stacey - powiedział Justin uspokajająco. - Wypadki chodzą po ludziach. - Stacey uświadomiła sobie całą ironię tej sytuacji. To o n a go zraniła, a teraz on próbuje ją pocieszyć. - W kieszeni marynarki mam chustkę - dodał. Stacey znalazła starannie złożoną białą chustkę. Przycisnęła ją do rany i spojrzała na
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|